×

14-miesięczny Michałek zmarł w noc wigilijną. Było już za późno na pomoc

Dziecko zjadło trutkę na szczury? Rodzice małego Michałka nawet nie przypuszczali, że akcja deratyzacyjna może doprowadzić do śmierci ich syna. To były dla nich ostatnie wspólne Święta. 14-miesięczny chłopiec zmarł w noc wigilijną.

Zaszczurzone mieszkanie

25-letnia pani Wioleta oraz 35-letni pan Grzegorz w październiku tego roku wynajęli mieszkanie w domu mieszczącym się w Kamieniu Pomorskim. Sądzili, że będzie to dla nich szczęśliwe miejsce, w którym spędzą wiele, wspaniałych chwil. Niestety życie napisało zupełnie inny scenariusz. Już na samym początku para zorientowała się, że w lokalu aż roi się od szczurów. W związku z tym, rodzice 14-miesięcznego Michałka poprosili właściciela, aby zlecił deratyzację. Grzegorz Kosierb wspomina, że osobiście znalazł namiary na firmę specjalizującą się w świadczeniu takich usług.

Sam znalazłem do niej kontakt i podałem go właścicielowi budynku.

Później pan Grzegorz zapomniał o problemie i nie interesował się już tym, czy właściciel przeprowadził deratyzację. Gdy w Wigilię rodzina wróciła do mieszkania, nic nie zapowiadało tego, że za chwilę dojdzie do tragedii. Pan Grzegorz opowiadał w wywiadzie udzielonym dla Faktu:

Po wigilii u rodziny wróciliśmy z Michałkiem do mieszkania. Michał spał w łóżeczku obok nas.

Około 5:00 nad ranem pani Wioleta obudziła się z powodu bardzo złego samopoczucia. Dostała wymiotów. Zaledwie chwilę później identyczne objawy wystąpiły u jej syna, Michała. Dorośli przypuszczali, że zatruli się jedzeniem, które otrzymali na rodzinnej Wigilii. 

Sądziliśmy, że może zjedliśmy coś nieświeżego.

Dziecko zjadło trutkę na szczury?

Wraz z upływem czasu stan zdrowia pani Wiolety oraz jej dziecka pogarszał się. Kobieta zdecydowała zadzwonić do swojej mamy i zapytać czy pozostali uczestnicy kolacji wigilijnej również mają podobne symptomy. Pani Wioleta opowiada o tych wydarzeniach.

Mama tak się zaniepokoiła naszym stanem, że przysłała do nas mojego brata, który pootwierał wszystkie okna, aby przewietrzyć mieszkanie.

Na miejsce przyjechała straż pożarna oraz karetka pogotowia. Mały Michałek został przewieziony do szpitala. Niestety pomimo pomocy ze strony lekarzy, po kilku godzinach zmarł. Na początku interwencji, strażacy nie stwierdzili w powietrzu żadnego skażenia. Dopiero kolejna próba wykazała, że w mieszkaniu panuje podwyższone stężenie siarkowodoru. Zdaniem pana Grzegorza jego źródłem była trutka na szczury.

Kapsułki z trutką na szczury mogły zostać włożone do otworu w ścianie przy rurze centralnego ogrzewania na klatce schodowej. To one wydzielały siarkowodór. Tędy gaz mógł dostać się do pokoju.

Sprawą zajęła się już prokuratura

Przed rokiem miała miejsce podobna tragedia, będąca wynikiem wydostania się z instalacji siarkowodoru. Zmarły wówczas dwie osoby.

Fotografie: Imgur (miniatura wpisu), Imgur

Może Cię zainteresować