W mieszkaniu jej męża znaleziono rozkładające się ciało. Była pewna, że to on
W mieszkaniu na warszawskim Ursynowie odnaleziono rozkładające się zwłoki 60-letniego mężczyzny. Przeprowadzono identyfikację ciała, a następnie pochowano w rodzinnym grobie. Jakież było zdziwienie bliskich 60-latka, kiedy niedługo po pogrzebie zobaczyli mężczyznę „na mieście”. Okazało się, że pan Jarosław został pogrzebany za życia. Jak doszło do tak fatalnej pomyłki?
Pogrzebany za życia
W kwietniu tego roku policja przyjechała na interwencję do jednego z mieszkań przy metrze Ursynów. Służby wezwali sąsiedzi, którzy skarżyli się na nieprzyjemny zapach dochodzący z mieszkania. Policja dostała się do środka, wyłamując zamki. Odnaleziono ciało 60-letniego mężczyzny w stanie zaawansowanego rozkładu. W trakcie przeszukiwania mieszkania policja odnalazła prawo jazdy właściciela mieszkania.
Jednocześnie o całym zdarzeniu powiadomiono byłą żonę pana Jarosława. Kobieta wyznała na łamach gazety „Wyborczej”, że jeden z policjantów przekazał jej, że ciało zdążyło się rozłożyć i „nie byłaby w stanie go rozpoznać”. Dodatkowo nikt nie zmuszał jej do identyfikacji zwłok, więc finalnie kobieta tego nie zrobiła.
Rzecznik mokotowskiej policji przekazał dziennikarzom, że bliska zmarłemu osoba obejrzała ciało i potwierdziła jego tożsamość. Jak się okazuje, mężczyzna został pogrzebany za życia.

„Ci patrzyli na mnie jak na ducha”
60-latka pochowano w rodzinnym grobie tuż obok jego rodziców po wcześniejszej kremacji zwłok. Natomiast mieszkanie, w którym znaleziono zwłoki oczyściła firma sprzątająca. Dodatkowo zaczęły pojawiać się osoby zainteresowane kupnem.
Wydawałoby się, że sprawa jest zamknięta. Jednak jakiś czas po pogrzebie w mieszkania na Ursynowie pojawił się rzekomo pochowany pan Jarosław.
Moje drzwi wyglądały jak po włamaniu i miałem do naprawy framugę. W środku było pusto, a panujący zapach był nie do zniesienia. Spotkałem kolegów, a ci patrzyli na mnie jak na ducha. Nie miałem pojęcia, co się stało, kiedy mnie nie było
– powiedział dziennikarzom „Wyborczej” 60-latek.
Osobista tragedia mężczyzny
Jak się okazało, mężczyzna przebywał w areszcie za uchylenie się od obowiązku płacenia alimentów. Przed odsiadką przekazał klucze do swojego mieszkania swojemu bezdomnemu koledze, który był wtedy w potrzebie. Mężczyzny nie widziano od jakiegoś czasu więc prawdopodobnie to jego prochy spoczywają w rodzinnym grobie pana Jarosława.
Wszyscy znajomi mówią mi teraz „cześć, nieboszczyk”, „hej, zmartwychwstaniec”, ale ta historia wcale nie jest zabawna
– dodał pan Jarosław.
Dla pana Jarosława to osobista tragedia, ponieważ zmarł jego dobry przyjaciel. Jednocześnie mężczyzna jest zmuszony do przeprowadzenia prochów kolegi na cmentarz w Mrągowie. Niestety na chwile obecną po prostu go na to nie stać. Decyzją Sądu Okręgowego pogrzebanego za życia mężczyznę przywrócono do świata żywych.
Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić:
@redakcja@popularne.pl