×

Syn uczestniczył w lekcjach online. Z ust nauczycielki padły wstrząsające słowa

Nauczyciele pokazali prawdziwe oblicze, o którym wielu rodziców nie miało pojęcia. Podczas nauczania zdalnego niejednej osobie puściły już nerwy. Nie ulega jednak wątpliwości, że dorośli powinni umieć kontrolować swoje zachowanie. Słowa: „Czemu tak się patrzysz bezmyślnie?”, „A co ty, niemowa czy głuchy?” nigdy nie powinny paść.

Złośliwe komentarze

Nauczanie zdalne trwa już tak długo, że wielu uczniów zapomniało jak dawniej wyglądała ich edukacja. Całe dnie spędzane przed ekranem komputera mają fatalny wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne dzieci i młodzieży. Już teraz specjaliści alarmują, że mamy do czynienia z epidemią depresji wśród młodzieży. Niestety okazuje się, że nauczyciele, którzy powinni wspierać dzieci w tym trudnym czasie, nie zawsze stają na wysokości zadania.

Rodzice, którzy przebywają w domach wraz ze swoimi dziećmi niejednokrotnie są świadkami tego, jak prowadzący lekcje stosują skandaliczne metody wychowawcze. Złośliwe komentarze i docinki w stosunku do uczniów są częstsze niż mogłoby się wydawać.

37-letnia Ewa, mama dwóch chłopców podczas enauczania miała okazję przekonać się, co drzemie w nauczycielach. Jej młodszy syn, który ma 9 lat nie ma problemów w szkole, a jego lekcje przebiegają w zdrowej atmosferze. Inaczej jest w przypadku starszego syna, uczęszczającego do szóstej klasy. Kobieta nie ma wątpliwości, że zachowanie nauczycielki angielskiego nie jest prawidłowe.

Nauczyciele pokazali prawdziwe oblicze

Ewa opowiada w rozmowie z WP Kobieta, że już kilka razy słyszała, jak anglistka w nieprzyjemny sposób odzywa się do dzieci. Kobieta mówiła:

Czemu tak się patrzysz bezmyślnie? Ty to chyba jesteś z innej planety.

Mama cię najwidoczniej nie wychowała dobrze, skoro jesz na lekcji. A co ty, niemowa czy głuchy?

Matka chłopca uważa, że takie słowa mają ogromną siłę działania i mogą mieć długotrwały wpływ na dzieci.

Niby nic, niby nie padają wyzwiska czy obraźliwe słowa. Ale gdy z boku słyszy się, jak nauczyciel przez całą lekcję sączy jad, który słyszą dzieci tak wrażliwe, podatne na krytykę i opinie osób dorosłych, to wyobrażam sobie, jak te młode serca gasną, jak niszczona jest w nich pewność siebie.

Początkowo kobieta nie chciała zgłaszać sprawy do dyrekcji. W pewnym momencie jednak miarka się przebrała.

Oczywiście, nie poleciałam od razu z tą sprawą do dyrekcji. Chwilę poczekałam, bo wiadomo, jest pandemia, nastały nowe realia, inaczej wyglądają lekcje, nauczyciele mogą być bardziej zestresowani. Dzieci też są rozbrykane, nie do końca skupione na nauce. Jednak po miesiącu uznałam, że to niedopuszczalne, by nauczyciel w taki sposób odzywał się do uczniów.

Takich sytuacji przybywa

Nie ulega wątpliwości, że długotrwała izolacja jest niezwykle trudnym doświadczeniem zarówno dla dzieci jak i ich opiekunów. Niemniej jednak pewne zdania są niewybaczalne. Sformułowania: „Nie gap się, jakbyś miał jakąś chorobę”, „Czy ty masz problem z głową, żeby takie bzdury mówić?” zdecydowanie nie licują z postawą nauczyciela.

W związku z tym, Ewa zgłosiła sprawę wychowawcy. Rezultat tego kroku był niespodziewany. Na następnych zajęciach anglistka zapytała chłopca, czy na pewno rozumie, co jest zadane. Oświadczyła, że jeśli dziecko nie rozumie, to może zawołać mamę i wtedy to jej doprecyzuje o co chodzi. Widząc, że kobieta jest uprzedzona do jej syna, 37-latka poszła do dyrekcji. Rozmowa dyscyplinująca przyniosła oczekiwane skutki. Nauczycielka zaczęła zachowywać się bardziej znośnie, jednak wciąż można w jej postawie wyczuć niechęć do uczniów.

Szkolne koszmary

Z podobną sytuacją miała do czynienia Paulina. Syn kobiety niejednokrotnie skarżył się jej na swoją polonistkę. Mówił, że ta jest niemiła i ewidentnie traktuje go gorzej niż innych. Na początku matka chłopca sądziła, że 11-latek przesadza. Zdała sobie sprawę jak bardzo się myliła, gdy rozpoczęły się zajęcia zdalne.

Z początkiem lekcji zdalnych rozpoczął się nasz koszmar. Zrozumiałam, że skargi mojego syna na polonistkę nie były bezpodstawne. Mieszkamy na wsi i mamy tutaj problem z zasięgiem, często zrywa nam połączenie internetowe. Przez to syn kilka razy nie usłyszał, jakie zadanie ma zrobić albo co jest zadane. Pewnego razu, gdy ta sytuacja się powtórzyła, polonistka powiedziała mu przy całej klasie: „Innym działa internet i komputer, tylko tobie jak zwykle nie. Co jest z tobą nie tak?”.

Matka 11-latka nie mogła uwierzyć, że nauczyciel zwraca się do dziecka w tak agresywny sposób.

Siedziałam obok syna i nie mogłam uwierzyć, że doświadczony pedagog tak zwraca się do ucznia. Potem jeszcze padały komentarze takie jak: „Czy ty jesteś jakiś opóźniony? Przez ciebie całej klasie muszę powtarzać drugi raz to samo”, „Nie wiesz, co się dzieje na lekcji, ale to nie jest mój problem. Trzeba było się skupić i uważać, co mówię”. Pani nie krzyczała, ale wyładowywała negatywne emocje poniżającymi docinkami.

Złe doświadczenia z nauczycielką sprawiły, że syn Pauliny zraził się do lekcji on-line i nie chce w nich uczestniczyć.

Źródła: kobieta.wp.pl
Fotografie: Twitter

Może Cię zainteresować