×

Para młoda zjawiła się, by zaprosić kuzynkę na ślub. Sandra odmówiła, słysząc ich słowa

Czerwiec to miesiąc, który wyjątkowo ukochali sobie narzeczeni. Co ich do tego przekonuje? Na pewno przysłowiowa literka „R” w nazwie miesiąca, ale i sama ciepła aura, która powoduje, że nie trzeba martwić się teoretycznie o pogodę. Do tego to miesiąc, gdy ludzie jeszcze nie decydują się na urlopy, a co za tym idzie, więcej gości może pojawić się na ślubie.

Wydatki, nie tylko dla pary młodej

Gdy dostajesz zaproszenie, zastanawiasz się od razu, czy się zgodzić. Jeśli potwierdzisz swój udział, musisz wygospodarować pieniądze na prezent. No właśnie i tu się zaczynają schody. Bo jak oszacować to, ile powinno się włożyć do „koperty”? Co wypada, a czego broń Boże zrobić się nie powinno?

Niejednemu psu na imię Burek

Prawda jest oczywiście taka, że najlepiej byłoby dać młodej parze tyle, na ile nas stać, ale uwzględniając to, żeby zakochanym zwróciło się za tzw. „talerzyk”. Różne szkoły mają różne teorie, ale to, co przed chwilą przeczytałeś, najogólniej rzecz biorąc ma zastosowanie i ludzie chętnie z tego korzystają. Do tego jednak dochodzą jeszcze inne kwestie – czy jesteś dalszą, a może bliższą rodzinę? Jesteś bratem, chrzestnym, mamą, a może świadkiem. Mówiąc wprost: jeśli zakładać, że za talerzyk para płaci za jeden dzień wesela 200 zł, to adekwatnie tyle powinno się dać w kopercie za jedną osobę. Idziesz na wesele z kimś? Najbezpieczniej dać 400 zł plus tzw. nadwyżkę, bo przecież nieelegancko dać co do grosza.

Inna szkoła z kolei mówi, że nie wypada dać tylko za „talerzyk”. Przecież do tego dochodzi alkohol, w czymś para młoda pojawiła się na weselu, a i orkiestra radośnie przygrywa do tańca. Czasem możemy skorzystać z atrakcji, choćby takich, jak popularna ostatnio fotobudka. I właśnie dlatego to wypada uwzględnić w podarunku dla pary młodej.

Z jeszcze jednej strony, młodzi powinni zdawać sobie sprawę, że dla gości to także jest spory wydatek: ubiór, dojazd, a czasem nawet opiekunka, która zajmie się tego dnia dzieckiem. Warto serdecznym okiem spojrzeć na obie strony, aby móc najzwyczajniej w świecie cieszyć się z tego dnia.

Czasem jednak dochodzi do nieporozumień…

Zaproszenie na ślub dostałam trzy tygodnie przed weselem. Nie do końca wiedziałam, jak mam się zachować, bo mam 3-letnią córkę, której nie chciałabym zabierać na taką uroczystość, bo i ona by się męczyła, ale i ja bym nie odpoczęła. Moja kuzynka pojawiła się z narzeczonym dosłownie tylko na pięć minut, aby przekazać mi zaproszenie. Było miło, ale w jednej chwili powiedziała mi tak: „Sandra, tylko nie odwal maniany i nie bierz małej. To dodatkowe koszta dla nas, a poza tym nie chcę biegających dzieci pod nogami. Nie kupuj nam też jakiegoś blendera, tylko daj kaskę, bo zbieramy na wakacje. Wiem, że idziesz sama, ale 200 złotych to się już nie daje. Nie te czasy”.

No mnie wryło. Bo moja kuzynka dobrze wiedziała, że jestem samotną mamą i nie mam takiej możliwości, aby 3 tygodnie przed weselem poprosić moją mamę, aby przyleciała z Anglii, żeby popilnować dziecka. Wstawka z pieniędzmi także nie było zupełnie potrzebne. Zrobiło mi się przykro

Pisaliśmy artykuł o nietypowej prośbie pary młodej, ale czy takie mówienie wprost nie jest przesadą?

Może Cię zainteresować