×

Te dwa stosy listów zdradzają smutną prawdę o rodzicach. Z roku na rok są coraz mniejsze

Chyba każdy nauczyciel może pochwalić się swoimi sposobami na porozumienie się z uczniami. Jedne z nich będą sprawdzały się lepiej, inne gorzej. Jest między nimi także grupa tych, które stają się hitami, jeśli tylko nauczyciel zdecyduje się nimi podzielić w sieci.

Sprawdzony sposób Amie

Dokładnie tak jest w przypadku metody, którą stosuje Amie Diprima Brown. Mieszkająca w Stanach nauczycielka z 15-letnim doświadczeniem podzieliła się ostatnio na Facebooku kilkoma przemyśleniami związanymi ze swoją pracą i relacjami z rodzicami swoich uczniów. Punktem wyjścia stała się ostatnia strzelanina, do której doszło w jednej z amerykańskich szkół. Jej post w ciągu zaledwie kilku zdobył setki tysięcy polubień i udostępnień. Amie udało się w nim zwrócić uwagę na prawdę o współczesnym wychowaniu…

Milion słów o dzieciach

Swój post zaczęła nie tylko od przywołania wydarzeń, które skłoniły ją do napisania go, ale i opisania swojego sposobu na poznanie swoich uczniów.

„Każdego roku od 15 lat w pierwszym dniu roku szkolnego wysyłam prośbę do rodziców, by opowiedzieli mi o swoich dzieciach w milionie bądź mniej słów. Tłumaczę w niej, że chcę lepiej poznać nadzieje, marzenia, obawy, wyzwania itp. uczniów i żartobliwie wyznaczam limit słów, bo wszyscy wiemy, że możemy w nieskończoność mówić o naszych dzieciach.” – napisała.

„Listy te pozwalały mi jako nauczycielowi znacznie lepiej poznać moich uczniów. Dowiadywałam się z nich o zaburzeniach jedzenia, napadach złości, problemach z zazdrością między bliźniakami, depresji, adopcji, wykorzystywaniu, a to tylko niektóre z rzeczy.” – kontynuowała.

Przywołała w poście także sytuację, w której uczone przez nią rodzeństwo straciło mamę. Nauczycielka mogła dać im wtedy listy, które ta napisała o nich na początku roku szkolnego…

Szokująca zmiana

Amie w dalszej części swojego wpisu skupiła się na pewnej drastycznej zmianie, która zaszła w ciągu 15 lat pracy nauczycielki w podejściu rodziców do wykonania tego zadania. Chodzi o ilość wysyłanych listów…

„W pierwszym roku 98% rodziców odesłało mi listy opisujące ich dzieci. W tym roku… 22%. To dla mnie wiele straconych okazji do poznania lepiej moich uczniów. Smutne, ale coraz więcej rodziców ma możliwość elektronicznego wykonania tego zadani, co czyni je jeszcze prostszym i mniej czasochłonnym.” – dodała.

Coraz dalej od dzieci

To spostrzeżenie stało się punktem wyjścia do smutnej konkluzji – rodzice coraz mniej interesują się swoimi dziećmi, tym co robią w szkole i życiu poza nią. Nauczycielka zwróciła uwagę też na coraz gorsze statystyki wykonywania zadań domowych przez uczniów. Ze smutkiem stwierdziła, że coraz gorzej zna swoich uczniów, a winni są m.in. ich rodzice, który nie widzą potrzeby informowania wychowawców o problemach ich dzieci.

„Nie czekaj, aż twoje dziecko zacznie strzelać w szkole, żeby poinformować nas o tym, że ma problemy psychiczne. Nie czekaj, aż twoje dziecko przestanie uprawiać sport, albo do dnia przed wywiadówką, by sprawdzić jego oceny i zapytać nauczyciela, dlaczego dziecko sobie nie radzi.” – stwierdziła.

Poruszający apel

Swój post zakończyła apelem do rodziców…

„Bądź rodzicem. Bądź zaangażowany w życie swojego dziecka, żebyś mógł pomóc mu w problemach z przyjaciółmi, potencjalnymi myślami samobójczymi, problemami szkolnymi. Zapewniam was, jeśli rodzice spędzaliby więcej czasu ze swoimi dziećmi i byli zaangażowani w ich życie, zobaczylibyśmy niesamowitą zmianę w naszych szkołach i społeczeństwie.”

Myślicie, że ma rację?

Może Cię zainteresować