Pomysły Polaków na tanie zakupy! „Pomidory ważą bez gałązek. Jajka z kobiałki L wkładają do S”
Bycie nosaczem sundajskim zobowiązuje, a memy o nich wciąż cieszą się dużym uznaniem. Jak wygląda robienie zakupów przez „Januszy” biznesu w sklepie?
Robienie zakupów przez „Januszy”
Obecnie imię Janusz nie kojarzy się zbyt dobrze, bo mocno przylgnęło do opisu pewnego rodzaju zachowań. Mowa tutaj naturalnie o „Januszach” biznesu, którzy zrobią wszystko, aby zapłacić mniej.
Opowieści pracowników sieci sklepów potrafią być doprawdy zaskakujące! Aby zapłacić mniej „Janusz” potrafi zrobić naprawdę wiele. Jednym z przykładów jest odrywanie winogron od kiści i przekładanie ich do siatki. Po co? Wiadomo, zręczny kupujący nie będzie płacić za łodygę!
Można także poprzekładać jajka z większego, do mniejszego pudełka, bo przecież mniejsze są tańsze. Nie obejdzie się także bez otwarcia produktu i sprawdzenia, czy jest odpowiedni!
Sprzedawcy niejednokrotnie opowiadają, jak Nosacze potrafią otworzyć opakowanie np. masła, powąchać i odłożyć z powrotem na półkę. Podobnie wszelkie płyny do płukania ubrań lub wszystko, co można rozpakować niezauważalnie.
Naturalnie prawdziwy „Janusz Zakupów” nie do się łoszukoć i zawsze znajdzie pretekst, aby za coś nie zapłacić lub ostatecznie zapłacić mniej. A to pudełko uszkodzone, a to kolor nie ten, a to coś nie działa. Można także ukazać swoją „dominację” i nakrzyczeć na ekspedientkę z powodu braku towaru z gazetki. Wszak gazetka niczym księga objawiona – co w niej jest musi być w sklepie!
BHP jest bardzo ważne!
Kojarzycie poodbijane ślady na luźnych owocach i warzywach? To ślady po paznokciach oraz niezawodny znak, że grasowały tam „Janusze”, które muszą dokładnie skontrolować towar. „Towar wymacany, to towar sprawdzony!” – mawia januszowe porzekadło. Podobnie sprawdzają bułki, naturalnie bez foliowych rękawiczek, bo one nie pozwalają w pełni „sprawdzić” świeżości pieczywa…
Nie przeszkadza im natomiast wsadzenie do wózka kilkuletniego Pjotera, który akurat się zmęczył i woli posiedzieć w pojeździe napędzanym siłom mięśni rodziców. A później w miejsce dreptania pociechy położyć świeże warzywa i owoce, wszak wózek sklepowy jest bardzo „czystym” obiektem.
Co o tym sądzi psychologia?
Gazeta Krakowska postanowiła zapytać dr Karolinę Oleksę-Marewską, która pracuje jako psycholog, skąd biorą się „Januszowe” zachowania:
Często wyrażają tak swoją frustrację. Każdy z nas się z nią spotyka, ale są osoby, które gorzej radzą sobie z jej wyrażaniem. Nie uczymy się, w jaki sposób konstruktywnie radzić sobie ze złością, dlatego niektórzy wybierają pracujących w sklepach. Zgodnie z przekonaniem „klient nasz Pan”, pozwalają sobie na ordynarne zachowania. Część osób w ten sposób buduje poczucie własnej wartości, gdyż na co dzień może spotykać się np. z poniżaniem w domu czy pracy, więc nakrzyczenie na ekspedientkę może być formą postawienia się i uwierzenia w siebie: „w pracy tak nie robię, ale tutaj potrafię, więc nie jest wcale taki beznadziejny”. Druga sprawa to wychowanie i panująca kultura. Od małego przez obserwację uczymy się pewnych zachowań, głównie obserwując swoich opiekunów i i starsze osoby w naszym otoczeniu.
Dzieci wyjątkowo łatwo „chłoną” zachowania dorosłych i później przenoszą je do swojego życia. Jeśli więc pociecha widzi, że rodzic nie szanuje pracowników sklepu lub niszczy towar w celu jego rzekomego „sprawdzenia”, to przyjmuje, że to jest normalne zachowanie. Później je powtarza, bo w końcu tak samo robili jego rodzice.
Tak oto zatacza się krąg cyklu życia „Janusza i Halyny”, którzy wychowując „Pjotera i Dżesikę” uczą swojego stylu przetrwania w miejskiej dżungli… ?