×

39-latek zmarł na izbie przyjęć. Czekał na pomoc przez dziewięć godzin

39-latek zmarł na izbie przyjęć szpitala w Sosnowcu. Mężczyzna przez dziewięć godzin czekał, aż ktoś udzieli mu pomocy. Od tego dramatycznego wydarzenia minęły trzy lata. Rodzina zmarłego nie usłyszała nawet słowa „przepraszam”. Sąd Rejonowy w Sosnowcu właśnie wydał wyrok w sprawie lekarza, który feralnego dnia odpowiadał za bezpieczeństwo pacjentów.

39-latek zmarł na izbie przyjęć

18 marca 2019 roku pan Krzysztof trafił na izbę przyjęć Szpitala Miejskiego w Sosnowcu z opuchniętą, siną nogą. Mężczyzna przyszedł do szpitala o własnych siłach, ale bardzo cierpiał. Do placówki w trybie pilnym skierował go lekarz rodzinny, który uznał, że mężczyzna prawdopodobnie ma zator, który zagraża jego życiu. Niestety, jak twierdzą bliscy 39-latka, personel medyczny szpitala nie przejął się jego cierpieniem.

39-latek przez dziewięć godzin czekał na izbie przyjęć, aż ktoś udzieli mu pomocy. W tym czasie personel szpitala wielokrotnie mijał go na korytarzu. Bliscy pana Krzysztofa twierdzą, że lekarze ograniczyli się jedynie do zadawania zdawkowych pytań.

Na konsultację lekarską pan Krzysztof doczekał się wieczorem, gdy już konał. Po konsultacji, ok. godz. 22, mężczyzna zmarł. Przed śmiercią próbowano go jeszcze kilkukrotnie reanimować.

Oczekiwanie na izbie przyjęć było powolnym umieraniem w miejscu, gdzie pacjent powinien czuć się bezpieczny. Czy tak musiało być?

Śmierć syna była całkowicie niepotrzebna, syn mógł żyć
– mówi pan Jan, ojciec zmarłego mężczyzny, cytowany przez TVN24.
Z kilku metrów popatrzył na brata tylko i w sumie na tym się skończyła jego odpowiedzialność. Lekarza, jak rano go zobaczyłem, tak później już go nie widziałem przez cały dzień
– wspomina pan Tomasz, brat zmarłego.
Z opowiadań rodziny pana Krzysztofa wynika, że jedynymi osobami, które naprawdę przejęły się stanem zdrowia mężczyzny, była sprzątaczka i jedna z pielęgniarek. Ta miała wydzwaniać do lekarza, ale bezskutecznie. Lekarz tłumaczył, że miał inne obowiązki. Tylko dlaczego nie przekazał pacjenta do innego szpitala, jeśli wiedział, że brakuje mu czasu, by się nim odpowiednio zająć?

Zakaz wykonywania zawodu przez rok

Po śmierci 39-letniego mężczyzny kierownictwo szpitala poinformowało, że lekarz prowadzący pacjenta został odsunięty od wykonywania obowiązków do czasu wyjaśnienia sprawy. Biegli wskazywali, że tan kliniczny pacjenta wskazywał początkowo na ciężką postać choroby zakrzepowo-zatorowej, a lekarz posiadał stosowne wyniki badań, z których jasno wynikało, że stan pacjenta jest poważny.

W takiej sytuacji powinien był pobrać posiew z treści w pęcherzach skórnych i krwi, podać antybiotyki i rozważyć interwencję chirurgiczną, aby usunąć martwicze tkanki, z równoczesnym rozpoczęciem płynoterapii i założeniem cewnika, a także ściśle monitorować parametry życiowe chorego

– podkreślili biegli.

Lekarz Sławomir Ś. został oskarżony o narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Po trzech latach Sąd Rejonowy w Sosnowcu wydał wyrok w sprawie lekarza i uznał go za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta. W nieprawomocnym wyroku lekarz usłyszał wyrok pół roku więzienia w zawieszeniu i otrzymał zakaz wykonywania zawodu przez rok. Rodzinie zmarłego ma także wypłacić zadośćuczynienia i pokryć koszty wydatków związanych z procesem (łącznie będzie to kilkadziesiąt tysięcy złotych).

Nic nie zwróci już życia panu Krzysztofowi i nic nie ukoi bólu jego bliskich. Ale w takiej sytuacji rodzina zmarłego powinna usłyszeć chociaż jedno zwykłe „przepraszam”. Niestety w ciągu trzech lat lekarz nie zdobył się na przeprosiny.

 

Fotografie: "UWAGA! TVN"

Może Cię zainteresować