×

Tajemnicza śmierć po cesarskim cięciu. Kobieta osierociła pięcioro dzieci

Tajemnicza śmierć po cesarskim cięciu: pani Malwina zmarła dwa tygodnie po operacji. Szpital podał, że pacjentka zmarła w wyniku COVID-19, a rodzina do dzisiaj nie wie, co się właściwie wydarzyło. Kobieta miała zaledwie 33 lata, osierociła pięcioro dzieci.

Tajemnicza śmierć po cesarskim cięciu

Pan Jan powitał na świecie córeczkę, a jednocześnie stracił żonę. Sprawę tajemniczej śmierci młodej kobiety nagłośnili reporterzy „Interwencji”. 27 listopada pani Malwina trafiła do szpitala w Sandomierzu. Była zakażona koronawirusem, ale – zdaniem rodziny – miała tylko kaszel.

Napisałem do niej, czy już jest na oddziale i czy brali jej drugi wymaz na COVID-a. Bo oczywiście w domu wyszedł ten szybki test pozytywny. Odpisała mi na Messengera, że tak

– mówi pan Jan w rozmowie z dziennikarzami „Interwencji”.

Po czterech dniach pobytu w szpitalu pani Malwina wysłała wiadomość, że jest już po cesarskim cięciu. Dołączyła do niej zdjęcie córeczki.

Niby było wszystko dobrze. Dzwoniłem do żony, rozmawialiśmy, pisaliśmy. Później, we wtorek, do niej zadzwoniłem, rozmawialiśmy 13 minut. Powiedziała, że musi się rozłączyć, bo będzie miała jakiś zabieg

– opowiada mąż kobiety.

Po trzech dniach od cesarskiego cięcia panią Malwinę zabrano na operację. Co działo się potem? Jaka była przyczyna? Rodzina do dzisiaj nie zna odpowiedzi na kluczowe pytania. W karcie przebiegu leczenia napisano, że u 33-latki wystąpiło krwawienie do jamy brzusznej. Kobieta trafiła na OIOM, gdzie zmarła 15 grudnia.

„Czekałem do 22, nie było odzewu”

Pan Jan jest zrozpaczony po tym, co się stało.

Czekałem do 22, nie było odzewu, pisałem, dzwoniłem, nic. Znalazłem na Internecie telefon do gabinetu lekarskiego. Odebrała jakaś pani i mówi, że jest bardzo ciężki stan, krytyczny można powiedzieć, ale krwotok ustąpił, zmian na płucach nie widać. Mówię no to: może będzie dobrze, może wyjdzie z tego. Ale nie udało się jej uratować. Nie powiedzieli, co się stało, nie powiedzieli, że była krew potrzebna, że około 13 jednostek krwi podano

– wyjaśnia.

Szpital tłumaczy, że pani Malwina zmarła w wyniku COVID-19. Dyrektor placówki Marek Kos wskazuje, że powikłaniami COVID-19 mogą być zaburzenia krzepnięcia, co miałoby wyjaśnić krwawienie do jamy brzusznej. Rodzina 33-latki uważa, że doszło do błędu lekarskiego.

Domyślamy się, że doszło do jakichś nieprawidłowości w szpitalu, natomiast pewności żadnej nie mamy, a tym bardziej nie możemy powiedzieć, co takiego się stało, co doprowadziło do śmierci

– mówił w programie Polsat News Jarosław Jaroszewicz-Bortnowski, pełnomocnik rodziny.

Rodzina czeka na wyniki sekcji zwłok. Być może to one pozwolą ustalić, co się właściwie wydarzyło.

Pan Jan został sam z pięciorgiem dzieci. Maciek jest najstarszy, ma 14 lat. Jest jeszcze Janek, Antoś, Marysia i Hania, która przyszła na świat dwa miesiące temu. Dziewczynka będzie dorastać bez mamy.

Wdowiec nie ma możliwości powrotu do pracy. Utrzymuje rodzinę ze świadczeń i niewielkiego gospodarstwa. Mężczyzna martwi się o przyszłość.

Jakoś muszę sobie radzić. Martwię się, bo żona zawsze pilnowała wszystkiego, a ja po prostu pracowałem. A wiadomo, że ciężkie czasy dzisiaj są, nie zarabia się Bóg wie ile tutaj na wsi na gospodarce

– wyznał dziennikarzom „Interwencji”.

Siostra pana Jana założyła zrzutkę, która ma pomóc rodzinie w trudnej sytuacji. Wpłaty można dokonać TUTAJ.

Fotografie: "Interwencja" Polsat (miniatura wpisu), "Interwencja" Polsat

Może Cię zainteresować