×

Szokujące historie z polskiej porodówki. „Ale co pani tam ma?!”

Pracowników szpitala, szczególnie tych z dużym stażem, zaskoczyć niełatwo. Ale zdarzają się pacjenci, którym się to udaje. Szokujące historie z polskiej porodówki, ale też z innych oddziałów, są tego najlepszym przykładem. Położna Kasia przyznaje, że niektórych sytuacji długo nie zapomni.

Szokujące historie z polskiej porodówki

Pani Kasia pracuje na bydgoskiej porodówce od kilku lat. W rozmowie z portalem parenting.pl, opowiedziała o pacjentkach, które personel szpitala zapamięta na długo. Chociaż w swojej pracy położna widziała już wiele, niektóre sytuacje nadal potrafią ją zaskoczyć. Również lekarze bywają zszokowani.

Szokujące historie z polskiej porodówki

Pani Kasia twierdzi, że najciekawsze historie dzieją się za drzwiami położniczo-ginekologicznej izby przyjęć. Trzeba przyznać, że niektóre pacjentki mają wyobraźnię, której nie powstydziłby się niejeden twórca komediowy. Bo jak można wytłumaczyć… zakrętkę od dezodorantu, stosowaną zamiast antykoncepcji? Albo traktowanie pochwy jak torebki, do której można wrzucić różne „drobiazgi”?

Trzy lat temu asystowałam przy badaniu ginekologicznym. Nagle na twarzy lekarza pojawiło się przerażenie. Zapytał: „Co pani tam ma?!” Kobieta miała ok. 65 lat i jak się później przyznała, tę nakrętkę (od dezodorantu – red.) miała w sobie ponad 10 lat. Biedny lekarz myślał, że czuje kość

– opowiada położna.

Zdarzają się klucze, korki od wina, niedopałki papierosów. Nie potrafię wytłumaczyć, co kieruje tymi kobietami

– mówi pani Kasia. Przyznaje jednak, że to pacjentka z kulą bilardową w pochwie, zasłużyła na miano legendy.

Czarna ósemka. A tego nie dało się łatwo wyciągnąć, bo metalowe narzędzia ześlizgiwały się. Potrzebny był próżnociąg położniczy, czyli taka duża przyssawka, którą używa się na porodówce, kiedy życie dziecka jest zagrożone i trzeba je szybko wyciągnąć na świat. Dlatego nie ma się co bać, kiedy urwie się sznurek od tamponu, bo widzieliśmy dziwniejsze rzeczy

– wyznaje kobieta.

Szokujące historie z polskiej porodówki

„Pan stoi przy głowie, proszę tu nie zaglądać”

Na szczególną uwagę zasługują też panowie, którzy (przynajmniej w teorii) mają być wsparciem dla rodzącej partnerki. W praktyce bywa jednak różnie. Niektórzy w nerwach mylą szpitale i szukają żony nie tam, gdzie trzeba. Zdarzają się i tacy, którzy pod wpływem stresu zapominają, jak żona się nazywa (chociaż nosi ich nazwisko). Podczas porodu niektórzy starają się być pomocni, wspierają, dopingują, otaczają opieką. Inni wolą usiąść w kącie i modlić się, żeby nikt niczego od nich nie oczekiwał.

Był też taki, który przyszedł z laptopem, założył słuchawki i zaczął oglądać serial. Zażartowaliśmy, co tam ogląda, może jakieś poradniki. Nie… to był finałowy odcinek „Domu z papieru” Netflixa. Jego żona rodziła i się wściekła, że ogląda bez niej. Przynajmniej poród poszedł szybko

– wspomina położna.

Ciekawe, czy i mamy z perspektywy czasu wracają do tych wspomnień ze śmiechem…

Źródła: parenting.pl
Fotografie:

Może Cię zainteresować