×

To wciąż nie koniec pandemii. „Wzrost zachorowań w marcu jest nieunikniony”

Pandemia uderzy w marcu, zwłaszcza, jeśli w Polsce zdąży rozprzestrzenić się brytyjska mutacja koronawirusa. Zdaniem naukowców nie ma powodów do optymizmu.

Krzywa zakażeń

W czwartek 4 lutego Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 6 496 nowych zakażeniach koronawirusem, o 306 mniej niż poprzedniego dnia. Niestety, nadal wysoka jest liczba zgonów. W ciągu minionej doby z powodu Covid-19 zmarły 444 osoby, a dobę wcześniej 421, ale na szczęście doradca premiera ds. Walki z epidemią, prof. Andrzej Horban stwierdził, że „to nie tak dużo”. Wyjaśnił, że to głównie wina seniorów, którzy zawyżają statystyki zgonów, bo niepotrzebnie chorowali na schorzenia współistniejące:

To jest konsekwencja tego, że chorują ludzie starsi. Jeśli 20 proc. ludzi starszych umiera po zakażeniu, to nie jest to liczba wzięta z sufitu. Chorują ludzie starsi, z wieloma chorobami towarzyszącymi i niestety umierają.

Mimo że od ponad 3 tygodni dobowa liczba zachorowań ani razu nie zbliżyła się do 10 tysięcy, rząd ostrożnie podchodzi do pomysłu znoszenia obostrzeń. Na razie zostały otwarte tylko galerie handlowe i muzea, a obecnie spekuluje się na temat ewentualnego odmrożenia branży hotelowej w połowie miesiąca i powrotu dzieci starszych klas do szkół.

Pandemia uderzy w marcu

Niestety, jak ostrzegają naukowcy, takie decyzje najprawdopodobniej zaowocują wzrostem zachorowań na Covid-19. Nowa prognoza rozwoju epidemii koronawirusa w Polsce została opracowana przez naukowców Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW. Jej główne tezy streszcza Dziennik Gazeta Prawna:

Szacunki matematyków pokazują, że otwarcie szkół dla najmłodszych uczniów spowolniło spadek zakażeń. Liczba przypadków koronawirusa jest większa niż zakładano.

Konkretnie to oznacza, że modele opracowane przy założeniu, że dzieci zostają w domach, przewidywały spadek do 4,6 tysiąca zachorowań dziennie, a jest o niemal tysiąc więcej. Jak dodają matematycy:

W marcu czeka nas jeszcze większy wzrost. To efekt posłania dzieci do szkół oraz rozluźnienia dyscypliny społecznej. Model matematyczny pokazał, że jeśli wszyscy uczniowie podstawówek wrócą do nauczania stacjonarnego, to w połowie marca dzienny przyrost zachorowań wzrośnie do 7 tysięcy i to w przypadku, gdyby centra handlowe nadal były zamknięte. Tymczasem są otwarte od początku lutego.

Co gorsza, musimy coraz poważniej liczyć się z nadejściem „bestii z Zachodu” czyli brytyjskiej mutacji koronawirusa, która w zależności od ośrodka badawczego, jest od 30 do 70 proc. bardziej zakaźna od klasycznego SARS-CoV-2. Jak pisze DGP:

Najgorszy scenariusz zakłada, że jego zakaźność będzie wyższa o 70 proc. od dotychczasowej odmiany – wówczas na przełomie marca i kwietnia czeka nas 10 tys. przypadków dziennie. I to zakładając, że obostrzenia pozostaną bardzo rygorystyczne.

Zdaniem dr Franciszka Rakowskiego z ICM UW trzecia fala pandemii jest raczej nieuchronna, zwłaszcza jeśli nastąpi odmrożenie gospodarki:

Nawet bez prognoz i wyliczeń można łatwo oszacować, że wówczas osiągnęlibyśmy 30–40 tys. przypadków dziennie. Te szacunki są powodem rezerwy i dyskusji w rządzie dotyczącej dalszych etapów polityki antyepidemiczne. Dziś waży się, czy zostanie wdrożony wariant minimalnego luzowania – otwarcia np. basenów czy kortów tenisowych, czy dalej idący – otwarcie hoteli. W żadnym z wariantów nie jest przewidziane otwarcie siłowni ani tym bardziej barów czy restauracji.

Źródła: wiadomosci.radiozet.pl, wiadomosci.gazeta.pl
Fotografie: twitter.com

Może Cię zainteresować