×

Pawłowicz tłumaczy się z pobytu w hotelu. Nie ma sobie nic do zarzucenia

Pawłowicz tłumaczy się z wyjazdu do hotelu Malinowy Zdrój w Solcu Zdroju. Jak zapewnia, przebywała tam jako kuracjuszka, a nie gość.

Hotele zamknięte dla gości

Wczoraj wyszło na jaw, że sędzia TK i zasłużona działaczka Prawa i Sprawiedliwości, chętnie ciągająca po sądach wszystkich, którzy według niej, łamią prawo, mimo obostrzeń epidemicznych, wybrała się na krótki urlop do hotelu Malinowy Zdrój w Solcu Zdroju.

Pobyt w hotelu może by się nawet udało utrzymać w tajemnicy, gdyby nie to, że pechowo dla Krystyny w sobotę wybuchł tam pożar. Świadkowie zauważyli Pawłowicz wśród ewakuowanych i zawiadomili o tym miejscowe media. Sędzi towarzyszyli funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa, których w październiku zeszłego roku wydelegował do jej ochrony minister Mariusz Kamiński. Wymagało to nagięcia przepisów, bo ochrona SOP przysługuje najważniejszym osobom w państwie, czyli prezydentowi i byłym prezydentom RP, aktualnym marszałków Sejmu i Senatu, premiera, wicepremierów, szefa MSWiA., ministra spraw zagranicznych oraz oficjalnych gości z innych państw i delegacji zagranicznych przybywających na teren Polski, na szczęście Krystyna Pawłowicz nie ma nic przeciwko naginaniu prawa, jeśli się to dzieje w jej interesie.

Pawłowicz tłumaczy się z wyjazdu

W swoim pobycie w hotelu podczas obowiązywania obostrzeń epidemicznych też nie widzi nic niewłaściwego. Jak ujawniła, przebywała tam jako kuracjuszka, a nie gość. To jej zdaniem, rozwiązuje sprawę. Jak tłumaczy w rozmowie z Polską Agencją Prasową:

Podstawą mojego obecnego pobytu od 31 stycznia br. jest skierowanie lekarskie, wystawione w związku ze stanem zdrowia – napisała w komentarzu dla Polskiej Agencji Prasowej. Od 21 stycznia zgodnie z prawem przyjmuje on pacjentów na zabiegi rehabilitacyjne. Noclegi związane są wyłącznie z w/w świadczeniami zdrowotnymi, a inne udogodnienia nie są dostępne dla kuracjuszy.

Właściciel hotelu potwierdził, że prowadzi działalność wyłącznie leczniczą, a w ogóle to w budynku nie doszło do pożaru, lecz tylko zadymienia:

Dopuszczalne jest prowadzenie działalności hotelarskiej pacjentów i ich opiekunów w celu uzyskania świadczenia opieki zdrowotnej w obiekcie wykonującym działalność leczniczą. My, jako spółka jesteśmy już od 15 lat, od rozpoczęcia działalności, zarejestrowani w rejestrze podmiotów wykonujących działalność leczniczą prowadzonym. Ta skrzynka się nam troszkę spaliła i zadymiła się część rehabilitacyjna w hotelu, czyli oddzielny boczny budynek w części hotelowej. Musieliśmy wezwać straż pożarną, dlatego, że to zadymienie było dość duże. Nie było pożaru jako takiego, ale przyjechała straż pożarna i pomogła nam oddymić te pomieszczenia.


Trochę inaczej wspominają to zdarzenia sami strażacy. Jak ujawnia st. kpt. Piotr Dziedzic, oficer prasowy Straży Pożarnej w Busku-Zdroju:

Pożar miał miejsce tuż przed godziną 18, do zdarzenia stanowisko kierowania zadysponowało łącznie sześć zastępów straży pożarnej. Łącznie 19 strażaków. Na miejscu zdarzenia okazało się, że pożarem objęte jest pomieszczenie techniczne, w którym znajdowała się rozdzielnia elektryczna. Ona była najprawdopodobniej przyczyną pożaru.

Jak mówią świadkowie, po sobotnim pożarze Pawłowicz została w hotelu i spędziła tam jeszcze niedzielę.

 

Źródła: wiadomosci.gazeta.pl, wiadomosci.radiozet.pl

Może Cię zainteresować