Artur Barciś nie chciał grać w „Miodowych latach”. Ma złe wspomnienia!
Artur Barciś o początkach „Miodowych lat”: aktor wyznał, że nie był zainteresowany rolą w serialu. Dlaczego? Padły mocne słowa.
7 milionów widzów
„Miodowe lata” to jeden z tych seriali, które nie wychodzą z mody. Choć dawno zaprzestano nagrywania nowych odcinków, w telewizji nadal możemy oglądać powtórki serialu, które cieszą się dużą sympatią widzów. Nic dziwnego. Jak wynika z zebranych danych, pierwsze odcinki serialu przyciągały przed telewizory nawet 7 milionów widzów! Taki wynik to ogromny sukces, o którym wiele produkcji do dziś może jedynie pomarzyć. Podobną oglądalność mają np. mecze polskiej reprezentacji w piłce nożnej.
Komediowa produkcja doczekała się sześciu sezonów. Nie wszyscy widzowie mieli świadomość, że odcinki powstają na deskach Teatru Żydowskiego w Warszawie. Dzięki obrotowej scenie możliwa była szybka zmiana scenografii.
„Miodowe lata” zdobyły wiele nagród, a przede wszystkim podbiły serca widzów. W dużej mierze dzięki znakomitej grze aktorskiej Cezarego Żaka, Danuty Choteckiej, Agnieszki Pilaszewskiej (zastąpionej potem przez Katarzynę Żak) i Artura Barcisia.
Artur Barciś o początkach „Miodowych lat”
„Miodowe lata” oparte były na dwóch amerykańskich produkcjach: „The Honeymooners” i „Jackie Gleason Show”. Zanim rozpoczęto pracę na planie, producent serialu wysłał aktorom odcinki amerykańskich produkcji. Ale to tylko zniechęciło Artura Barcisia do udziału w serialu. Serialowy Tadzik wypracował sobie status poważanego aktora. Obawiał się, jak udział w „Miodowych latach” wpłynie na jego karierę.
To było okropne. Tam aktorzy nie grali, tylko się wygłupiali. Ja wychowany na komedii, która jest serio i poważna, powiedziałem, że nie chcę
– wyznał.
Ostatecznie Barciś podjął ryzyko i była to dobra decyzja. Widzowie nie wyobrażali sobie innego Tadeusza Norka. A i poważni reżyserzy nie mieli aktorowi za złe, że bierze udział w „Miodowych latach”.
Równie sceptyczny stosunek do serialu komediowego miał Cezary Żak, który wcielił się w postać Karola Krawczyka.
Trzeba zaznaczyć, że ja uczestniczyłem w castingach, Artur jako wielka gwiazda filmu polskiego już nie musiał uczestniczyć wtedy. Uczestniczyłem w długich castingach naprawdę. Artur miał przegląd grubych aktorów. Maciej Strzembosz przyszedł do Teatru Polskiego, w którym byłem wtedy na etacie i powiedział właśnie, że wygrałem. Byłem świeżo po przyjęciu na etat w teatrze i powiedziałem, że odmawiam
– przyznał.
Bardzo mu zależało, więc powiedział: dobra to ty będziesz miał próby w Teatrze Powszechnym od 10 do 14, na 15 będziecie przyjeżdżali na próby do Teatru Żydowskiego, a potem będziesz wracał wieczorem na przedstawienie do Teatru Powszechnego. Na to się zgodziłem.
– dodał aktor, cytowany przez teleshow.wp.pl.
Dobór obsady był strzałem w dziesiątkę.