×

Strażak zginął na służbie, tuż po tym, jak uratował pół wsi. ZUS nie chce wypłacić odszkodowania

Bycie strażakiem to ciągłe ryzyko. Każdy, kto podejmuje się pracy w tym zawodzie, dobrze o tym wie. Mimo to chce pomagać ludziom, nawet kosztem własnego życia. Niestety, czasami w najstraszniejszych okolicznościach okazuje się, że to poświęcenie jest niedoceniane. Zginął człowiek, a jego rodzina została sama. Nikt w urzędzie się tym nie przejął, mimo że mężczyzna poniósł śmierć na służbie. Tuż po tym, jak pomógł innym

Niebezpieczny pożar

Był 24 maja 2017. Grzmiało i błyskało się. Jeden z piorunów uderzył w budynek gospodarczy i w centrum Czystej Dębiny koło Zamościa wybuch pożar. Do jego gaszenia natychmiast ruszył Pan Jerzy. Strażak ochotnik miał 61 lat i z 36-letnie doświadczenie.

Na miejsce zdarzenia przybył jako pierwszy. Okazało się, że na tyłach płonącego budynku znajduje się skład butli z gazem. Dlatego akcja gaśnicza była niezwykle niebezpieczna. Pan Jerzy doskonale o tym wiedział, dlatego robił wszystko, aby jak najszybciej uporać się z ogniem. Udało mu się to zrobić praktycznie samemu.

Nieoczekiwany obrót wydarzeń

Kiedy pożar był już ugaszony, rozegrał się prawdziwy dramat. Strażak wsiadł do samochodu, zaczął cofać i nagle stracił przytomność. Gdy tylko jego kolega zobaczył, co się stało, natychmiast wezwał pomoc. Pana Jerzego błyskawicznie przetransportowano do szpitala. Niestety, nie udało się go już uratować. To był zawał, który wywołały wysiłek, przemęczenie i stres.

Ryzyko zawodowe

Po śmierci dzielnego strażaka pracodawca zwrócił się do ZUS-u o odszkodowanie dla rodziny. Jednak ten odmówił wypłaty jakichkolwiek pieniędzy, ze względu na to, że takie jest „ryzyko zawodowe”. Mieszkańcy Czystej Dębiny są zniesmaczeni tłumaczeniami urzędników ZUS-u:

To jest karygodne, żeby w takiej sytuacji żona nie dostała odszkodowania. CASA się rozbiła i rodziny dostały odszkodowanie. Tupolew się rozbił, rodziny dostały odszkodowanie. Tu strażak walczył z ogniem, ugasił i jemu się nie należy

Rodzina zmarłego już odwołała się od decyzji ZUS do sądu. Pani Janina skomentowała tę sprawę w następujący sposób:

Winna to jestem mojemu mężowi i dzieciom. Nie może być tak, że człowiek traci życie nie w swojej sprawie i nie należy mu się nic. Mąż życie stracił ratując pół wsi, która ucierpiałaby, gdyby te butle z gazem poszły w górę

Czy tak powinno być, że człowiek ryzykuje własne życie ratując innych, a jemu, jego pracy i zasługom oraz rodzinie okazuje się taki brak szacunku?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować