Nowożeńcy z zarzutami. Po weselu policjant skierował sprawę do sądu
Połączyła ich miłość do motocykli. Teraz połączą również „rażące naruszenie prawa”. Agnieszka i Wojtek to nowożeńcy z zarzutami, którzy dnia ślubu na pewno nie zapomną do końca życia. Ale nie będą go wspominać tak, jakby sobie tego życzyli.
Z miłości do siebie i motocykli
Podobno miłość powinna zaczynać się od przyjaźni. Tak było w przypadku Agnieszki i Wojtka ze Szczytna, których połączyła wspólna pasja. Z czasem miłość do siebie i motocykli zawiodła tę parę przed ołtarz.
Para od 8 lat wspólnie występuje na różnych imprezach. Naturalnym wydawało się więc, że i ślub musi zostać utrzymany w konkretnym, motocyklowym klimacie.
Spektakularne show
„Ach, co to był za ślub” – chciałoby się zaśpiewać, widząc spektakularne show, jakie para młoda zafundowała gościom weselnym, a także przypadkowym kierowcom i okolicznym mieszkańcom.
Po mszy ślubnej parada motocyklistów przejechała za młodą parą przez centrum Szczytna. Na jednym ze skrzyżowań kawalkada się zatrzymała, a pan młody przesiadł się na motocykl. Wtedy rozpoczął się pokaz. Agnieszka tańczyła na środku skrzyżowania, a Wojtek wykonywał akrobacje na jednośladzie, wokół swojej nowo poślubionej żony. Wtórowało im „palenie gum” przez część gości weselnych, a skrzyżowanie zasnuł dym z opon.
Na życzenie pary młodej wydarzenie rejestrowała kamera. Jednak okazało się, że poczynaniom Wojtka i Agnieszki przyglądał się ktoś jeszcze…
Nowożeńcy z zarzutami
Przypadkowym świadkiem niecodziennego show był… komendant policji w Szczytnie. I śmiało można powiedzieć, że jemu pokaz się nie spodobał. Mężczyzna jednym telefonem miał nagrywać popisy nowożeńców, a drugim dzwonił po wsparcie.
Teraz Agnieszka i Wojtek mają poważne problemy.
Policjanci pojawili się pod salą weselną, robili zdjęcia, spisywali rejestracje. Następnego dnia przyjechała drogówka i przesłuchali nas na okoliczność tego zajścia
— mówi pani młoda w rozmowie z Super Expressem.
Nowożeńcy twierdzą, że pokaz był spontaniczny, ale nie było mowy o spowodowaniu zagrożenia.
(…) nie przyznałem się do zarzutów jakie mi stawiali. Ślub to jest wyjątkowy dzień w życiu każdego człowieka. Każdy chce, aby był wyjątkowy. Jak ludzie robią bramy i zatrzymują cały orszak weselny, nikt nikomu nie daje mandatów, a tym bardziej nie kieruje sprawy do sądu
— żali się pan młody.
Inne zdanie na ten temat ma policja.
Całość trwała około 2 minut. Zabezpieczyliśmy nagranie, na którym widać, że orszak weselny zatrzymał się na skrzyżowaniu, uczestnicy odpalili race, panna młoda tańczyła na środku skrzyżowania, a mężczyzna jeździł na jednym kole dookoła. Policjant prowadzący uznał, że to jest rażące zagrożenie w ruchu drogowym, odstąpił od postępowania mandatowego i skierował sprawę do sądu
— tłumaczy st. sierż Izabela Cyganiuk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie.
Kto w tej sprawie ma rację? O tym zdecyduje sąd, przed którym stanie pan Wojciech. Jak informuje Polsat News, pani młoda ma zapłacić 300 zł mandatu, bo przyznała się do winy i wniosła o samoukaranie.
Młodzi przepraszają, ale nie żałują. Było warto?