×

Malutki Mikołaj ma coraz mniej czasu. Jego zrozpaczona mama błaga o pomoc

Mikołaj Smol ma zaledwie 3 lata, a już przyszło mu stoczyć w swoim życiu wyjątkowo ciężką walkę. W grudniu w jego oczku wykryto guza. Niestety, szybko sprawdził się najczarniejszy z możliwych scenariuszy – nowotwór złośliwy zwany inaczej siatkówczakiem. Teraz rodzina robi wszystko, aby pomóc chłopczykowi. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że toczą walkę z czasem, bo jeśli rak da przerzuty, na pomoc może być już za późno. Najbliżsi Mikołaja proszą o pomoc, której udzielić można tutaj.

Czarna plamka na oku, która wzbudziła niepokój mamy

Zaczęło się od czarnej plamy, którą mama Mikołaja zauważyła w jego oczku. Przerażona kobieta, która przeczytała niegdyś artykuł o chłopcu cierpiącym na nowotwór oka, niemal natychmiast zabrała synka do okulisty. Bała się, że śmiertelnie niebezpieczna choroba mogła dotyczyć także jej dziecka. Jej obawy szybko się potwierdziły. Z gabinetu lekarza oboje wychodzili już z podejrzeniem nowotworu i skierowaniem na szczegółowe badania do szpitala.

W czasie, kiedy inni szykowali się do świąt, my pakowaliśmy nasze rzeczy i jechaliśmy do szpitala ze słowem „nowotwór” na skierowaniu! – mówi mama Mikołaja, Agnieszka

USG potwierdziło najgorszy możliwych scenariuszy – nowotwór złośliwy oka zwany inaczej siatkówczakiem

Nie mogłam uwierzyć. Jak to? Mój mały synek dopiero co zaczyna życie, a już musi mierzyć się z tak potężnym wrogiem? – mówi z niedowierzaniem mama chłopca

Siatkówczak – co to takiego?

Nowotwór oka zwany inaczej siatkówczakiem lub retinoblastomą to rzadko występujący nowotwór dziecięcy – w Polsce odnotowuje się każdego roku zaledwie 22-27 przypadków zachorowań. Ze względu na to, że jest tak rzadko spotykana, lekarze bardzo często wykluczają możliwość występowania tego schorzenia zakładając, że przyczyną jest larwa tasiemca czy wada wrodzona. Siatkówczak najczęstszy wewnątrzgałkowy nowotwór złośliwy, który daje przerzuty, dlatego liczy się każdy dzień – zwłaszcza że, dzieci dobrze reagują na chemioterapię. Szybkie rozpoczęcie leczenia daje niemal 100 procentową szansę na zwalczenie niebezpiecznej choroby.

“Mamo, powiedz, czy Mikołaj umrze?”

Kiedy mama Mikołaja wróciła ze szpitala, musiała powiedzieć najbliższej rodzinie, że jej synek jest bardzo poważnie chory. Pamięta jak dziś moment, w którym o stanie zdrowia synka poinformowała swojego starszego syna. Pamięta jak dziś moment, w którym chłopiec zapytał, „czy Mikołaj umrze?”. Prawdopodobnie już nigdy tego nie zapomni…

siepomaga.pl

siepomaga.pl

Początek chemioterapii

Mikołaj został poddany chemioterapii jeszcze w grudniu.

Im częściej jeździmy do szpitala, tym Mikołaj jest coraz bardziej przerażony. W drodze na oddział cały czas powtarza, żebyśmy go tam nie zostawiali. Kiedy już jesteśmy w szpitalu, nie odstępuje mnie na krok, chowa się za moimi plecami i z całej swojej dziecięcej siły ściska moją rękę. Płacze, prosi mnie, żebym go stamtąd zabrała, a mi pęka serce, bo wiem, że nie mogę tego zrobić – mówi mama chłopca

Wciąż jest nadzieja na uratowanie oczka Mikołaja

Aktualnie Mikołaj jest w trakcie drugiego cyklu chemioterapii, którą znosi coraz gorzej. Jak odnoszą się do tego lekarze? Twierdzą, że „najwyżej straci oczko”, z czym nie może pogodzić się mama 3-latka. Wciąż jest jednak nadzieja.

Utrzymuję kontakt z rodzicami dzieci chorych na siatkówczaka, którym udało się wyjechać na leczenia do USA! Niektórym z nich w Polsce wyznaczono już termin operacji usunięcia oka. W Stanach nikt nawet o tym nie mówi. Nam również obiecano uratowanie oczka Mikołaja. W Polsce nikt nie jest w stanie tego obiecać

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Amerykańscy lekarze mają znacznie większe doświadczenie w leczeniu siatkówczaka. Jednym ze specjalistów, którzy uratował nawet najbardziej skomplikowane przypadki nowotworu oczu, jest dr Abramson. Co najważniejsze, jego metoda leczenia polega na tym, że podaje chemię bezpośrednio na guza unikając tym samym wyniszczania całego organizmu w przeciwieństwie do polskich metod leczenia.

Odchodzę od zmysłów, tracę grunt pod nogami. Wieczorami tulę moje dziecko do snu i słyszę słowa, które wciąż brzmią w mojej głowie – “Mamo, chroń mnie…”

Ogromny koszt leczenia

Mikołaj dostał już kwalifikację do leczenia w nowojorskiej klinice. Ostatnią przeszkodą na drodze do uratowania oczka i życia chłopczyka jest ogromny koszt leczenia, który został wyceniony na milion złotych! Rodziców nie stać na opłacenie tak ogromnej sumy, dlatego proszą o pomoc, ponieważ zdają sobie sprawę, że nowotwór nie będzie czekał, aż zgromadzą niezbędne środki.

Płaczę nocami, żeby Mikołaj nie widział moich łez. Wtedy powtarzam sobie słowa: „Synku, będę Cię chronić i zrobię wszystko, co mogę, żebyś tylko był zdrowy”. Ta obietnica sprawia, że jestem tutaj, że proszę Cię o pomoc. Tylko z Tobą będziemy mogli znaleźć się w miejscu, w którym czeka ratunek – dodaje mama Mikołaja

Pamiętajcie, że liczy się każda pomoc. Pamiętajcie, że razem możemy więcej.

Pomóc można tutaj.

W imieniu mamy i najbliższych Mikołaja, dziękujemy!

Może Cię zainteresować