×

Ala boi się swojej teściowej. Kobieta zmienia się w potwora, gdy zostają same

Życie z teściami pod jednym dachem nie zawsze oznacza katastrofę, ale bardzo często oznacza drobne sprzeczki, albo tłamszenie przez jedną ze stron emocji. Ala była zmuszona do tego, aby zamieszkać po ślubie w domu rodzinnym jej męża, Piotra. Nie mieli pieniędzy na to, aby coś wynająć, ponieważ woleli dokończyć budowę domu. Ich sytuacja wyglądała na unormowaną, ponieważ Bożena, mama jej męża, na początku sprawiała wrażenie miłej i pomocnej.

Niestety podejście do synowej szybko się zmieniło. Zaledwie po miesiącu Ala nie była już dla niej kimś godnym do dyskusji, a wszystko, czego się dotykała, robiła źle

Alicja nie jest w stanie się sprzeciwiać teściowej, bo nie chce robić przykrości Piotrowi i ma świadomość, że jeszcze przez blisko rok są na jej łasce. Jednak nie wie, jak zniesie jej upokorzenia i ciągłą ingerencję w życie. Napisała do nas w tej sprawie krótką wiadomość.

„To nie jest tak, że się skarżę, ale wydaje mi się, że Bożena po ślubie się zmieniła. Na początku mówiła, że traktuje mnie jak córkę, a mojego syna z pierwszego małżeństwa jak wnuka”

Bardzo szybko jednak zweryfikowałam, że jej słowa nie są szczere, a robi większość rzeczy na pokaz, aby przypodobać się mężowi i synowi. Dla mnie oczywistym od samego początku było to, że wykazali się ogromną odwagą, by brać pod swój dach tak naprawdę zupełnie obce dwie osoby. Przyszłam do nich do domu z 9-letnim synkiem, który jest grzeczny z reguły, ale wiadomo – to tylko dziecko. Na początku było super, niejednokrotnie przedstawiała Filipka jako swojego wnuka. Wszystko zmieniło się dosłownie po kilku tygodniach.

Schodziłam na dół z piętra, które było dla nas wydzielone, aby zrobić śniadanie dla całej rodziny. Teściowie są na emeryturze, mój mąż jako nauczyciel chodzi do szkoły na różne godziny, a ja pracuję z domu – jestem graficzką, dlatego też uznałam, że to będzie taki mój codzienny rytuał, abyśmy wszyscy mogli spotkać się przy stole. Tym razem przed 7 w kuchni była Bożena. Kroiła coś, nie zareagowała nawet na moje „dzień dobry”. Pomyślałam, że może nie słyszałam. Zabrałam się więc za krojenie chleba, zaczęłam też rozkładać talerze

DSC01282

„W jednej chwili teściowa się odwróciła, spojrzała na mnie i powiedziała: Ty jesteś jak kat. Ciągle za mną łazisz

Odebrałam to jako żart, bo nigdy wcześniej nie usłyszałam takich słów z jej ust. Jednak ona dalej brnęła w tym tonie: „No co się tak gapisz i czego nie rozumiesz? Myślisz, że Twoje śniadanka są takie cudowne? Za kogo się masz?”

Zrobiło mi się smutno, ale pomyślałam, że może Bożena ma gorszy dzień. Zjedliśmy śniadanie, pozmywałam. Filip poszedł do szkoły, Piotrek do pracy, a Jan spotkał się z kolegą na spacerze w parku. Zostałyśmy same, więc uznałam, że może zapytam, co się stało. Może coś źle zrobiłam. Sama już nie wiedziałam o co chodzi. Poszłam do ogródka, gdzie siedziała Bożena i zagadałam. Ona się oburzyła najwidoczniej moimi słowami, bo prawie na mnie krzyczała:

„Jaka Ty jesteś upierdliwa. To, że jesteś żoną mojego syna i próbujesz wyciągnąć od nas kasę i udajesz, że Twój bachor to nasz wnuk, nie znaczy, że ja się na Tobie nie poznałam. Dziwię się, że moje dziecko jest takie ślepe i nie widzi, jakie jest z Ciebie ziółko. Jaka matka odeszłaby od męża i sprawiła, że dziecko miałoby się samo wychowywać? Tylko ktoś wyrodny!”

Popłakałam się, bo momentalnie przypomniało mi się to, co przeszłam w domu ze swoim pierwszym mężem. Ile upokorzeń, krzyków, awantur, wyzwisk i szarpania mnie – nawet, gdy byłam w ciąży. Wiele przeszłam, ale po trzech latach małżeńskiego koszmaru zebrałam się w sobie i powiedziałam DOŚĆ. Piotrek był inny. Nigdy nie krzyczał, nie mieliśmy problemów, a Filipka traktował jak syna. Myślałam, że Bożena i Jan myślą tak samo…

„Byłam oszołomiona, bo nie wiedziałam, dlaczego ktoś, kto był dla mnie taki miły, nagle stał się wredny…”

Nie chciałam o tym mówić mężowi, bo wiedziałam, że to może doprowadzić do awantury, a wtedy nie będziemy mieli się gdzie podziać. Dlatego też wykonywałam to, co ROZKAZYWAŁA mi teściowa. Robiłam wszystko to, co tylko chciała, a polecenia wydawała mi, gdy nikt nie słyszał. Przy moim mężu i teściu była jak do rany przyłóż. Pytała się o moje samopoczucie, zdrowie i radziła, jak opiekować się Filipem.

Gdy jednak nikogo nie było w pobliżu, celowo rozlewała kawę i kazała mi ją sprzątać, nazywała mnie cwaną kuną, mojego synka traktowała jak powietrze, a w czasie rozmowy mówiła o nim karzeł (Filip nie jest tak wysoki jak jego koledzy…). To wszystko bardzo mnie boli, ale chcę przejść przez to dla dobra mojej rodziny, czyli Filipa i Piotrka. Nie wiem, czy coś się stało, że Bożena tak zaczęła się zachowywać. Nic nie zrobiłam, a na pewno nic takiego, przez co mogłaby czuć się urażona. Czy mogła w takim razie ukrywać przez kilka lat to, co tak naprawdę o mnie myśli? Nie chcę odchodzić od męża, bo go kocham, a także nie chcę doprowadzać do sytuacji, że on zerwie kontakt z matką przeze mnie. Co mam robić?

Co można poradzić Ali? Czy jest jakiś złoty środek na to, co ją spotkało?

*zdjęcia mają charakter poglądowy
______________________________________________________________

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@popularne.pl

Może Cię zainteresować