×

Zabójstwo w Żernikach. Facebookowa miłość zakończyła się tragedią

Zabójstwo w Żernikach. Facebookowa miłość dla młodej kobiety zakończyła się tragedią. Chociaż próbowała wyrwać się z toksycznego związku, zginęła. Wszystko przez zaniedbanie ze strony policjantów.

Facebookowa miłość

Całą sprawę opisuje Przemysław Graf na portalu NewsBook. Sławomir B. i Monika G. poznali się przez Facebooka. Mężczyzna miał już za sobą jeden nieudany związek. Jego była żona oskarżyła go o znęcanie, za co Sławomir B. trafił do więzienia. Po wyjściu starał się jak najczęściej spotykać ze swoim synem. Zabierał go na mecze piłkarskie na stadion Lecha.

Jego koledzy z bloku uważają, że mężczyzna zawsze lubił pozować na „twardziela”. Należał do grupy najbardziej agresywnych kibiców. Dzięki temu czuł się silny i mógł wyładować swoją agresję.

Jakiś czas po wyjściu z więzienia zauroczył się śliczną, drobną blondynką z poznańskiej Wildy. Monika G. studiowała fizjoterapię ze specjalizacją masażu w Wielkopolskiej Szkole Medycznej. Kobiecie również mężczyzna wpadł w oko. Nie przeszkadzała jej historia jego nieudanego związku. Chociaż zapewne nie znała całej prawdy. Widziała jednak, jak troskliwie Sławomir B. zajmuje się swoim małym synkiem i zapewne doszła do wniosku, że jest to idealny kandydat na męża.

Prawda była zupełnie inna

Sławomir B. i Monika G. swoim szczęściem dzielili się na Facebooku. Jak wielu młodych ludzi, pokazywali wspólne zdjęcia z wyjazdów i imprez. Wkrótce ogłosili tam również swoje zaręczyny.

Niestety miłość nie była im pisana. Kobieta szybko odkryła ciemną stronę swojego partnera. Dowiedziała się o jego kłamstwach i zdradach. Dlatego postanowiła z nim zerwać.

Od dzisiaj jesteś tylko najgorszym koszmarem minionych miesięcy. Żegnam smutki, żegnam żale czuję się wręcz doskonale.

– napisała na swoim profilu.

Sławomir B. nie mógł się z tym pogodzić. Zwłaszcza, że ich miłość była „wystawiona publicznie”. Znajomi wiedzieli o każdym aspekcie ich związku. Zapewne dlatego mężczyzna poczuł, że jego męska duma ucierpiała.

Zaczął nachodzić byłą dziewczynę i jej grozić. Posunął się do rękoczynu, a nawet próbował ją zgwałcić. W końcu kobieta poszła na policję.

Zabójstwo w Żernikach

Monika G. była na komisariacie trzy razy, aby oficjalnie zgłosić przestępstwo. Policja w końcu przesłuchała i postawiła zarzuty Sławomirowi B. Jednak mężczyzna pozostawał na wolności, chociaż kobieta kilkakrotnie podkreślała, że boi się o swoje życie.

Wizyta na komisariacie tylko wzmogła złość mężczyzny. W ogóle nie przestraszył się policji. Próbował też wymusić na byłej partnerce wycofanie zeznań. W końcu puściły mu nerwy.

W Wielką Środę przed Świętami Wielkanocnymi, Monika G. wraz z mamą przyjechała samochodem do pracy w drukarni w Żernikach pod Poznaniem. Na parkingu czekał na nią zdenerwowany były partner. Sławomir B. podbiegł do kobiet. Matkę obezwładnił paralizatorem, a byłą dziewczynę dwudziestokrotnie uderzył nożem.

Monika G. nie miała żadnych szans na obronę. Po morderstwie Sławomir B. uciekł samochodem.

Co się stało z mężczyzną?

Policja błyskawicznie rozpoczęła poszukiwania mężczyzny. W porzuconym plecaku kryminalni zabezpieczyli paralizator, wiatrówkę, taśmę klejąca i nóż. Widocznie Sławomir B. szykował się do porwania, a nie morderstwa.

Za napastnikiem wystawiono list gończy. Jego zdjęcie obiegło wszystkie media. Matka zamordowanej dziewczyny, była żona, a nawet syn mordercy znaleźli się pod stałą policyjną ochroną.

W końcu odnaleziono Sławomira B. W świąteczną niedzielę na jego zwłoki natknęli się członkowie rodziny. Mężczyzna powiesił się w piwnicy bloku, gdzie był zameldowany u swojej ciotki. Kobieta zeznała, że od świąt Bożego Narodzenia Sławomir B. nie pojawiał się w jej mieszkaniu.

Skoro trwała policyjna obława, to dlaczego funkcjonariusze nie objęli nadzorem miejsca zamieszkania poszukiwanego?

Policyjne zaniedbania

Lista błędów popełnionych przez policję w przypadku tej sprawy jest wyjątkowo długa. Dlatego komendant wojewódzki zlecił przeprowadzenie kontroli w komisariatach, które zajmowały się przyjmowaniem zawiadomień od zamordowanej Moniki G. Stanowiska stracili m.in. komendant komisariatu Poznań Stare Miasto, naczelnik wydziału kryminalnego oraz jego zastępca.

Sławomir B. był wyjątkowo agresywnym mężczyzną. Tylko zwykłemu niedbalstwu i lekceważeniu swoich obowiązków przez policjantów zawdzięczał, że nie trafił do aresztu tymczasowego. Życie za to straciła Monika G., która nie była w stanie samodzielnie obronić się przed napastnikiem.

Wiele kobiet, które znajdują się w podobnej sytuacji, ta historia może tylko przerazić. Jak mają się uwolnić od swojego oprawcy, kiedy zawodzi najważniejsza instytucja, do której mogą się zgłosić o pomoc?

Monika głośno wołała o ratunek, a policyjni biurokraci nie usłyszeli jej krzyku.

Źródła: newsbook.pl, www.se.pl, gloswielkopolski.pl, www.fakt.pl
Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), Facebook, Policja Poznań

Może Cię zainteresować