×

Jego ubranie już płonęło a on i tak wbiegł w ogień, by ratować swoje „dzieci”

45-letni Ryszard Dobrowolski z Orelca na Podkarpaciu to gospodarz z krwi i kości, który wkłada w wykonywanie codziennych obowiązków całe serce. Dowodem na potwierdzenie tych słów ma być budowa nowoczesnej obory, którą skończył niespełna 3 lata temu. Ogromna inwestycja kosztowała mężczyznę blisko 600 tysięcy złotych. Niestety, dzisiaj nie pozostało po niej już praktycznie nic. Jak to możliwe?

Obora stanęła w ogniu

Pod koniec listopada nowoczesna obora stanęła w ogniu. Nie ona była jednak w tym momencie dla pana Ryszarda najważniejsza.

Wszędzie buchały płomienie, dymu było tyle, że aż się dusiłem. Ale w takich chwilach nie myślałem o zagrożeniu. Musiałem ratować moje zwierzęta. To było piekło, ale nie mogłem ich tam zostawić. Są jak moje dzieci, rodziły się na moich rękach – wspomina pan Ryszard

45-latek ryzykował własnym życiem, aby uratować krowy. Kiedy wyprowadzał ostatnią z nich, płonęło już na nim ubranie. Adrenalina podskoczyła mu jednak do tego stopnia, że kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy.

Dopiero już na zewnątrz otoczyli mnie ludzie z pogotowia i krzyknęli „pan jest poparzony” – opowiada gospodarz

„Te zwierzęta i gospodarstwo, to całe moje życie”

Gospodarzem z Orelca natychmiast zajęli się lekarze, którzy z podziwem opatrywali mężczyznę. Wiedzieli, że mógł zginąć, jednak życie zwierząt było dla niego w tym momencie najważniejsze.

Te zwierzęta i gospodarstwo, to całe moje życie. Biedaczyska stały tam sparaliżowane strachem. Nie mogłem pozwolić, aby pochłonął je ogień. Każdą musiałem odwiązać z łańcucha i wyprowadzić – opowiada z przejęciem gospodarz

Strażacy stanęli na wysokości zadania

W działaniach brało udział łącznie 50 strażaków w tym 37 ochotników oraz 14 samochodów pożarniczych. Działania ratowniczo-gaśnicze prowadzone były w trudnych warunkach nocnych przy temperaturze -10° C i trwały do godziny 4.33 dnia następnego

Los zwierząt

Co stanie się z krowami, które właśnie straciły swój dach nad głową? Okazuje się, że wróciły już na pogorzelisko. Pomocą bohaterowi służą sąsiedzi i okoliczni mieszkańcy, którzy tak jak wiele innych osób są pełni podziwu dla gospodarza.

Nie można bohatera zostawić w potrzebie – mówią sąsiedzi

I choć wiele osób przywozi siano dla krów pana Ryszarda, to wciąż za mało. Odważnemu gospodarzowi brakuje materiału na dach, który pomógłby zwierzętom przetrwać mroźną zimę.

Każdy może pomóc

Stowarzyszenie Orlec uruchomiło już zbiórkę dla poszkodowanego rolnika. Pomóc mężczyźnie można tutaj. Ze środków, które wpłyną na subkonto zostaną zakupione potrzebne materiały budowlane, opłacona praca fachowców, pasza i zabezpieczone inne potrzeby związane z utrzymaniem stada na pogorzelisku w Orelcu.

Może Cię zainteresować