×

Wyszła z psem na spacer. Nagle przyjechała policja wezwana przez sąsiada

Jak ujawniają policjanci, zawiadomienia często dotyczą tego, że ktoś za długo przebywa z psem na spacerze, albo rozmawia z sąsiadem pod blokiem. Powtarzają się doniesienia o ludziach grających w piłkę na boisku albo o bawiących się dzieciach, a przecież jest zakaz. W samej Warszawie funkcjonariusz otrzymują ponad 500 zgłoszeń dziennie!

Czujni sąsiedzi

Zawiadomienia, która spływają do warszawskich komend policji najczęściej dotyczą nieprzestrzegania obostrzeń wprowadzonych przez rząd. Kłopot w tym, że, jak przyznają  policjanci, są one wprowadzane i poluzowywane tak chaotycznie i bez logiki że wszyscy, w tym sami funkcjonariusze, trochę się w tym pogubili.

Warszawski policjant, pragnący zachować anonimowość wyjaśnia to w rozmowie z Wirtualną Polską na przykładzie gry w piłkę na świeżym powietrzu:

Ludzie myśleli, że skoro pootwierano galerie handlowe, to na boisko też można wyjść. Logiczne, prawda? Przecież na chłopski rozum bezpieczniej jest grać w piłkę w kilka osób na świeżym powietrzu niż łazić po zamkniętym budynku, w którym może przebywać nawet dwa tysiące osób? Ale miasto zabroniło korzystania z boisk i ludzie są zdezorientowani.

Mieszkanka jednego z osiedli na Ursynowie, która codziennie wieczorem wyprowadza swojego psa na spacer, ujawnia, że któryś z sąsiadów najwyraźniej pilnuje, czy spacer przebiega zgodnie w rządowymi wytycznymi:

My, psiarze, regularnie spotykamy się na spacerach. Właśnie opowiadałam, że byłam w sklepie spożywczym, gdzie wszystko szalenie podrożało, gdy kolejny raz podjechał radiowóz. Komuś przeszkadza, że sobie rozmawiamy i dość regularnie wzywa na nas policję. Jednak tym razem zgłoszenie okazało się chybione, bo staliśmy nauczeni doświadczeniem nie dwa, ale trzy metry od siebie. Nawet nie dostaliśmy pouczenia.

Zawiadomienia czy donosy?

Jak ustalili dziennikarze Wirtualnej Polski, zdarzają się bloki i kamienice, gdzie każda głośniejsza rozmowa za ścianą prowokuje sąsiadów do wezwania policji do rzekomego nielegalnego zgromadzenia. Rzecznik komendy stołecznej policji Sylwester Marczak daleki jest od nazywania tych zawiadomień donosami, jednak przyznaje, że z ich powodu policja ma pełne ręce roboty:

Każde sprawdzamy.

Każdego dnia warszawskie komendy policji otrzymują około 500 zawiadomień o tym, że ludzie na podwórku rozmawiają, ktoś gra w piłkę albo sąsiad za długo spaceruje z psem. Anonimowy funkcjonariusz, w przeciwieństwie do rzecznika stołecznej policji, nie ma kłopotu z nazywaniem spraw po imieniu:

No, my sami to traktujemy jak donosy. Przecież teraz zakazuje się lub zakazywało ludziom rzeczy normalnych: rozmowy, spaceru, gry w piłkę, jazdy na rowerze. I nagle coś, co było zwykłym zachowaniem, jest wykroczeniem. No to jak facet zgłasza, że jego sąsiad chodzi od godziny z psem wokół bloku, a powinien siedzieć w domu, to co to jest? No donos. Najczęściej to nas wzywają, bo ktoś gra na boisku w piłkę, bo ludzie stoją przed blokiem bez zachowania odstępu i rozmawiają, bo dzieci się bawią, a nie powinny… A ludzie bardzo często już nie wiedzą, co im wolno, a czego nie.

Co ciekawe, naprawdę ważne zawiadomienia np. o tym, że ktoś złamał zasady kwarantanny, stanowią w tym morzu donosów wyraźną mniejszość. Jak się okazuje, warszawiacy wolą rozliczać innych z czasu trwania spaceru.

Zresztą to nie dotyczy tylko stolicy. Właścicielka gospodarstwa agroturystycznego pod Augustowem ledwo uniknęła mandatu, gdy ktoś doniósł, że przyjmuje letników. Była to wprawdzie jedna zaprzyjaźniona rodzina, na pobyt której wyraził zgodę wójt, jednak przez kolejne dni dzielnicowy codziennie kontrolował sytuację, a na miejscu pojawił się zaalarmowany donosem radiowóz z Augustowa.

Donosicielstwo w czasie pandemii

Reagowanie na przypadki łamania prawa jest zasadniczo czynem chwalebnym i ważnym dla zachowania porządku i spokoju publicznego. Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałaby nasza codzienność, gdyby istniało społeczne przyzwolenie na przykład na bójki uliczne czy kradzieże. Zdaniem psycholog Katarzyny Szymańskiej o tym, czy ktoś jest donosicielem czy zatroskanym o ład społeczny sygnalistą są pobudki, którymi się kieruje składając zawiadomienie:

Tym, co rozróżnia te dwie postawy, jest motywacja, która napędza je do działania. Sygnalista kieruje się dobrem grupy i w jej interesie działa. Donosiciel sam czerpie korzyści z tego, że donosi. Trudno jednak wyrokować, dlaczego ludzie donoszą na sąsiadów, że ci na trawniku stoją w zbyt małej odległości od siebie. Czas pandemii, czyli czas wielu zakazów i nakazów – to doskonały moment, by zemścić się i odegrać na nielubianej sąsiadce, uciszyć zbyt głośno bawiące się dzieci, dać upust frustracji. Dla donosiciela właśnie wyładowanie się w ten sposób może być korzyścią, którą odnosi.

Źródła: kobieta.wp.pl
Fotografie: www.pikrepo.com

Może Cię zainteresować