×

Szpital odesłał kobietę do domu. Trzy godziny później zmarła na rękach męża

Pani Agnieszka zmarła po powrocie ze szpitala na rękach swojego męża. Na kilka godzin przed śmiercią lekarze uznali, że kobieta nie wymaga hospitalizacji.

Nie przyjęli jej na SOR

O tragicznej historii pani Agnieszki z Gniewina koło Wejherowa opowiedziano w reportażu „Interwencji” w Polsacie. W sobotę 8 maja (Dzień Matki) pani Agnieszka poczuła się źle i zaczęła mieć drgawki. W pewnym momencie miała nawet stracić przytomność.

Mąż zawiózł ją na SOR w Wejherowie, ale nie przyjęto jej na oddział. Zamiast tego podano 43-latce m.in. środek przeciwbólowy i wypuszczono do domu. Jak wspomina pan Krzysztof, mąż kobiety:

To były takie drgawki, cała się trzęsła, potem na chwilę straciła przytomność. Zawiozłem ją na SOR, dali jej zastrzyk przeciwbólowy i jakąś zawiesinę. Dali jej zastrzyk, syrop i kazali jechać do domu.

Z kolei siostra pani Agnieszki powiedziała:

Ona już dobre dwa tygodnie się tak źle czuła. Mówiła, że jak idzie do ogródka, to jest wykończona, pot się leje i nie może tchu złapać.

Zmarła po powrocie ze szpitala

Dolegliwości zdrowotne pani Agnieszki nie ustępowały. Kobieta trafiła na SOR w Wejherowie ponownie 25 maja.

To był wtorek wieczorem. Kolejny atak. Drgawki, białe oczy, zaciśnięte zęby, powietrza nie mogła nabrać. Pogotowie ją zabrało.

– powiedział dziennikarzom Polsat News pan Krzysztof.

Niestety po 12 godzinach spędzonych na SOR, pani Agnieszka po raz kolejny została wypisana do domu. Według lekarzy nie wymagała ona dalszej hospitalizacji. Kobiecie nie zrobiono nawet podstawowych badań. Tym razem jej organizm nie dał jednak rady dalej funkcjonować. Pani Agnieszka zmarła trzy godziny po opuszczeniu szpitala. Jak opowiada zrozpaczony wdowiec:

Najtrudniejszy był moment, gdy umierała mi na rękach, te jej drgawki. Po trzecim ataku przestała się ruszać. Położyliśmy ją na podłodze, pogotowie zaczęło reanimację, ale nie dało się uratować żony.

Natomiast siostra zmarłej dodała:

W dzień jej śmierci, po tej reanimacji, lekarz nie wypisał jeszcze aktu zgonu. Kazali nam otworzyć drzwi i okna, i tak jak była rozebrana po tej reanimacji, miała leżeć na podłodze i czekać do rana. W domu był syn i mąż.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Szpital nie poczuwa się do odpowiedzialności

Okazuje się, że przedstawiciele szpitala nie poczuwają się do winy. Jak przekazała Małgorzata Pisarewicz, dyrektor ds. Komunikacji Społecznej i Promocji Szpitale Pomorskie Sp. z o.o.:

Informuję, iż świadczenia SOR służą wykluczeniu aktualnego zagrożenia życia lub udzieleniu świadczeń w przypadku, gdy to zagrożenie zostało stwierdzone. W przypadku Pani Agnieszki, po wnikliwej diagnostyce (…),  takie aktualne zagrożenie życia wykluczono.

Dlaczego więc kobieta zmarła trzy godziny po opuszczeniu SOR-u? Na razie tego nie wiadomo, ale siostra zmarłej zapowiedziała już, że złoży skargę na szpital oraz zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sprawę do prokuratury zgłosił też pan Krzysztof.

Wdowiec zdecydował się opowiedzieć o rodzinnej tragedii przed kamerami, aby ostrzec innych przed szpitalem w Wejherowie, o którym niedawno było głośno w mediach. Wówczas odesłano z niego kobietę w zaawansowanej ciąży. Po powrocie do domu, urodziła w łazience. Na całe szczęście udało się uniknąć tragedii, chociaż dziecko urodziło się w zielonych wodach, owinięte pępowiną i nie oddychało.

Źródła: www.polsatnews.pl, www.fakt.pl
Fotografie: Archiwum prywatne (miniatura wpisu), Facebook, Pixabay

Może Cię zainteresować