×

„Mój facet chciał dziecko, a teraz nie umie się nim zająć”. Monika ma dość takiego życia

Mówi się, że rodzicielstwo jest najważniejszym zadaniem w życiu, a jego wykonanie świadczy o tym, kto jakim jest człowiekiem. I myślę, że wielu z nas mogłoby w tym momencie podpisać się pod tym i powiedzieć, że to racja.

Monika także ma coś do powiedzenia na temat tego, stawiając niestety swojego partnera w dość negatywnym świetle…

To, co napisała, jej zdaniem ma miejsce u większości Polaków w domach. Napisała do nas o tym wiadomość, jak zmienia się życie po narodzinach dziecka i ile spoczywa na głowie kobiety…

„Z moim partnerem jesteśmy razem już od 5 lat i myślałam, że trafiłam na idealnego faceta, który wręcz czyta mi w myślach – bo tak było, do czasu”

Uwielbiałam jego poczucie humoru i to, że był spontaniczny, odpowiedzialny, inteligentny i ogarnięty zawodowo. Wszyscy zazdrościli nam tego związku, a szczerze przyznam, że nawet ja nie wierzyłam czasem, że udało nam się stworzyć coś tak solidnego.

Niestety okazało się, że po narodzinach naszej córki, Balbiny, wszystko się zmieniło, a może nie to, że się zmieniło, ale pewne cechy charakteru mojego partnera uwypukliły się, a ja miałam możliwość dowiedzieć się, jakim jest naprawdę człowiekiem.

To Mateusz bardzo chciał mieć dziecko, a ja nie byłam do tego przekonana, ponieważ chciałam jeszcze skupić się na karierze zawodowej i dopiero po trzydziestce zająć się macierzyństwem, jednak on nalegał, nalegał i nalegał…

„W czasie ciąży był dla mnie naprawdę kochany i robił wszystko to, co powinien robić mężczyzna w tym okresie”

Nie znosiłam ciąży jakoś super dobrze, dlatego jego pomoc była nieoceniona w tym czasie. Poród przebiegł bez komplikacji, a ja wzruszona całą sytuacją myślałam, że to jest najpiękniejsze, co mogło mi się przytrafić – zdrowe dziecko i idealny partner.

Mateusz już po kilku pierwszych tygodniach pobytu naszego dziecka w domu, pokazał, że nie ma pojęcia o tym, jak powinien zachować się rodzic i nawet nie pokazał, że chciałby coś zmienić.

Dziś Balbinka ma 10 miesięcy, a jej tata boi się zostawać z nią sam, tłumacząc mi, że ona dobrze czuje się tylko ze mną.

Nie potrafi jej przewijać, a gdy raz to zrobił, nasze dziecko było całe w kupie – tak samo jak łóżeczko i ubranka, które miała na sobie.

Nie umie także jej karmić, ponieważ tłumaczy się tym, że boi się że ona się zakrztusi.

Gdy tylko wychodzę na chwilę do koleżanki lub chcę pójść sama do sklepu, mój partner wpada w panikę i nagle zaczyna się źle czuć i mówi, że nie chce z nią zostać sam w domu, ponieważ Balbinka ciągle płacze. ?

Nie umie także się z nią bawić, ponieważ już po trzech minutach woła mnie do pokoju, żebym uspokoiła, jak on to mówi „to dziecko”.

„Szczerze mówiąc jestem na skraju wytrzymania nerwowego, ponieważ ja też nie miałam pojęcia o tym, jak zachować się, gdy na świecie pojawiła się nasza córka”

Wszystko robiłam po raz pierwszy, a jeśli czegoś nie wiedziałam, to czytałam w internecie lub pytałam kogoś starszego.

Smuci mnie to, że osoba, która tak bardzo chciała mieć „małą kopię siebie”, dziś nawet nie potrafi przez pół godziny zająć się własnym dzieckiem. Przepraszam, czy ja sama spłodziłam sobie dziecko? Czy jestem samotnie wychowującą matką? A może jednak mam partnera, na którego powinnam móc liczyć?

Najgorsze jest to, że nie tylko ja przez coś takiego przechodzę, ale słyszę to od swoich koleżanek. Ale wiecie jeszcze jaki jest problem? Problem jest taki, że my na to wszystko pozwalamy.

Powinnyśmy zostawić im dzieci, wyjść na cały dzień, a oni w końcu zobaczyliby, jak wygląda opiekowanie się małym szkrabem, gdy nagle trzeba go nakarmić, pilnować, przewijać, zabawiać, robić z siebie głupka, klaskać, śpiewać i milion innych rzeczy w TEJ SAMEJ CHWILI. Tacy z nich tatusiowe, a nic nie potrafią. Wszystko trzeba pokazywać im palcem i domagać się wykonania oczywistych zadań…

Kochane mamy, czy u Was jest podobnie?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować