×

Lekarze zwlekali z cesarskim cięciem, 34-latka zmarła. Jest decyzja prokuratury

Jesienią ubiegłego roku cała Polska usłyszała o tragedii, która dotknęła 30-letnią Izabelę z Pszczyny. Historia 34-letniej Justyny Szymury jest niepokojąco podobna… Lekarze zwlekali z cesarskim cięciem, ponieważ czekali, aż kobieta naturalnie urodzi pięciomiesięczny płód, który obumarł. 34-latka zmarła na skutek zakażenia sepsą, osierociła dwóch synów. Jaką decyzję podjęła prokuratura?

Lekarze zwlekali z cesarskim cięciem

Justyna miała dwóch synów: 8-letniego (z pierwszego małżeństwa) i półtorarocznego. Gdy w 2020 r. dowiedziała się, że rodzina się powiększy, była bardzo szczęśliwa. Była młoda i zdrowa. Nikt nie przypuszczał, że może dojść do takiego nieszczęścia…

Gdy Justyna była w piątym miesiącu ciąży, zaczęły się dziać niepokojące rzeczy – pojawiły się plamienia, skurcze i bóle brzucha. Ciężarną skierowano do szpitala w Wodzisławiu Śląskim. Trafiła tam 18 listopada 2020 r. Wykonano wówczas badania i wykryto obecność bakterii. Justyna otrzymała antybiotyk, ale okazało się, że nie działa on na wykrytą bakterię. Mimo to „leczenie” kontynuowano.

Po dwóch tygodniach Justynę wypisano do domu, ale kobieta szybko wróciła na szpitalny oddział. Bardzo źle się czuła. Ciężarną przyjęto do szpitala w związku z podejrzeniem odpływania płynu owodniowego. Wtedy wyszło na jaw, że życia dziecka nie da się uratować. W karcie 34-latki pojawiła się informacja, że „zdecydowano o zakończeniu ciąży”.

Kazali jej rodzić naturalnie, zamiast skupić się na ratowaniu jej życia

– skarży się pan Janusz.

10 grudnia o godz. 9:40 Justyna wysłała narzeczonemu wiadomość. Napisała, że jedzie na porodówkę. To była ostatnia wiadomość, jaką mężczyzna otrzymał od narzeczonej. O tym, że Justyna zmarła, dowiedział się od pielęgniarki. Poinformowała go na korytarzu, przed szpitalną windą.

(…) Uklęknąłem przy jej łóżku, żeby się z nią pożegnać. Lekarz podszedł, poklepał mnie, mówiąc: to była sepsa, przykro mi. Będziemy rozmawiać innym razem, bo ma sprawy do załatwienia. Po 15 minutach powiedziano mi, że muszę wyjść

– wspominał rozgoryczony mężczyzna.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Decyzja prokuratury

Narzeczony zmarłej kobiety zawiadomił prokuraturę. Jak przekazała w rozmowie z Onetem mecenas Jolanta Budzowska, która zajęła się tą sprawą, 11 listopada 2021 r. prokurator Prokuratury Regionalnej w Katowicach postanowił umorzyć śledztwo. Nieoczekiwanie okazało się jednak, że nastąpił pewien przełom i prokuratura postanowiła wrócić do sprawy. W październiku tego roku podjęto decyzję o wznowieniu postępowania karnego.

Po blisko dwóch latach od śmierci Justyny prokuratura zdecydowała o wznowieniu postępowania karnego w tej sprawie

– opowiada pan Janusz.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Mężczyzna ma nadzieję, że osoby, które są odpowiedzialne za śmierć jego narzeczonej, poniosą konsekwencje. Niedawno pan Janusz rozpoczął budowę domu, w którym miał zamieszkać razem z ukochaną.

Chcę, żeby syn miał coś po mamie

– wyjaśnia mężczyzna.

Fotografie: Archiwum prywatne (miniatura wpisu),

Może Cię zainteresować