×

Na pogrzeb swojego męża założyła sukienkę. Komentarz teściowej był okrutnuy

Żałoba to bardzo osobista i wręcz intymna sprawa. Są jakieś społeczne oczekiwania co do tego, przez ile powinniśmy opłakiwać stratę najbliższej osoby. Jednak każdy przeżywa to na własny sposób. Swoje historie opowiedziały młode wdowy.

Młode wdowy. Nikt nie nauczy nas radzić sobie ze stratą

Stracić męża w młodym wieku to ogromna tragedia. Nikt nie jest na to przygotowany. Niestety te kobiety musiały zmierzyć się nie tylko ze śmiercią ukochanego, ale także z nieprzyjemnymi komentarzami. Z jakiegoś powodu inni byli przekonani, że dobrze wiedzą, ile powinny opłakiwać męża i znów zacząć się śmiać. O swoich przeżyciach opowiedziały w rozmowie z portalem „Ofemini”.

Agata, 28 lat

Agata to najmłodsza bohaterka artykułu o młodych wdowach. Z ukochanym pobrała się zaraz po studiach, kiedy oboje byli 25-latkami. Nie spodziewała się, że Marcin zginie zaledwie rok później. Mąż zginął w wypadku samochodowym, więc nie mogła się do tego przygotować ani pożegnać. Do teraz nie pamięta pierwszych chwil po jego śmierci:

Totalnie się załamałam, byłam otępiała, brałam silne leki uspokajające, przez co cały czas spałam. Rodzina, przyjaciółki, wszyscy chcieli mi pomóc, ale nie wiedzieli jak. Zorganizowali pogrzeb, poinformowali o jego śmierci na Facebooku, ja w ogóle nie brałam w tym udziału. Miałam wrażenie, jakby cały czas było ciemno. Z pogrzebu pamiętam tylko tyle, że mama trzymała mnie za rękę. Rodzice byli i są dla mnie największym wsparciem

Mimo dwóch lat od wypadku, nadal się nie pozbierała. Chodzi na terapię i bierze antydepresanty. W ogóle nie pamięta złych chwil spędzonych z mężem i nadal bardzo tęskni:

Są takie momenty, kiedy smutek powraca tak bardzo, że czuję fizyczny ból. Kiedy przypomni mi się jakaś rzecz, którą robiliśmy razem, żart z którego się śmialiśmy, albo ktoś ze znajomych wybiera się na wakacje do miejsca, w którym byliśmy. Do tego dochodzi poczucie, że jestem słaba, że nie zniosłam tej żałoby z godnością, nie byłam wsparciem dla jego rodziny, po prostu się rozpadłam

Przez ostatnie dwa lata nosi w sercu żałobę. Ostatnio jedna ze znajomych zapytała, ile jeszcze zamierza tak żyć:

Widziałam, że od razu pożałowała tego pytania, ale nie mam do niej pretensji. Wiem, że wiele osób z mojego otoczenia jest już zmęczonych moim ciągłym smutkiem. Nie winię ich, ja też mam dość. Chciałabym zacząć normalnie żyć, cieszyć się z małych rzeczy, pójść na rower, może na imprezę. Wiem, że wiele osób myśli, że jestem jeszcze młoda, poznam kogoś innego. Marcin był moim pierwszym partnerem, ciężko mi myśleć o tym, że miałby mnie dotykać ktoś inny. Nie chcę być całe życie sama, ale boję się o nim zapomnieć

Młode wdowy. Marlena, 39 lat

W przypadku Marleny wszystko wyglądało inaczej. Jej mąż zmarł, kiedy miała 34-lata. To nie była nagła śmierć – mąż przez dwa lata chorował na nowotwór. Na początku choroby nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że może nie wyzdrowieć. Jednak gdy choroba postępowała, życie z jej mężem stało się bardzo trudne:

Czytałam niezliczoną ilość książek i artykułów o tym, jak wspierać chorego, co mówić, czego nie mówić, co robić. Kiedy było coraz gorzej, on był nerwowy, wykończony po chemii, wściekły na cały świat, co często odbijało się na mnie. Pytanie “dlaczego ja”, “dlaczego my” zadawałam sobie, kiedy chorował, nie po jego śmierci. To jest coś, do czego trudno się przyznać, nawet przed samą sobą, o czym nie wypada głośno mówić, ale kiedy odszedł, w pewien sposób poczułam ulgę. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie

Marlena przyznaje, że po wszystkim, miała ogromne poczucie wstydu. Chwilami miała wrażenie, że jest złą osobą, bo nie rozpaczała po mężu. Wydawało się jej, że wszystkie łzy wypłakała jeszcze za jego życia. Niestety, inni mieli oczekiwania, co do jej zachowania po śmierci ukochanego:

Komentarze teściowej, że na pogrzeb założyłam krótką sukienkę, więc pewnie szukam już następnego. Miałam poczucie, że wiele osób mnie żałuje, ale i ocenia. Jak być młodą wdową? Po jakim czasie wypada się ponownie śmiać? Pójść do restauracji, wypić wino z przyjaciółkami i nie rozmawiać na jego temat? Kiedy wypada zacząć chodzić na randki, czy w ogóle wypada?

Nikt nie ma gotowej odpowiedzi na takie pytania. Marlena tęskniła za mężem, ale tęskniła także za swoim dawnym życiem. Przed chorobą męża była bardzo towarzyska i często podróżowała. Czasem ma wrażenie, że to samolubne, ale przyszedł czas, by ruszyć do przodu:

Żyję normalnie, od niedawna mam nowego partnera. Czasem nie myślę o mężu przez wiele dni, kiedy się na tym łapię, mam wyrzuty sumienia. Najgorsze jest to, że czasem zmuszam się do tego, żeby pamiętać czasy przed chorobą, kiedy byliśmy szczęśliwi. Jakby te trudne, straszne chwile całkowicie pożarły wszystko co dobre. Staram się pielęgnować w sobie te wspomnienia. Nasze małżeństwo i on zawsze będą częścią mnie i mojego życia. Jednak już nie myślę o sobie, jako o wdowie, nie określam się w ten sposób. Chcę iść do przodu.

Młode wdowy. Dorota, 35 lat

Dorota straciła męża 5 lat temu. Jak sama mówi – to była miłość od pierwszego wejrzenia. Był od niej kilka lat starszy i bardzo imponowało jej, że sam dorobił się wysokiego stanowiska. Wszystko potoczyło się szybko, wspólne mieszkanie po kilku miesiącach, a a po roku ślub. Później pojawiło się dziecko. Niestety, życie Doroty nie było sielanką, a jej mąż był alkoholikiem:

Kochałam go, ale cierpiałam przez niego. Były piękne, romantyczne momenty, ale i takie, kiedy płakałam przez całą noc, kiedy wiedziałam, że znowu pije z kolegami. Siedziałam z dzieckiem w domu, kiedy się nie odzywał, nie wracał do domu na noc, bałam się, że coś mu się stanie. I stało się. Jakbym to “wykrakała”. To jest dziwne i przerażające, bo kiedy nad ranem zadzwonił telefon, wiedziałam

Kiedy zginął ukochany Doroty, ich córka miała 4 latka. Nie miała pojęcia, co powiedzieć jej i całej rodzinie. Nie wiedziała, jak poradzi sobie z dzieckiem, bo nigdy nie pracowała zawodowo. Całą swoją uwagę skupiła na dbaniu o córkę:

Znajoma, która dowiedziała się o mojej sytuacji, pomogła mi znaleźć pracę, nie zarabiałam dużo, ale to mnie uratowało. Musiałam wyjść z domu, wziąć się w garść. To dziwne, ale ulgę dawało mi przebywanie między ludźmi, którzy go nie znali. Skupienie się na czymś innym, chociaż przez chwilę niesłyszenie powtarzanego przez wszystkich słowa “tragedia”. Sprzedałam jego mieszkanie i wyprowadziłam się z córką do mniejszego

Dorota sprzedała mieszkanie, bo nie mogła przebywać z rzeczami męża. Przez jego ubrania i wspólne zdjęcia miała przed oczami wizje jego śmierci. Cały czas myślała o tym, że musi być silna. Smutek i żałoba przyszły dopiero po roku:

Wtedy uświadomiłam sobie, że nigdy go już nie zobaczę, nie dotknę. Nagle zaczęłam płakać i nie mogłam przestać. Po wypadku ludzie mi współczuli, ale nie rozumieli tego, przez co przechodzę. Myślę, że część osób patrzyła z wyrzutem na to, że tak szybko się pozbierałam, nie okazywałam tego, że cierpię. W końcu przyjaciółka namówiła mnie, żebym poszła do psychologa. Z terapeutką zaczęłam rozmawiać nie o jego śmierci, ale o naszym życiu. Dopiero ona uświadomiła mi, że byłam żoną alkoholika, że muszę przepracować najpierw tę traumę, żeby mieć miejsce na smutek i żałobę

Teraz, po pięciu latach pogodziła się z tym, co ją spotkało. Chociaż nie jest jeszcze gotowa, żeby znów się umawiać. Na razie wspomina tylko dobre chwile z mężem i dba o to, żeby ich córeczka pamiętała o tacie:

Często rozmawiam o nim z córką, chcę, żeby go pamiętała. Wiem, że mimo wszystko bardzo ją kochał. Chciałabym związać się z kimś innym, znowu się zakochać. Niedawno założyłam sobie profil na portalu randkowym. Trochę boję się tego, jak ktoś zareaguje na moją historię, czy się nie wystraszy, nie będzie mnie oceniał. Wiem, że ludzie są różni, każdy ma swoją historię, każdy coś przeżył. Trzeba cieszyć się z tego co jest i iść dalej

_________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować