×

Stefan W. sprawiał kłopoty w więzieniu. Zabił niecały miesiąc po wyjściu na wolność

Po tragedii, która miała miejsce w niedzielę, w czasie 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, prokuratura wszczęła dwa śledztwa. Pierwsze z nich dotyczy zabójstwa prezydenta Gdańska, z kolei drugie organizacji imprezy. Dziś wiadomo już na ten temat więcej.

Był poczytalny

Wszystko wskazuje na to, że jeżeli Stefan W. był poczytalny w chwili dźgnięcia nożem Pawła Adamowicza, będzie sądzony za zabójstwo z motywu zasługującego na szczególne potępienie. Za to przestępstwo grozi mu od 12 lat więzienia do dożywocia.

Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, wczoraj pod wieczór powiedziała, że w związku ze śmiercią pana prezydenta Gdańska, prokuratura niezwłocznie zmieniła kwalifikację czynu. Wiadomo, że prokuratorzy otrzymali informację o śmierci włodarza Gdańska w czasie przesłuchania Stefana W.

Kryminalna przeszłość Stefana W.

Bardzo szybko po okrutnym ataku ustalono, że napastnik miał kryminalną przeszłość. Zaledwie w ciągu miesiąca 27-letni Stefan W. oraz jego kolega napadli na trzy SKOK-i, a także i na jeden bank. Mężczyzna kradł, ponieważ potrzebował pieniędzy na grę w kasynie i na wakacje. Wiadomo, że za zrabowane pieniądze spędził także weekend w jednym z lepszych hoteli w Warszawie.

Gdy go schwytano, został skazany przez gdański sąd na pięć i pół roku więzienia. Miało to miejsce w maju 2014 roku. Wiele osób twierdzy, że kara ta była zbyt niska, zwłaszcza, że oskarżony nie wyraził skruchy, a otrzymać mógł nawet i 15 lat. Sąd uznał wtedy jednak, że Stefan jest młody, a tak niska kara ma być „wychowawcza”.

Poniedziałek.www.OkiemKlawisza.plMiałem tego nie robić ale nie mogę się oprzeć.Podsumowanie mojej "działalności"…

Opublikowany przez Służba Więzienna Okiem Klawisza Poniedziałek, 14 stycznia 2019

Nie resocjalizował się

W grudniu 2018 roku 27-latek opuścił mury więzienia. Odsiedział cały wyrok za napady z bronią w ręku. Wiadomo też, że trzy razy ubiegał się o przedterminowe zwolnienie. Ani razu mu się jednak nie udało. Tomasz Adamski, rzecznik sądu ds. karnych, w rozmowie z Rzeczpospolitą powiedział:

Skazany karę odbył w całości od czerwca 2013 (zaliczono mu areszt – red.) do grudnia 2018 r. Odpowiadał w procesie karnym bez ograniczeń wynikających z art. 31 k.k. – czyli jako w pełni poczytalny

Wiadomo już także, że w zakładzie karnym nie zauważono jego resocjalizacji. Właśnie dlatego wystawiono mu „negatywną prognozę kryminologiczną”. W związku z tym wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego więc Stefan W. nie trafił do Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w Gostyninie? Rzeczpospolitej udało się nieoficjalnie dowiedzieć, że:

Osoba taka musi wykazywać określony zespół zaburzeń. Tutaj nie miało to miejsca

Powinien być leczony, a nie w areszcie?

Po tym, co się stało, wiele osób głośno twierdzi, że młody mężczyzna nie powinien zostać umieszczony w zakładzie karnym, ale psychiatrycznym lub też zostać skierowany na leczenie.

To jeszcze nie wszystko. Już drugiego dnia po ataku na prezydenta Pawła Adamowicza na jaw wyszło, że u Stefana W. jeszcze w więzieniu stwierdzono schizofrenię. Jarosław Zieliński, wiceszef MSWiA, powiedział wczoraj:

Komendant wojewódzki w Gdańsku poinformował mnie, że sprawca ataku na prezydenta Adamowicza miał stwierdzone schorzenia natury psychiatrycznej

Jest badany pod kątem poczytalności

Po ataku na prezydenta jest teraz badany pod kątem poczytalności. Tuż po swojej zbrodni wziął mikrofon w dłoń i powiedział do tłumów, że jest:

Ofiarą rządów Platformy a w więzieniu był torturowany

Wiadomo, że przebywając w zakładzie karnym, naprawdę sprawiał kłopoty. Właśnie dlatego ani razu nie wypuszczono go na przykład na przepustkę. Gazeta Wyborcza napisała:

był kierowany na konsultacje psychiatryczne do jednego z zakładów karnych w woj. zachodniopomorskim, posiadającym oddział psychiatryczny. W trakcie odbywania kary miał być niejednokrotnie izolowany od innych więźniów

Okazuje się też, że tuż po ataku na Pawła Adamowicza, Stefan W. został najpierw przewieziony na SOR szpitala w Gdańsku. Tak podają nieoficjalne źródła:

Trafił tam w związku z napadem drgawek, ale przebywał krótko. Niezależnie od tego procedura zawsze wymaga zbadania takiej osoby przed jej osadzeniem w policyjnym areszcie

U podejrzanego podobno stwierdzono wówczas m.in złamanie nosa oraz otarcia. Najprawdopodobniej powstały one w czasie jego obezwładniania.

Drugie postępowanie

Prokuratura w Gdańsku wszczęła także jeszcze jedno postępowanie. Dotyczy ono sposobu organizacji finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. Prokurator Wawryniuk powiedziała:

Zbadamy w nim wszystkie kwestie dotyczące sposobu organizacji finału WOŚP w Gdańsku. W tym między innymi zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom imprezy

Na chwilę obecną wiadomo, że zabezpieczaniem tej imprezy zajmowała się Agencja Ochrony Tajfun. Została ona wynajęta przez organizatorów gdańskiej Orkiestry. Szef MSWiA, Joachim Brudziński, zarządził już kontrolę w tej agencji ochrony.

Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji, w rozmowie z mediami powiedział:

Wydarzenie nie zostało zgłoszone jako impreza masowa, a jedynie w urzędzie miasta. Za zapewnienie bezpieczeństwa w pierwszej kolejności odpowiedzialny jest organizator. My jako policja z własnej inicjatywy, zabezpieczyliśmy miejsce przyległe, teren patrolowało trzykrotnie więcej policjantów niż zwykle w tym rejonie

Może Cię zainteresować