×

Emilewicz publicznie przeprasza i tłumaczy się z wyjazdu z synami na narty

Emilewicz tłumaczy się z nart, na które wyjechała z synami mimo wprowadzonych przez jej własny rząd obostrzeń. Postanowiła wzruszyć Polaków uczuciami rodzinnymi.

Narodowa kwarantanna

W ramach obowiązującej w Polsce „narodowej kwarantanny” zamknięte pozostają sklepy poza sprzedającymi artykuły pierwszej potrzeby, hotele, lokale gastronomiczne i stoki narciarskie, dla wszystkich oprócz zawodowych sportowców. Ograniczenia miały potrwać do 17 stycznia, ale zostały przedłużone do końca miesiąca.

Polakom zaczynają puszczać nerwy, zwłaszcza gdy widzą, jak rządzący beztrosko podchodzą do wprowadzanych przez samych siebie obostrzeń. Politycy Zjednoczonej Prawicy ostentacyjnie łamią reżim epidemiczny podczas imprez Radia Maryja, a prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, podczas mszy za zmarłą 8 lat temu mamę, pokazał, jak się nie przejmuje dystansem społecznym i limitem osób w kościołach.

W międzyczasie była wicepremier Jadwiga Emilewicz wybrała się na narty z synami, chociaż stoki były zamknięte dla amatorów. Postanowiła wzruszyć Polaków uczuciami rodzinnymi. W wywiadzie dla portalu Interia prosiła o zrozumienie, twierdząc, że górę wziął u niej instynkt macierzyński:

Popełniłam błąd i bardzo za to przepraszam. Politykom wolno mniej, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji jak pandemia. Nie powinnam była jechać.  Zdaję sobie sprawę z tego, że reakcja ludzi, którzy byli zamknięci w domach, była w pełni uzasadniona. To, że mój wyjazd z dziećmi, ich trening, był zgodny z przepisami prawa, a ja sama – co chyba umknęło uwadze mediów – nie jeździłam na nartach, nie zmienia faktu, że to wszystko było – najdelikatniej mówiąc – niestosowne. Niestety mama wygrała we mnie z posłanką. I choć wiem, że to nie jest żadne usprawiedliwienie, ale pomyślałam, że skoro przez te ostatnie pięć lat spędzałam tak bardzo mało czasu z dziećmi, a wszystko jest zgodne z przepisami, to mogę jechać. Niestety, nie zadałam sobie pytania, czy to wypada.

Emilewicz tłumaczy się z nart

Emilewicz w listopadzie tego roku zasłynęła opinią, że „wolność kobiety jednak kończy się w momencie, kiedy zachodzi w ciążę, jest ograniczona wolnością dziecka”. Może powinna była powołać się na ten argument i iść w zaparte, że została zniewolona przez własne macierzyństwo?

Niestety, tłumaczenie wypadło kulawo. Zwłaszcza fragment o naprędce załatwianej licencji narciarskiej dla synów:

Z tą sprawą jest dużo nieporozumień. Mówiąc w skrócie: chłopcy nie musieli ich mieć. Przepisy epidemiologiczne z grudnia 2020 mówią, że posiadanie licencji nie jest warunkiem udziału w zgrupowaniu. Jedyne, co mogę powiedzieć, że moi synowie naprawdę trenują narciarstwo, każdy od szóstego roku życia jeździ w klubie, co roku uczestniczą w zawodach – środkowy dwa lata temu zdobył w swojej kategorii wiekowej pierwsze miejsce w Narciarskim Pucharze Mazowsza. Ja na nartach nie jeździłam.

Wpadka z nartami okazała się dla Emilewicz kosztowna politycznie. Podobno miała obiecany powrót do rządu, ale po styczniowym skandalu rozmowy zostały przerwane. Jednak nie poniesie takich konsekwencji, jak zwykły obywatel. Nie został na nią nałożony mandat ani przez policję ani przez sanepid. Zwrócili na to uwagę publicyści:

 

Źródła: wiadomosci.radiozet.pl, wiadomosci.gazeta.pl
Fotografie: twitter.com

Może Cię zainteresować