×

18-letnia Sandra wyskoczyła z 6. piętra płonącego bloku. Słowa jej siostry są wstrząsające

Światło dzienne ujrzały kolejne, przerażające fakty dotyczące tragicznego w skutkach pożaru w bloku przy ul. Jerzmanowskiego w Krakowie. Okazuje się, że mieszkanie strawione przez ogień, było mieszkaniem komunalnym, które od lat miało problemy z instalacją elektryczną – tak przynajmniej twierdzi siostra poszkodowanej dziewczyny. Nikt jednak się tym nie przejmował. Sam rzecznik zwraca natomiast uwagę, że najemcy nigdy nie zgłaszali jakichkolwiek nieprawidłowości związanych z instalacją.

Piekło na ziemi

Przypomnijmy, że 1 kwietnia około godziny 6.30 rano zapłonęło jedno z mieszkań na 6. piętrze wieżowca na krakowskim Prokocimiu. Pożar odciął drogę 18-letniej Sandrze, która była w mieszkaniu sama. Nastolatka wyszła na parapet i wołała o pomoc. Kiedy dziewczynę usłyszała jedna z sąsiadek, ta natychmiast chwyciła za telefon i zadzwoniła po straż pożarną. Inna z mieszkanek bloku próbowała dostać się do mieszkania pokrzywdzonej, jednak bez skutku – pożar błyskawicznie opanował wszystkie pomieszczenia.

Ostatnia deska ratunku

Sandra wiedziała, że jedyną drogą ucieczki i szansą na przeżycie jest skok z szóstego piętra. Tak też zrobiła. Przeżyła upadek, ale była nieprzytomna. Z bardzo rozległymi obrażeniami, m.in. potłuczoną śledzioną i wątrobą, trafiła do szpitala, gdzie lekarze każdego dnia walczą o jej życie.

Dzisiaj stan 18-latki jest już stabilny, ale wciąż bardzo ciężki

Moja siostra ma bardzo poważne obrażenia wewnętrzne, ale jej organizm szybko reaguje na podane leki. Wkrótce lekarze planują ją wybudzić, aby sprawdzić, czy jest wszystko w porządku pod kątem neurologicznym. Od razu po tym, jak siostra trafiła do szpitala, usłyszeliśmy, że czeka ją bardzo długa i kosztowna rehabilitacja – mówi Angelika Kuczek, siostra osiemnastoletniej Sandry

Najbliżsi 18-latki proszą o pomoc. Sandrę czeka długa, a przede wszystkim kosztowna rehabilitacja, dlatego liczy się każda złotówka. Pieniądze można przekazywać za pośrednictwem portalu zrzutka.pl.

Facebook

Facebook

Powodem prawdopodobnie była instalacja elektryczna, która choć pozostawiała wiele do życzenia. Nie została przez nikogo zgłoszona

Śledczy wciąż nie ustalili, co były przyczyną pożaru. Nie wykluczają, że źródłem mogło być nieostrożne postępowanie z otwartym ogniem lub przy paleniu tytoniu. Największe podejrzenia budzi jednak niesprawna lub niewłaściwie eksploatowana instalacja elektryczna, której stan prawdopodobnie pozostawiał wiele do życzenia.

Zgodnie z ustawą prawo budowlane zarządca, a w tym przypadku spółdzielnia mieszkaniowa Nowy Prokocim, zobowiązana jest do kontrolowania instalacji elektrycznej co pięć lat. Od rozpoczęcia najmu przez rodzinę odbyły się dwie takie kontrole – w 2012 i 2017 roku – dodaje Krzysztof Marcinkiewicz dla Fakt24

Wyniki kontroli

Fakt.pl postanowił skontaktować się ze spółdzielnią mieszkaniową Nowy Prokocim i zapytać o wyniki kontroli. Odpowiedzi jednak nie uzyskano, bowiem prezes spółdzielni Zbigniew Socha stwierdził, że już swoje powiedział. Miał tutaj na myśli rozmowę z „Dziennikiem Polskim”, podczas której poinformował, że dla mieszkań położonych poniżej i powyżej spalonego lokalu, ma być przygotowana ekspertyza. Na jej podstawie mieszkańcy poznają odpowiedź na pytanie, czy po tym, co się wydarzyło, wciąż nadają się do użytku.

Burza ogniowa poszła również w wentylację, do góry, i popaliła w tym pionie mieszkań kable elektryczne… Badania wszystkie mamy. Kabel, również 30-letni, w murze się sam nie zapali – oznajmiał Zbigniew Socha

Warto jednak zwrócić uwagę na to, że mimo wylewnej wypowiedzi, nie podał wyników kontroli instalacji. Czyżby miał tutaj coś do ukrycia?

Zupełnie inne zdanie na ten temat ma siostra poszkodowanej Sandry

Zdaniem Angeliki Kuczek instalacja elektryczna w mieszkaniu i bloku nie była wymieniana od 30 lat. Dodała, że potwierdzić to mogą także pozostali mieszkańcy budynku.

W mieszkaniu został wykonany przegląd kominiarski, ale instalacja elektryczna nie była wymieniana. Bardzo często były spięcia, wybijało korki. Został wstawiony nowy licznik, ale ze starymi stopkami. Nawet po wymianie nie zakończyły się problemy z bezpiecznikami – mówi Angelika Kuczek

Przypomnijmy, że z wieżowca ewakuowano w sumie kilkudziesięciu mieszkańców. Z ogniem walczyło kilka zastępów straży pożarnej, ale ostatecznie udało im się opanować płomienie.

Czy tej tragedii można było zapobiec? Póki co wiele wskazuje na to, że tak

Może Cię zainteresować