×

Śmierć psa zakażonego koronawirusem. To pierwszy taki przypadek na świecie

Śmierć psa zakażonego koronawirusem to kolejny dowód na to, że COVID-19 może przenosić się między gatunkami. Lekarze nie chcieli wykonać psu testu na obecność wirusa, ponieważ nie wierzyli, że mógł się zarazić. Zwierzę umierało w ogromnych cierpieniach.

Śmierć psa zakażonego koronawirusem

Allison i Robert Mahoney oraz ich 13-letnia córka Julianna ze Staten Island w stanie Nowy Jork są załamani z powodu śmierci ukochanego czworonoga. Ich 7-letni owczarek niemiecki o imieniu Buddy był pierwszym psem w USA, u którego potwierdzono obecność koronawirusa. Właściciele zwierzęcia już w kwietniu podejrzewali u Buddy’ego zakażenie koronawirusem. Pies miał trudności z oddychaniem, a jego stan stale się pogarszał. Niestety dopiero po upływie sześciu tygodni udało im się wykonać test. Wynik był pozytywny. Allison Mahoney, która jest członkiem rodziny, opowiedziała o tym, jak przebiegła choroba u psa.

Wyglądało na to, jakby wychodziły z niego wnętrzności. Wiedzieliśmy, że nic nie można dla niego zrobić. Ale miał wolę życia. Nie chciał odejść.

Wszystko wskazuje na to, że zwierzę zaraziło się koronawirusem od jednego z członków rodziny. Robert ma bowiem za sobą walkę z COVID-19. Pierwsze symptomy zakażenia pojawiły się u zwierzęcia w połowie kwietnia. Buddy miał trudności z oddychaniem, a z jego nozdrzy wydobywała się dziwna wydzielina. Niemal od razu Mahoney zauważył, że choroba u psa rozwija się w identyczny sposób jak u niego.

Brak odpowiedniej diagnozy

Robert Mahoney zaniepokojony stanem psa, postanowił zwrócić się o pomoc do weterynarza, jednak ze względu na obowiązujące obostrzenia, niemożliwe było skorzystanie z konsultacji. Co więcej, medycy odmawiali wykonania psu testu twierdząc, że ten nie mógł się zakazić. Gdy w końcu właścicielom Buddy’ego udało się skorzystać z porady kliniki, otrzymali jedynie receptę na antybiotyki. Buddy nie został nawet zbadany, a jego stan nadal ulegał pogorszeniu. Rodzina udała się do innej kliniki, gdzie co prawda zbadano psa, ale ponownie odmówiono wykonania testu na COVID-19. Już wtedy pies miał powiększoną śledzionę i wątrobę. W jego sercu słyszalne były szmery. Pomimo zmiany leków, wciąż nie było widać jakiejkolwiek poprawy. Zwierzę traciło apetyt, było apatyczne. 15 maja rodzina Mahoney udała się do Bay Street Animal Hospital. Tamtejsi lekarze zgodzili się wykonać test pod kątem koronawirusa. Wynik był pozytywny. Niedługo później rodzina przyprowadziła na badania także dwa pozostałe psy. Okazało się, że szczeniak Duke jest zdrowy, ale u drugiego psa wykryto przeciwciała, świadczące o tym, że przeszedł już zakażenie koronawirusem.

Za późno na działanie

Pięć dni po wykonaniu testu ponownie zbadano Buddy’ego. Tym razem wynik wyszedł negatywny. Co więcej, wykryto u niego przeciwciała, które zdaniem lekarzy były dowodem na to, że pies jest już zdrowy. Mimo to zwierzę nadal czuło się źle. Nie było nawet w stanie kontrolować oddawania moczu i kału. W stolcu pojawiła się krew, a jego oddech był świszczący. Mahoney nieprzerwanie poszukiwali sposobu na wyleczenie swojego ukochanego psa. 11 lipca Allison znalazła Buddy’ego w kuchni w przerażającym stanie. Zwierzę wymiotowało zakrzepłą krwią.

Wyglądało to, jakby wychodziły jego wnętrzności. […] Z jego nosa i pyska.

Wspólnie z mężem postanowiła, że powinni skrócić Buddy’emu cierpienia i dlatego udali się do weterynarza, aby go uśpić. W gabinecie dowiedzieli się, że badania wskazują na to, że Buddy ma chłoniaka. Tym samym, koronawirus mógł doprowadzić do zaostrzenie przebiegu choroby. Rodzina nie ukrywa żalu do stanowego Departamentu Zdrowia o to, że urzędnicy nie wierzą w to, że zwierzęta także mogą zarazić się COVID-19. Buddy nie jest jedynym przypadkiem zwierzęcia, które zaraziło się koronawirusem od człowieka. W przeszłości informowano już m.in. o zarażonym kocie.

Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), Twitter

Może Cię zainteresować