×

„Wolałbym chodzić boso niż w takim g*wnie!”. Pierwszy dzień w szkole dla Zosi był okrutny

Rok szkolny to nie tylko kolorowe tornistry, kredki i mazaki, ale masa wydatków, o których dzieci nawet nie wiedzą. Wydaje im się, że to wszystko jest naturalne, a rodzice nie muszą się zbyt wysilać, aby im to kupić.

Prawda jest zupełnie inna o czym wie każdy z nas. Pani Barbara napisała do nas dzisiaj wiadomość, w której dzieli się wrażeniami z ropoczęcia roku szkolnego w szkole jej córki.

„Może delikatnie nadmienię, jak wygląda moje życie”

Jestem 36-latką z trójką dzieci z czego tylko Zosia w tym roku poszła do szkoły. Pozostała dwójka jest jeszcze malutka i nawet nie chodzi do przedszkola. Mój mąż pracuje jako kierowca i często nie ma go w domu, dlatego dziećmi muszę opiekować się sama.

To nie jest tak, że narzekam, że mam mało pieniędzy, bo staram się dzieciom dać wszystko to, czego potrzebują do prawidłowego rozwoju, ale nie mamy aż tyle, aby móc jeździć na zagraniczne wakacje, kupować im to na co mają ochotę, ubierać w markowe ubrania i sprawiać, co chwilę jakieś prezenty.

Wydaje mi się, że jesteśmy normalną rodziną i że dajemy naszym maluchom szczęście. Niestety to, co spotkało moją córkę dziś na rozpoczęciu roku, troszeczkę mi zaburzyło ten widok

„Zosia poszła na rozpoczęcie z moją mamą, ponieważ ja musiałam zostać z chorymi synkami w domu”

Gdy tylko weszły do mieszkania, zobaczyłam, że coś jest nie tak. Zapłakana Zosia od razu pobiegła do swojego pokoju, aby tam rzucić się na łóżko. Chciałam pomóc, ale ona w ogóle nie reagowała. Dopiero po godzinie wyszła i powiedziała:

„Jesteśmy tak biedni, że nikt mnie nie polubi w szkole”

Serce mnie zabolało, bo wiem ile trudu ja i mój mąż wkładamy w to, aby dać wszystko naszym dzieciom, ale starałam się nie okazywać tego smutku i zapytałam córkę o to, co się stało. Wtedy do dyskusji włączyła się moja mama, która także zasmucona powiedziała:

„Basia słuchaj, dzieci w szkole przyszły na rozpoczęcie roku z tabletami i telefonami – jakimiś iPhonami. Jedna dziewczynka miała jakieś modne buty i wszyscy się zachwycali, a ktoś zauważył, że Zosieńka nasza ma jakieś podróbki tych butów. No i się zaczęło. Jeden chłopiec powiedział, że wolałby boso chodzić niż w takim gównie. Rozumiesz to?”

Moja córka stała i patrzyła na mnie, a ja czułam się tak, jakbym ją zawiodła, ale przecież nic złego nie zrobiłam. Nigdy nie miała potrzeby takiej, aby nosić markowe ubrania. Telefon miała, owszem, ale nie jakiś drogi, tylko po moim mężu, ale tylko po to, aby był z nią kontakt, gdy idzie na podwórko… O tablecie nigdy nie wspominała… Czułam się naprawdę dziwnie i było mi bardzo smutno. Chcę dać moim bliskim wszystko to, co najlepsze… Czy ubrania to są właśnie te rzeczy?

„Połykałam łzy. Patrzyłam na tę moją Zosię. Przecież ładnie ją ubrałam. Schludnie, dziewczęco…”

Było mi smutno, wzrastała we mnie też złość, ponieważ chciałam wziąć te dzieci, które tak powiedziały i się ich zapytać jakim prawem niszczą mojemu dziecku pierwszy dzień w szkole, jakim prawem chcą być lepsze, bo mają więcej pieniędzy i jakim prawem zachowują się tak jak najgorsi dorośli?!

Nie chcę, aby moje dziecko przeżyło traumę i chodziło do szkoły z negatywną energią i strachem, że cokolwiek założy zaraz będzie wyśmiana. Moje dziecko jest dla mnie najcenniejsze i nie pozwolę, aby ktokolwiek zakłócił jej spokój. W pierwszej chwili chciałam iść od razu do rodziców tych dzieci i zwrócić im uwagę, ale pomyślałam sobie, że skoro one tak się zachowały, to musiały wynieść to z domu. Nie chcę żeby Zosia źle się czuła, dlatego zastanawiam się, czy nie przepisać jej do innej szkoły. Piszę do państwa trochę w nadziei, że być może rodzice inni znajdują się w podobnej sytuacji i zdradzą, jak oni się zachowali…

Co moglibyście poradzić pani Basi? ?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować