„Samolot spadał. Ciała ludzi były na suficie”. Wstrząsające relacje pasażerów
Mówi się, że samoloty to najbezpieczniejszy środek służący do przemieszczania. Z pewnością coś w tym jest, bowiem do katastrof lotniczych dochodzi wyjątkowo rzadko. Kiedy jednak coś już się wydarzy w powietrzu, szanse na przeżycie diametralnie spadają. O prawdziwym szczęściu w nieszczęściu mogą mówić pasażerowie czwartkowego lotu Air Canada do Australii. Co takiego tam się wydarzyło?
Samolot wpadł w „nieprzewidziane i nagłe turbulencje” na wysokości 11 tys. metrów około 960 km od Honolulu
Boeing 777, na pokładzie którego było prawie 300 osób, zmuszony był awaryjnie lądować na Hawajach. W wyniku turbulencji obrażenia odniosło łącznie 37 osób. Wśród nich były zarówno dzieci, jak i osoby starsze. Po wylądowaniu poszkodowani trafili do szpitali, gdzie okazało się, że co najmniej dziewięć z nich ma poważne obrażenia.
Wstrząsające relacje
Samolot po prostu spadał. Gdy zaczęły się turbulencje, obudziłam się i spojrzałam, czy dzieci są zapięte. Następną rzeczą, którą widziałam, były dosłownie ciała na suficie samolotu – relacjonowała agencji AP jedna z pasażerek
Pasażerka samolotu opowiadał, że jedna z osób w momencie turbulencji nie była przypięta pasami bezpieczeństwa w związku z tym kilkukrotnie uderzyła głową w sufit maszyny.
Mnóstwo krwi wokoło, to było naprawdę straszne – dodawał inny z pasażerów.
Jak to możliwe, że pasażerowie aż tak bardzo ucierpieli w skutek turbulencji? Z relacji podróżujących wynika, że spadający samolot nagle przekręcił się na bok, co zapoczątkowało mrożące krew w żyłach sceny.