×

Katował psa, bo zerwała z nim dziewczyna. Wysłał jej drastyczne zdjęcia pobitego zwierzęcia

Jakim trzeba być człowiekiem, aby skatować psa i argumentować to tym, że zostało się porzuconym przez dziewczynę?! Ciężko w ogóle pisać bez emocji tę historię, w której jest aż tyle brutalnych i makabrycznych scen.

Do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wpłynęło zgłoszenie, z którego wynikało, że w jednym z domów za miastem katowany jest pies

To na stronie Facebookowej Towarzystwa pojawiły się drastyczne zdjęcia i screeny rozmów. Aż ciężko uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. Z rozmów, które zostały przesłane, wynika, że chłopak nie mógł pogodzić się z tym, że zostawiła go dziewczyna. On w ramach „zemsty” skatował bezbronne zwierzę. Ze zdjęć można wywnioskować, że zwierzę było bite i duszone.

Na stronie KTOZ pojawił się dokładny opis interwencji:

Zaczęło się jak zwykle – od kontaktu z biurem KTOZ. Zdjęcia, które zobaczyliśmy nie pozostawiły nam złudzeń, tutaj człowiek mógł się dopuścić najgorszego…. Udajemy się jak najszybciej pod wskazany adres, rozpytujemy sąsiadów – owszem widzieli psa wcześniej, słyszeli dziwne skomlenia, ale nie podejrzewali niczego. Wzywamy do asysty patrol Policji, bo widząc zdjęcia już wiemy, że będziemy mieli do czynienia z osobą prawdopodobnie niezrównoważoną.

I zaczyna się – przekazujemy funkcjonariuszom wszelkie dane, pokazujemy zdjęcia, pod którymi widnieją groźby wobec człowieka …. i co? Nic, policja nie widzi podstaw i nic nie może zrobić, kończą interwencję… (!!!!) Przecież nie wiemy czy pies żyje, czy może właśnie dogorywa w mieszkaniu, zaczynamy walkę z systemem. Mężczyzna, którego poszukujemy jest właśnie u swojej matki, co dziwne – wraz z nim jest także pies.

Prosimy aby funkcjonariusze zaczekali, chcielibyśmy zobaczyć psa w asyście Policji. Policja włącza się do interwencji dopiero po interwencji mediów – radia i telewizji, po wielu telefonach – w tym do rzecznika Policji. Jak najszybciej udajemy się na miejsce. Nie zostajemy wpuszczeni na posesję – z właścicielem psa oraz jego matką rozmawiamy przez bramę. Chcemy zabrać psa do zewnętrznej lecznicy w celu przeprowadzenia obdukcji… Policja odmawia odebrania psa bo właściciel nie wyraża zgody na badania!!!

Dalej naciskamy, zgadzają się na lekarza z którym gmina ma podpisaną umowę. Po przyjeździe na miejsce Pani Doktor właściciel znów odmawia udostępnienia zwierzęcia, twierdząc że sam pojedzie jutro lub pojutrze do lecznicy…nie poddajemy się jednak. W końcu lekarz weterynarii, wraz z jednym z policjantów zostają wpuszczeni na posesję, my nie dostajemy zgody na asystowanie przy badaniu

„Lekarz zauważa krwawe wybroczyny w oczach (takie jak na zdjęciach), mamy także już pierwsze „dowody”, ale słyszymy argument, że … przecież pies mógł być pociągnięty na smyczy i stąd takie obrażenia!!!! „

Nie odpuszczamy jednak. Po paru godzinach, po naszych licznych naleganiach, Policja zgadza się na zabranie psa wraz z (uwaga!) właścicielem do lecznicy, w eskorcie dwóch aut policyjnych. W lecznicy Panu Doktorowi udaje się przekonać właściciela, aby zostawił psa na badania…. Słyszymy różne wersje zdarzeń – początkowo właściciel twierdzi, że piesek został pogryziony przez innego. Później – że pies został kopnięty przez człowieka…

W tym czasie jeden z inspektorów KTOZ jest przesłuchiwany na policji i składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa oraz prosi o dołączenie Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami jako strony pokrzywdzonej do sprawy. Zeznania trwają wiele godzin – inspektor opuszcza posterunek tuż przed północą.

Pies pozostaje w klinice na obserwację. Następnego rana składamy wniosek do gminy o czasowy odbiór zwierzęcia.. Niestety póki co nie doczekaliśmy się decyzji. W międzyczasie właściciel otrzymał zgodę od Policji na odbiór zwierzęcia z lecznicy…

Około południa – przed publikacją materiału poprosiliśmy o komentarz zespół prasowy Małopolskiej Policji. Po godzinie 14 ponownie skontaktowaliśmy się z biurem prasowym, ale wciąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Do sprawy będziemy wracać. Udostępniajcie!

Miejmy nadzieję, że ten człowiek nigdy nie skrzywdzi więcej żadnego zwierzęcia

Może Cię zainteresować