Dlaczego rodzice boją się swoich dzieci? To największy problem współczesnego wychowania
Prawda jest taka, że rodzicielstwo to ciężki kawałek chleba. O tym, jak robić to właściwie, powstało tyle książek, że nie wystarczyłoby nam czasu na to, aby je wszyskie przeczytać. Dlatego tymi bardziej wartościowymi treściami należy się dzielić. Oto jedna z nich:
Jeśli chodzi o mnie, to jestem optymistyczną osobą i wierzę, że wszystko zawsze będzie dobrze – o ile nie ma dowodów, że jest inaczej. Pracowałam z dziećmi i ich rodzicami na dwóch kontynentach – i robię to od 20 lat. To, co widziałam w ciągu ostatnich kilku lat, bardzo mnie martwi. Oto największe problemy, tak jak je widzę:
1. Boimy się własnych dzieci
W bardzo prostych i codziennych sprawach dajemy manipulować się dzieciom. Przykład? Jestem w restauracji z moim dzieckiem i mama podaje córce napój w niebieskim kubeczku. NAGLE KRZYK I PŁACZ, bo nie ma różowego kubka. Mama wpada w panikę i przelewa picie. Naprawdę? Nie powinniśmy tak robić. Czego się boisz, mamo? Kto jest tutaj dorosły i odpowiedzialny? Niech Twoje dziecko płacze, ale Ty nie daj mu się zastraszyć. I pomyśl o ważnej lekcji, którą właśnie dajesz dziecku – nigdy nie jest tak, że w życiu dorosłym dostaje się to, czego się chce.
2. Mamy za małe wymagania
Kiedy dzieci źle się zachowują, zarówno publicznie, jak i w domu, rodzice często wzruszają ramionami, jakby mówili: „Takie właśnie są dzieci”. Zapewniam Cię: nie muszą takie być. Dzieci są w stanie zrobić znacznie więcej, niż spodziewa się większość rodziców. Czy to dobre maniery, szacunek dla starszych, obowiązki, hojność czy samokontrola – to wszystko można w nich zaszczepić. Myślisz, że dziecko nie może usiedzieć spokojnie przy kolacji w restauracji? Nonsens. Myślisz, że dziecko nie może sprzątnąć ze stołu, gdy je o to poprosisz? Nonsens. Jedynym powodem, dla którego dzieci nie zachowują się tak, jakbyśmy tego chcieli, jest to, że nie wymagasz tego od nich i ciągle tłumaczysz, że to tylko dzieci. Stawiaj wyższe wymagania, a Twoje dziecko będzie się rozwijać. Nie chodzi o stres i nerwową sytuację tylko o to, aby Twoje dziecko znało pewne wartości i poczuło, co jest dobre a co złe.
3. Nie jesteśmy drużyną
W przeszłości kierowcy autobusów, nauczyciele, sklepikarze i inni rodzice mieli rodzaj przyzwolenia na to, aby zwrócić uwagę dziecku i dać klapsa. Byli oczami i uszami rodziców, gdy dziecko nie było pod ich opieką. Każdy miał wspólny cel: wychować porządnych chłopców i dziewczynki. Mieszkańcy tej wioski wspierali się nawzajem. Dziś, gdy inni ludzie niż rodzice odważą się upomnieć dziecko, mama i tata są źli. Często ciężko niektórym dorosłym zaakceptować, na przykład gdy nauczyciele mówią coś nieprzyjemnego o latorośli. Wchodzą do klasy i besztają nauczyciela, zamiast obwiniać swoje dziecko za to, że nie potrafi się zachować. Nie zawsze wina leży po stronie pedagoga :) A przecież powinno nam zależeć na tym, aby dobrze wychować dzieci.
4. Często idziemy na łatwiznę
Oczywiście czasem można skorzystać z pomocy urządzeń elektronicznych, które mogą zająć dzieci np. na czas długiej podróży lub w poczekalni u lekarza, ale nie powinna to być reguła. Ułatwiajmy sobie życie, bez dwóch zdań o to chodzi, ale nie kosztem tego, że nasze dziecko będzie 24/7 wpatrzone w ekran komórki, telewizora lub komputera. Te skróty mogą być szkodliwe. Nie ulegaj pokusie, aby korzystać z tego w każdej możliwej sytuacji. Dzieci wciąż muszą uczyć się cierpliwości, a od tego jesteście Wy rodzice i to Wasze zadanie. Nie możecie wkładać im w ręce telefonu w każdej sytuacji, gdy muszą na coś czekać. Muszą się nauczyć, że jedzenie nie zawsze jest gotowe w mniej niż trzy minuty. Dziecko musi nauczyć się uspokajać. Małe dzieci muszą nauczyć się samodzielnego wstawania, zamiast zawsze sięgać po mamę i tatę. Pokaż dzieciom, że skróty mogą być pomocne, ale także udowodnij, że mogą być dumni, gdy zrobią coś samodzielnie.
5. Rodzice zaniedbują własne potrzeby
Oczywiście każdy rodzic powie, że najważniejsze jest to, czego chce jego dziecko – to normalne. Na samym końcu jesteśmy my, ale nie powinniśmy zapominać o sobie. Jestem za tym, aby najpierw karmić dzieci, a potem siebie. Żeby najpierw umyć malucha, potem siebie, ale… Dzisiejsi rodzice często przesadzają. Całkowicie zaniedbują własne potrzeby i emocjonalny dobrobyt. Tak często widzę, jak matki dopiero co się obudziły, ale od razu na pełnych obrotach słuchają każdego kaprysu swojego dziecka. Albo jak ojcowie dwoją się i troją, aby móc zaspokoić każdą zachciankę dziecka. Nie ma nic złego w tym, że powiesz swojemu maluchowi: „Spokojnie, zaraz zrobię Ci herbatę, tylko skończę podlewać kwiaty”, albo: „Oczywiście, dostaniesz coś do picia, ale bądź cierpliwy, bo za dwa przystanki wysiadamy”. Nie ma nic złego w tym, że od czasu do czasu powiesz dziecku 'nie’ lub poprosisz, aby na coś poczekało. Martwię się, że jeśli będziemy na każde skinienie dziecka, wychowamy aroganckich, samolubnych, niecierpliwych i niegrzecznych ludzi. To nie wina dzieci – to będzie nasza wina.
Tak więc, drodzy rodzice. Żądajcie więcej. Oczekujcie więcej. Nie bądźmy na ich każde skinienie, a wychowamy naprawdę fajnych ludzi.