×

4-latek przed śmiercią poplamił dywan. Dopiero 14 lat później mama zrozumiała ważną rzecz

Heather Duckworth jest mamą, która doświadczyła niewyobrażalnej tragedii. Od tego czasu robi wszystko, aby dowiedziało się o niej, jak najwięcej osób. Ma nadzieję, że dzięki temu pomoże innym rodzicom zrozumieć pewne kwestie…

„Niebieska plama”

Heather Duckworth kilka lat temu straciła ukochanego synka. Teraz chce opowiedzieć światu swoją historię. Pragnie, aby ludzie doceniali każdą chwilę spędzaną z ukochanymi osobami, a nie przejmowali się drobnostkami.

Ma jej w tym pomóc opowieść pt. „Niebieska plama”. Poruszyła ona już wielu internautów na całym świecie. Chcemy, aby teraz dotarła również i do Was.

Pewnego wieczora córeczka Heather rozlała sok na dywanie. Dziewczynka robiła wszytko, aby usunąć plamę. Jednak ona okazała się być od niej silniejsza. Zawołała więc mamę. Kobieta uklęknęła nad zabrudzeniem, a łzy zaczęły płynąć jej do oczu. Myślicie, że to z powodu wyjątkowo uporczywej plamy? Ależ skąd. Po raz kolejny, jak bumerang, wróciła do niej sytuacja sprzed 14 lat…

Wieczór szaleństw

Był wieczór, Heather próbowała wykąpać i ułożyć do snu swoich niesfornych i nadzwyczaj aktywnych synów – 2-letnich trojaczków i 4-letniego łobuza. Jak możecie się domyślić, było to bardzo trudne. W tym czasie życie całej rodziny Duckworthów było nieustannym chaosem, a dom codziennie wieczorem wyglądał tak, jakby przeszło przez niego tornado.

Waleczna mama próbowała opanować dzieci, ale na próżno. Chłopcy szaleli i szaleli. 4-latek włączał muzykę i wszyscy razem skakali w jej rytm. Było dużo śmiechu i zabawy. Niestety, to był jeden z ostatnich takich wieczorów.

W końcu zrezygnowana Heather usiadła i postanowiła sama poczekać, aż chłopcom po prostu wyładują się baterie. Nagle spostrzegła na dywanie pokaźną niebieską plamę. Jej ciśnienie wzrosło. Zdenerwowała się. Zobaczyła, że ślad tuszu z długopisu ciągnie się do innego pokoju. Miała ochotę wszystkich porozstawiać po kątach – przecież dopiero co przeprowadzili się do tego domu i wszystko było nowe.

Niebieski jak smerf

W końcu zdenerwowana mama zlokalizowała odpowiedzialnego za to wszystko syna – jednego z trojaczków, Jacoba. W ręce miał zepsute pióro. Sam również bardzo się wybrudził. Chyba nie trzeba dodawać, że cierpliwość Heather była na krawędzi…

Bardzo się zdenerwowałam. Złapałam Jacoba i zabrałam go do łazienki, żeby jakimś sposobem go doczyścić. Mój mąż w tym czasie próbował wyprać jasnoniebieskie plamy na dywanie. Wtedy płakałam ze złości – byłam zmęczona i zdenerwowana. Naprawdę wkurzona. Naprawdę. Nie byłam tak zła na mojego syna, który był niebieski jak smerf, ale na siebie. Byłam wkurzona, że zostawiłam pióro tam, gdzie któryś z chłopaków mógł je dosięgnąć. Po godzinie Jacob był prawie czysty, a na dywanie pozostał niewielki ślad. Jeszcze w tym samym tygodniu wynajęliśmy profesjonalną firmę sprzątającą, ale nawet i ona nie dała rady.

Jacob odszedł, ale ślad pozostał

Ślad pozostał i za każdym razem, gdy Heather na niego spoglądała, działał jej na nerwy.

Wprawiało mnie to w złość. Zawsze pilnowałam się, żeby zostawiać takie rzeczy poza zasięgiem chłopaków, ale nie tym razem. Niemiłosiernie mnie to wkurzało

Jednak, pewnego dnia życie rodziny Duckworthów stanęło w miejscu. Dosłownie zamarło. Po dwóch miesiącach od tych wydarzeń okazało się, że Jacob ma raka. Dwa lata po wyniszczającej go powoli walce zmarł.

Ta niebieska plama wciąż była trochę widoczna. Po tym wszystkim stała się przypomnieniem mojej złości i frustracji z powodu czegoś tak banalnego i tak nieistotnego w całym schemacie życia…

Przejmujemy się błahostkami, zamiast cieszyć się tym, co mamy

Teraz Heather chciałaby, aby wszystkie mamy miały świadomość tego, że ich dzieci zawsze będą robiły bałagan, że wychowanie maluchów z pewnością jest bardzo frustrujące, a wraz z wiekiem pojawiają się coraz to nowsze problemy i wyzwania, ale większość z nich to naprawdę drobnostki.

„Niebieska plama” jest teraz dla Heather przypomnieniem tego, że życie z maluchami z pewnością jest pełne bałaganu, chaosu i nieporządku, ale warto przeżyć je na 100%, wykorzystując każdą wspólną chwilę. Jest też napomnieniem, że nie powinno się robić problemu z rzeczy nieistotnych i tak naprawdę nie mających wpływu na nasze życie. Liczą się nie rzeczy, a ludzie i nikt z nas nie powinien o tym nigdy zapominać.

„Pamiątka” na całe życie

Heather nazywa ten niebieski ślad „błogosławieństwem w przebraniu”. Przyznaje, że teraz mogłaby żyć z milionami takich plam, gdyby dzięki temu miała szansę spędzić z ukochanym synkiem chociaż jeden dzień więcej. Wciąż sprząta po swoich maluchach, ale teraz robi to z całkowicie innym nastawieniem.

To przykre, że dopiero trudne doświadczenia przypominają nam lub uświadamiają, że musimy doceniać każdy moment i w pełni go wykorzystywać, bo kiedyś może być za późno…

Źródła: faithit.com

Może Cię zainteresować