24-latka obudził płacz miesięcznego synka. Mężczyzna zgotował mu w domu piekło
Matthew Daniel Graves wydawał się dobrym ojcem. Nic nie zapowiadało tragedii. do której doszło niedługo po przyjściu na świat jego kolejnego dziecka. W 2017 roku mieszkaniec Utah zabił swojego synka. Chłopiec miał zaledwie 41 dni. Mężczyzna usłyszy wyrok 5 marca.
Na pomoc było za późno
Graves został aresztowany krótko po tym, gdy sam zadzwonił na numer alarmowy. Kiedy 24-latek odwoził do szkoły starszego syna, zauważył że mały Brayden nie oddycha. Spanikowany zadzwonił do swojej babci, która kazała mu wezwać pogotowie. Lekarzom nie udało się uratować chłopca. Szybko ustalili, że obrażenia dziecka nie powstały przypadkiem – Brayden zmarł w wyniku ciężkiego urazu mózgu i krwotoku wewnętrznego.
Był poirytowany płaczem
Policja szybko aresztowała 24-latka. W czasie przesłuchania ostatecznie przyznał, że to on pobił chłopca. Według zeznań do tragedii doszło wczesnym rankiem. Gravesa obudził płacz dziecka i budzik. Poirytowany płaczem ojciec kilkukrotnie uderzył Braydena, po czym próbował jeszcze uspokoić go smoczkiem.
Śledczy powiedzieli dziennikarzom, że oskarżony sam nazwał siebie potworem i nie wie dlaczego doznał tak gwałtownego ataku szału, przez który stracił wszystko.
Niedługo usłyszy wyrok
Graves przyznał się do morderstwa, dzięki temu prokuratura zgodziła się na ugodę. Taki dokument oznacza, że oskarżyciel nie będzie domagał się dla 24-latka kary śmierci, ani dożywotniego więzienia. Z drugiej strony oskarżony zgodził się, że dostanie wyrok przynajmniej 25 lat więzienia. Dokładny wymiar kary dla Gravesa ustali sąd w czasie rozprawy, która odbędzie się za dwa tygodnie.