×

Pracownica MOPSu wyjawiła, ile zarabia. Jest to mniej od rodzin, które proszą ją o zasiłek

Serwis money.pl poświęcony jest finansom i biznesowi, dlatego nie dziwi fakt, że właśnie do tej strony odezwał się pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który zwierzył się z tego, ile wynoszą jego zarobki i jak ludzie śmieją mu się w twarz, gdy o tym słyszą.

W sieci zawrzało parę lat temu, gdy pojawił się pomysł wprowadzenia 500+. Wielodzietne rodziny zacierały ręce, samotni nie rozumieli tego, co się dzieje, a pracownicy budżetowi załamywali się, bo wiedzieli, że w związku z tym będą mieć jeszcze więcej pracy.

Dziś się sytuacja się powtarza, ale na tapecie jest program 300+, który ma być wsparciem dla rodzin, jeśli chodzi o szkolną wyprawkę. Budżet państwa ma przeznaczyć na to 1,5 mld złotych. Do redakcji właśnie w związku z tym, co się aktualnie dzieje w kraju, napisał zbulwersowany pan Jerzy.

Więcej obowiązków, a zarobki bez zmian

Dyrekcja MOPS-u nie przejmuje się tym, na co zwracają uwagę pracownicy. Ich zadania mają być wykonane i nikogo nie obchodzi to, że zostają po godzinach, a często pojawiają się w pracy nawet w weekendy.

Musimy zrezygnować z urlopów w wakacje, bo okres zasiłkowy zaczyna się w tym roku już od lipca. Jesteśmy zostawieni sami sobie. Dyrekcja straszy naganami za niezrealizowanie założeń ustawy. Ktoś mógłby powiedzieć, że program 300+ niesie za sobą dodatkowe finanse. Owszem, ale dla dyrekcji, kierownika, księgowej i informatyka… To oni dostaną sute dodatki, a nam proponują umowy zlecenia i pracę po godzinach lub w weekendy. I że możemy sobie odbierać wolne za nadgodziny. Tylko że ja się pytam, kiedy mamy to robić??

To, ile zarabia pan Jerzy czasem jest niższe niż zasiłek na jedną rodzinę…

Moja pensja to 2200 zł brutto plus wysługa lat. To i tak nad wyraz wysokie wynagrodzenie. Większość osób w naszym dziale, czyli panie, które pracują kilkanaście lat przy zasiłkach rodzinnych, nie ma nawet takiej podstawy. Minimalne wynagrodzenie pracownika samorządowego wynosi 1700 zł. Dotyczy to pracowników I kategorii i stanowi 80,9 proc.

Gdzie tu sprawiedliwość?

W tym roku okres rozliczeniowy znacznie się zmienił i zaczyna się wcześniej. W ubiegłych latach pracownicy MOPS-u mieli dużo pracy dopiero w sierpniu, a w tym roku ciężko muszą pracować już od lipca. Dzieje się tak, ponieważ ktoś stwierdził,że świetnym pomysłem będzie zrównać wszystkie okresy zasiłkowe związane z 500+, świadczeniami rodzinnymi i 300+.

Pani minister wymaga, a więc dyrekcja żąda od nas, byśmy w okresie zasiłkowym pracowali na zmiany, bo każdy obywatel ma prawo złożyć w dogodny sposób wniosek. Więc nasz dział ma wydłużane godziny pracy, nawet do 19. Przypominam, że są to wakacje i każdy chciałby spędzić ten czas z rodziną, a nie w pracy. Tym bardziej że niejednokrotnie zdarzały się polecenia służbowe, aby przyjść do pracy w pełnym wymiarze w sobotę. Wszystko przez braki kadrowe

Liczby powalają…

Pan Jerzy wyznaje, że nie jest w stanie tak pracować i to przekracza jego możliwości zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Wyobrazić należy sobie, że w jego ośrodku na cztery osoby, zajmujące się sprawami 500+ przypada od 4 do 5 tysięcy zgłoszeń. Prognozuje się, że wniosków 300+ będzie około 8 tysięcy.

Co roku zgłaszamy kierownictwu i dyrekcji, że do obsługi świadczeń, przede wszystkim 500+, jest za mało osób. Z roku na rok wniosków przybywa, a obsada jest taka sama albo się zmniejsza, bo ludzie po prostu nie wytrzymują presji

Zajmują się pomocą innymi, a sami pomocy nie mają

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pracują w ciężkich warunkach, nie mając odpowiedniego wynagrodzenia, a często mają mniej pieniędzy osoby, które stawiają się w urzędzie po pomoc finansową.

Klasyczna wielodzietna rodzina to zazwyczaj matka z trójką, czwórką dzieci. Ale zdarzają się też takie, które mają sześć czy dziewięć. Matki są bezrobotne, często zarejestrowane w urzędzie pracy od dwudziestu lat lub wcale. Ich partnerzy, o ile są, też są osobami bezrobotnymi. Jednakże zazwyczaj każde dziecko ma innego tatusia, więc są zasądzone, alimenty. Tyle że tatuś nie płaci, więc płaci MOPS

Pan Jerzy dodaje, że w takich rodzinach nie tylko jest pomoc związana z programem 500+, ale dochodzą do tego jeszcze dodatki okresowe, okolicznościowe (np. 1000 zł becikowego z tytułu urodzenia dziecka), 80 zł za samotne wychowywanie dzieci, ekstra 95 zł z tytułu wychowywania w rodzinie wielodzietnej czy dodatek 100 zł w momencie rozpoczęcia roku szkolnego. Do tego wszystkiego, jeśli kobieta, która jest w ciężkiej sytuacji przechodzi na macierzyński, to wówczas przez 12 miesięcy otrzymuje tzw. kosiniakowe, czyli 1000 zł miesięcznie. Nie należy zapominać także o zasiłkach celowych, rządowych, bonach na żywność, a także dotacjach mieszkaniowych.

Pan Jerzy według własnych obliczeń jest w stanie oszacować, że „samotna” matka, która nigdzie nie pracuje i wychowuje czwórkę dzieci otrzymuje miesięcznie 2000 zł z 500+, do tego 2000 zł z Funduszu Alimentacyjnego (o ile oczywiście sąd przyzna kwotę maksymalną z tego tytułu) oraz inne świadczenia. Tylko tutaj pojawia się także druga strona medalu, która mówi, że życie za tyle w pięcioosobowej rodzinie nie do końca jest takie różowe z takim budżetem, jakie oferuje państwo.

Jak żyć?

Przerażające są kolejne pomysły PiS, czyli premia za urodzenie dziecka w przeciągu dwóch lat, czy emerytura dla matek, które urodzą czwórkę dzieci. A co z paniami, które nie mogą mieć dzieci? Jak pracować z uśmiechem na ustach, gdy zarabia się 1600 zł, a ktoś śmieje się ci prosto w twarz i jeszcze żąda przyspieszenia wypłaty albo mówi, że przeze mnie jego dziecko głoduje, bo wciąż czeka na decyzję?

Serwis money.pl wystosował zapytanie do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Opieki Społecznej odnośnie sytuacji pracowników. Poinformowano reporterów, że resort potrzebuje więcej czasu, aby udzielić precyzyjnej odpowiedzi.

*imię bohatera zostało zmienione na jego prośbę

Może Cię zainteresować