×

Do Kasi zadzwonił telefon. Usłyszała od siostry, że jej mąż nie żyje

31-letni Marek Mieczkowski robił to, co kochał – był policjantem w Chełmnie w województwie kujawsko-pomorskim. Od zawsze chodził do pracy z uśmiechem na twarzy i nie wyobrażał sobie siebie w żadnym innym zawodzie. Służbę w policji rozpoczął 1 lutego 2007 roku. Mężczyzna był nie tylko wzorowym funkcjonariuszem, ale także i mężem. Jak zaznacza jego 28-letnia żona Katarzyna, „mogła liczyć na niego nawet w środku nocy”. Niestety, dzisiaj nie ma go już wśród nas. Znaleziono go martwego w rowie na drodze krajowej nr 55 w miejscowości Wabcz. Mężczyzna pozostawił żonę i osierocił dwójkę dzieci. Jak dokładnie zginął? Póki co nie wiadomo.

Okoliczności, w jakich doszło do śmierci policjanta

W czwartek dostał radiowóz, ale w piątek 13-go musiał jechać na motorze w tę ulewę. Nie wiadomo jak zginął, znaleziono go martwego w rowie – mówi zdruzgotana całą sytuacją żona zmarłego policjanta, Katarzyna

Do zdarzenia doszło 13 lipca bieżącego roku. Kobieta wspomina, że nikt jej nie powiadomił o tym, co się przydarzyło. O tragicznej śmierci męża, do której doszło pod Chełmnem, dowiedziała się dopiero od siostry, która o znalezionych zwłokach usłyszała w radiu.

Dojechałam na miejsce sama. Pozwolili mi do niego podejść i złapać za rękę. Dołowało mnie to, że on leży przykryty czarnym workiem i nic się nie dzieje. Kilka godzin czekaliśmy na przyjazd prokuratora i komendanta wojewódzkiego – dodaje Katarzyna

Stypa, na której nie zjawił się praktycznie nikt

Marek został już pochowany. Jego żona niejednokrotnie podkreślała, że chciałaby, aby po pogrzebie męża najbliżsi mężczyzny udali się do niej na stypę. Dzień wcześniej okazało się jednak, że nic z tego. To wtedy zadzwonił marka przełożony i oznajmił, że funkcjonariusze dostali zakaz przychodzenia. Zjawili się tylko nieliczni. Co z resztą? Jak się okazuje wraz z kierownictwem wybrała się na obiad, który miał miejsce gdzie indziej. Na uwagę w tym przypadku zasługuje coś jeszcze. Otóż przełożony zapewniał, że rodzina tragicznie zmarłego policjanta nie zostanie pozostawiona bez wsparcia. Na zapewnieniach się jednak skończyło.

Żal do przełożonych

Wdowa po zmarłym funkcjonariuszu wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią męża. Nie ukrywa, że ma żal do jego zwierzchników, o czym świadczy jej pytanie.

Kto w taką ulewę wysłał mojego męża na patrol motocyklem?

Odpowiedzi nie otrzymała. Powód okazuje się być w tym przypadku żałosny, ponieważ przełożeni zmarłego mężczyzny są na urlopach.

Pogoń za statystykami. „Tabelki zabiły mi męża”

Głos w tej sprawie anonimowo zabrał jeden z policjantów, który udzielił krótkiego wywiadu dla fakt.pl.

Większość złych rzeczy, które dzieją się w policji jest wynikiem pogoni za statystykami. Motocykle muszą wyjeździć określoną liczbę kilometrów w danym miesiącu, a przełożeni na siłę próbują utrzymać te statystyki. Nikt przy planowaniu służby motocyklowej nie posiłkuje się prognozami pogody

Katarzyna nie pozostawiła tej odpowiedzi bez komentarza.

Wychodzi na to, że to tabelki zabiły mi męża

Choć to przerażające, ciężko się z nią w tym przypadku nie zgodzić.

Wspomnienia wracają

Teraz żona z płaczem wspomina tragiczny wypadek swojego męża.

Od poniedziałku mieliśmy zacząć urlop. Pojechał na patrol na motocyklu, chociaż lało jak z cebra. Teraz ma wieczne wakacje w niebie

Bliscy zmarłego funkcjonariusza zostali już objęci opieką psychologa

Może Cię zainteresować