Warszawa: miejsca parkingowe dla przyszłych mam kością niezgody. „Ciąża to nie choroba!”
Czy stan błogosławiony może być przysłowiową kością niezgody? Wydawać by się mogło, że przecież to taka chwila w życiu, gdy każdy z serdecznością spogląda na ciężarną. Otóż nie… Nie wszyscy tak myślą, a przekonali się o tym mieszkańcy Warszawy. Chodzi o wyznaczone miejsce parkingowe dla kobiet ciężarnych. Pomysł ma nie tylko zwolenników, ale i wielu przeciwników. Pojawiają się też głosy, że ciąża to nie choroba i nie wymaga specjalnych oznaczeń i ulg dla matek spodziewających się dziecka.
Miejsca parkingowe były pomysłem radnej Renaty Niewiteckiej z Koalicji Obywatelskiej. To ona złożyła interpelację w tej sprawie do prezydenta Trzaskowskiego
Radna w rozmowie z radiem Kolor mówiła: „Rozmawiałam z moimi koleżankami, które były w ciąży, czy też są w ciąży, dla których bardzo dużym problemem jest podejście kilkaset metrów, czy kilka kilometrów do urzędu, żeby załatwić sprawę. Pomyśleliśmy o tym, żeby tę sytuację ułatwić”.
Zdjęcie pierwszych miejsc parkingowych znalazło się na profilu na Facebooku Aleksandry Gajewskiej z KO. Pod wpisem rozszalała się dyskusja
A od kiedy ciąża to choroba? Nie podoba mi się taki pomysł – to źle wróży na przyszłość traktowaniu kobiet.
Wzdęcie też się liczy?
To nie jest w myśl prawa o ruchu drogowym i na każdym takim miejscu może zaparkować przeciętny Kowalski. Tak pewnie będzie
Tak serio zapytam, dlaczego kobieta w ciąży niezagrożonej ma parkować bliżej urzędu i być uprzywilejowana a na przykład seniorką z chorą noga nie? Jeżeli troszczymy się o kobiety w ciąży jako społeczeństwo, to czemu nie troszczymy się o inne grupy? Ciąża jest wyborem i nie do końca rozumiem, dlaczego czyjś wybór ma być nagradzany w kolejnym przywileju. Jeżeli podyktujemy to solidarnością społeczną, to fajnie jakby inne grupy również były beneficjentami tejże solidarności. Pytam bez negacji. Ciekawi mnie to