Zabił swoją żonę, a później chciał odebrać sobie życie. Jego zeznanie wstrząsnęło ludźmi
Czasami dobrzy ludzie, dotkliwie doświadczeni przez los, nie wytrzymują i robią bardzo złe rzeczy. Tak było właśnie w tym przypadku. Jednak, nawet mimo najtrudniejszych okoliczności, nie powinni uniknąć kary…
Wyniszczająca choroba
Wspólnie przeżyli 40 pięknych lat. Mieszkali w małym domku w jednej z podkarpackich wsi i wychowali czworo dzieci. Nie mieli zbyt dużo, ale się kochali i to było dla nich najważniejsze. Ich szczęście przerwała choroba. Jan dostał wylewu i od tego czasu zmagał się z niedowładem połowy ciała, a Wanda zachorowała na Parkinsona, który całkowicie ją zmienił. Mąż mimo swoich problemów zdrowotnych musiał się nią opiekować, co nie było łatwe.
Miejscowi w rozmowie z Faktem twierdzili, że Jan był załamany sytuacją, a do jednego z sąsiadów miał powiedzieć, że nie wie, jak długo jeszcze wytrzyma. Kobieta często krzyczała, nie chciała jeść, ani przyjmować leków. Cierpiała i była nie do zniesienia. W ciągu dnia jeden synów starał się pomagać rodzicom, ale ze względu na pracę, nie zawsze było to możliwe.
Nie wytrzymał
Jan postanowił w końcu, że pora ulżyć cierpieniom żony i swoim. Wziął nóż i zadał kobiecie cios prosto w serce. Następnie kilkakrotnie ranił siebie, próbując popełnić samobójstwo. Parę odnalazł syn i to on wezwał pomoc. Rany Jana okazały się być niewystarczające, aby pożegnać się z tym światem. Uratowano go. Pierwsze wyjaśnienia złożył jeszcze w szpitalu.
Wyrok
Te przerażające sceny miały miejsce w czerwcu ubiegłego roku. Jednak dopiero kilka dni temu zapadł wyrok w sprawie tego morderstwa. Sąd w Krośnie zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary ze względu na opinie biegłych, którzy stwierdzili, że Jan nie do końca był w stanie pokierować swoim postępowaniem. 66-latek został skazany na 6 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna w czasie rozprawy płakał i powtarzał tylko: „Nie wytrzymałem. Nie mogłem postąpić inaczej”.
*Zdjęcia mają charakter poglądowy