×

Kinga Rusin chciała błysnąć światowym życiem. Ludzie ją wyśmiali…

Kinga Rusin, jak co roku, wybrała się do Los Angeles na ceremonię wręczenia Oscarów. Udało jej się nawet wbić na bankiet w Chateau Marmont. Obszerną relację zamieściła na Instagramie. Skończyło się na tym, że zyskała międzynarodową sławę. Niestety tylko w dziedzinie braku taktu i wyczucia…

Zakaz fotografowania

Jak podkreśliła Kinga, ulica prowadząca do Chateau Mormont była zamknięta i obstawiona ochroniarzami. Goście wchodzili na przyjęcie kuchennymi drzwiami. Jak wyjaśniła Rusin, te wszystkie środki ostrożności zostały podjęte po to, by „nie dało się nikogo sfotografować”.

Niestety, polska prezenterka nie zrozumiała, co to znaczy. Po powrocie do hotelu beztrosko zamieściła na Instagramie swoje zdjęcie z Adele, która przez minione kilka miesięcy starannie pilnowała, by fotoreporterzy nie sfotografowali jej w odchudzonej wersji.

Zdjęcie zamieszczone przez Kingę skopiowały zachodnie media. Wylała się fala hejtu na brytyjską wokalistkę, która przecież niczemu nie zawiniła. Internauci pisali, że po zrzuceniu kilkudziesięciu kilogramów wygląda za chudo, brzydko i niezdrowo i zaczęli się zmawiać z grupach internetowych pod hasłem „martwię się o Adele”. Nawet trudno sobie wyobrazić, jak bardzo artystka, znana z przywiązania do swojej prywatności, musiała żałować, że dała się namówić Kindze na wspólne zdjęcie.

Z Adele do selfie, a z Leonardo za rękę

Na imprezie w Chateau Marmont bawiło się wiele hollywoodzkich gwiazd oraz przybyła z Wielkiej Brytanii Adele. Jak przyznała sama Rusin, panował kategoryczny zakaz robienia zdjęć. Mimo to brytyjska wokalistka zgodziła się, by Kinga zrobiła sobie z nią selfie – ponoć po imprezie.

Prezenterka przyznała potem, że Adele po odchudzaniu, w wyniku którego straciła kilkadziesiąt kilo, jest zupełnie niepodobna do siebie.

W swojej relacji Rusin dała do zrozumienia, że gdyby nie to, że nie rozpoznała sławnej wokalistki, mogłoby jej nie wystarczyć śmiałości, by rozpocząć rozmowę.

Na wczorajszej prywatnej imprezie ‪Beyoncé i Jaya Z rozmawiałam z Adele o… butach (Adele na zdjęciu po zrzuceniu chyba z 30kg!). Zaczęło się od rozmowy z Adele o moich szpilkach (namawiała mnie na kapcie, które sama miała na nogach). Szczerze, nie poznałam jej, bo jest teraz szczupła, jak przecinek! Gadałyśmy, zaśmiewając się do momentu, kiedy powiedziała, jak się nazywa…

Czyli o wszystkim zadecydował przypadek… Na szczęście potem poszło już z górki:

Rozmowa z Adele była przepustką do miłej konwersacji z ‪Rihanną. A później już było totalne szaleństwo! ‪Jay Z uczył mnie układu tanecznego (bezskutecznie bo skomplikowany, ale za to było śmiesznie), Beyoncé, patrząc na mój brokatowy, świecący garnitur, stwierdziła ze śmiechem, że ją przyćmiłam (miała na sobie ciemnogranatową, welurową suknię).

Z Leo DiCaprio tańczyłam przez chwilę za rękę (taka była konwencja, a ja stałam obok), otoczony wianuszkiem dziewczyn Bradley Cooper posyłał mi uśmiechy, ale chyba dlatego że jego też rozśmieszył mój taniec z Jayem Z. (…) Charlize Theron zaproponowała mi kawałek pizzy, kiedy z ciekawości zajrzałam do pudełka, które niosła (do jedzenia była do wyboru pizza, kawior, ostrygi lub homary).

W towarzystwie Lany del Rey był reżyser Jo Jo Rabbit – Taika Waititi, z nim rozmawiałam najdłużej, o jego filmie, który uwielbiam. Zapomniałam o paru osobach: Margot Robbie, Adriana Lima, Jessica Alba, Reese Whiterspoon‪, Jeff Bezos, Timothe Chalamet, Spike Lee… Ot, takie zwykłe przyjęcie ;). Do hotelu wróciłam ‪o 7:00…

Menedżer Adele nie chce komentować

Kiedy sprawa rozniosła się na cały świat, „Fakt” zwrócił się do menedżera Adele z prośbą o komentarz. Otrzymał tylko króciutką odpowiedź „No comment”, co z reguły oznacza, że osoba jej udzielająca, jest naprawdę wściekła.

Najsmutniejsze jest to, że Kinga do tej pory nie zrozumiała, jaką krzywdę wyrządziła brytyjskiej artystce, która okazała jej tyle życzliwości na bankiecie i posłużyła za przepustkę do hollywoodzkiej śmietanki. Trzy dno po zamieszczeniu feralnego postu, napisała na Instagramie:

Siedzę przed komputerem w L.A. i zaśmiewam się z memów powstałych na kanwie mojej relacji (…) Nagle mikrorelacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi  (…). Dlatego bardzo ostrożnie pisałam tę relację insiderską, aby działać zgodnie z regułami. To oczywiste, że osoby znane w ogóle nie chcą by na ich imprezach byli dziennikarze. To wspaniałe, że mi się udało. Efektem tego była nie tylko wspaniała noc, ale również wspaniałe zdjęcie, które obiegło, jak się okazuje, cały świat.

Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów „insiderskich”. I trzeba trochę odwagi. Więc na pewno nie będę się przejmować zakazem wstępu na jakieś imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach.

Czyli przekładając na prosty język: gwiazdy Hollywood pozwoliły Kindze uczestniczyć w zamkniętej imprezie, przyjęły jak swoją, ona natychmiast po wyjściu z bankietu sporządziła na nie donos (nazywajmy rzeczy po imieniu) i nie ma sobie nic do zarzucenia!

Co ciekawe w jej „relacjach” jest też mnóstwo nieścisłości – najpierw pisała, że była tam zupełnie prywatnie, by następnie przekonywać, że jako dziennikarka robiła „insiderską” relację… Chyba już sama pogubiła się w swoich wersjach wydarzeń.

Rusin usuwa wpisy

W końcu poszła po rozum do głowy, albo ktoś jej dobrze podpowiedział, i skasowała kontrowersyjny wpis. Natomiast pod kolejnym postem zablokowała komentarze. Do tego dała do zrozumienia, nie powinno być raczej wątpliwości, że to ona jest w tym wszystkim ofiarą:

Kochani, już nie mam siły odpisywać każdemu dziennikarzowi z osobna (od Polski po Nową Zelandię i Peru), więc napiszę tu, żeby zamknąć sprawę: z oczywistych względów, nie będę udzielać wywiadów ani polskim ani zagranicznym mediom na temat opublikowanego przeze mnie w poprzednim poście zdjęcia, które obiegło świat. Chowam do archiwum. To było szaleństwo którego nie przewidziałam. Czas odpocząć i trochę się wyspać – w ciągu ostatnich dni spałam raptem parę godzin.

Oczywiście, mleko już się rozlało. Zdjęcie Kingi z odchudzoną Adele od dawna żyje własnym życiem, powielone przez większość portali i magazynów plotkarskich na całym świecie. Kłopoty brytyjskiej wokalistki nie skończyły się z chwilą, gdy Rusin skasowała wpis. Wręcz przeciwnie, wydają się coraz bardziej rozkręcać, odkąd do dyskusji na temat odchudzania Adele włączyli się dietetycy.

Kindze, owszem, udało się uzyskać międzynarodową sławę, niestety głównie w dziedzinie wścibstwa oraz braku taktu i wyczucia.

 

View this post on Instagram

Siedzę przed komputerem w L.A. i zaśmiewam się z memów powstałych na kanwie mojej relacji. Tak, moje przygody były jak z bajki i są wręcz niewiarygodne. Sama mam ochotę te memy tworzyć. Ale najśmieszniejsze jest to, że to co opisałam jest prawdą. Życie tworzy niesamowite scenariusze. Nie wierzycie? Niech będzie, że mi się przyśniło, jeśli oczywiście lepiej się poczujecie. Bardzo mnie cieszy, że tak wielu cztelników portali plotkarskich tak gwałtownie zaczęło wyznawać umiłowanie do prywatności… celebrytów. A hejterzy zaczęli opowiadać o moralności. Cuda po prostu. Nagle mikro relacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi. Otóż spieszę z wyjaśnieniem, że kwestia ta jest mocniej uregulowana w Kalifornii niż w Polsce. Są to reguły surowe, ale w ich ramach dziennikarz może działać i zbierać informacje, materiały oraz je publikować. Dlatego bardzo ostrożnie pisałam tę relację insiderską, aby działać zgodnie z regułami. Było to o tyle łatwe, że nie interesują mnie bardzo chronione intymne szczegóły relacji osobistych gwiazd showbiznesu, zasłyszane informacje prywatne, a tym bardziej ich przekazywanie (to robią brukowce). Przyjęłam w naturalny  sposób inny cel: postanowiłam oddać klimat imprezy głównie poprzez pokazanie moich własnych przeżyć, a nie cudzych. Nie wchodząc w dalsze wywody, wszystko jest zgodne z dziennikarskimi regułami gry w USA. To oczywiste, że osoby znane w ogóle nie chcą by na ich imprezach byli dziennikarze. I oczywiście, setki dziennikarzy (z kilkoma rozmawiałam) z całego świata marzyło, aby się dostać na tę imprezę. To wspaniałe, że mi się udało. Efektem tego była nie tylko cudowna noc, ale również super zdjęcie, które obiegło, jak się okazuje, cały świat. Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować ewentualnym zakazem wstępu na imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach.

A post shared by Kinga Rusin- Official Profile (@kingarusin) on

 

 

 

Źródła: www.pudelek.pl, metro.co.uk, www.fakt.pl

Może Cię zainteresować