Stan Wałęsy pogarsza się? „Ledwo nogi ciągam, przeszarżowałem….”

Stan Wałęsy pogarsza się, w każdym razie pod względem emocjonalnym. Były prezydent, po niedawnej operacji, jest przygnębiony i coraz częściej mówi o swojej śmierci.

Pobyt w szpitalu byłego prezydenta

Lech Wałęsa w sierpniu tego roku znalazł się w szpitalu w związku z planowaną operacją oczu. W gdańskiej klinice przeszedł zabieg usunięcia zaćmy. Operacja się udała, jednak były prezydent opuścił klinikę w kiepskim nastroju. Od tamtej pory jego stan martwi bliskich. Wałęsa jest ponoć przygnębiony, jakby stracił radość życia, a co gorsza, ciągle wspomina o śmierci.

Krótko po opuszczeniu szpitala poinformował jednego z dziennikarzy, że powoli już zbiera na tamten świat. Wyliczył nawet w przybliżeniu, ile to potrwa:

Jeszcze z pięć lat przetrzymam i więcej żywota nie planuję na tym świecie (…). Wie pan, w mojej rodzinie nikt tak długo nie żył, ja i tak najdłużej żyję z naszej rodziny! I daję sobie jeszcze pięć lat życia. A jak będę dłużej żył, to nie będę wtedy zadowolony.

Stan Wałęsy pogarsza się?

Noblista wyznaczył sobie taki termin ze względu na grafik, który ma zapełniony na najbliższe pięć lat. Były prezydent ciągle jest zasypywany propozycjami wygłaszania wykładów na zagranicznych uczelniach, zaproszeniami na międzynarodowe spotkania i ogólnie pojętym uświetnianiem…

Jak sobie obliczył Wałęsa, żeby nie zawieść wszystkich, których zaproszenia do tej pory poprzyjmował, będzie musiał przeżyć jeszcze pięć lat. A co potem?

Były prezydent Polski naświetlił to w wywiadzie dla Super Expressu. Jego słowa nie brzmią zbyt optymistycznie. Najwyraźniej pobyt w szpitalu natchnął go refleksjami na temat przemijania i kruchości życia:

Przeżyłem już 77 lat, jestem zmęczony, tu mnie nudzą te sprawy, wy musicie się męczyć, a ja idę do wieczności… Ledwo nogi ciągam, przeszarżowałem, za dużo pracowałem.

Cóż, życie ma to do siebie, że potrafi płatać figle. Byli już i tacy, co zdążyli sobie nagrobek wymurować, a przeżyli jeszcze wiele lat…