Mama 18-latka zginęła na jego oczach. Teraz sam opiekuje się czwórką rodzeństwa
Mieszkał z mamą, dwiema siostrami i dwoma braćmi. Jego życie drastycznie zmieniło się w jednej sekundzie. Odmieniły je dwa rosyjskie pociski. Mama 18-latka zginęła na jego oczach. Zdążyła powiedzieć „ze mną wszystko w porządku” i zmarła. Teraz Wiaczesław sam musi się zaopiekować młodszym rodzeństwem.
Mama 18-latka zginęła na jego oczach
18-letni Wiaczesław Jałow bardzo szybko musi dorosnąć. Jeszcze niedawno mieszkał we wsi Wierchnietorieckoje w obwodzie donieckim wraz z 37-letnią mamą i czwórką młodszego rodzeństwa. Pewnego marcowego dnia nastolatek wracał z mamą do domu. Jak mówi, zostało im do pokonania „dosłownie 10 kroków”. Wtedy obok Mariny i Wiaczesława spadły dwa rosyjskie pociski.
Pierwszy pocisk spadł dziesięć kroków od nas. Mama położyła się, ja usiadłem. Była obok mnie. Bardzo blisko. Otworzyłem oczy, moja mama leżała na boku, a jej ostatnie słowa brzmiały: „ze mną wszystko w porządku”
– relacjonuje 18-latek w rozmowie z ukraińskimi dziennikarzami.
Wiaczesław próbował opatrzyć rany mamy ubraniem, a potem pobiegł po pomoc. Ale kiedy wrócił, 37-latka już nie żyła.
Gdy 18-latek opowiada o tym, co się stało, na jego twarzy maluje się niewypowiedziane cierpienie. Z oczu płyną łzy…
❗️ part 1. A shell fell 10 steps away from them. Vyacheslav's mom died in front of him. He and 4 younger siblings fled from #Donetsk r-n to Drohobych.
Now, at 18 he is raising his 4 younger brothers and sisters.
"My greatest wish is for the war in ?? to end," says Vyacheslav pic.twitter.com/2JYF7TgNgr— Anton Gerashchenko (@Gerashchenko_en) May 6, 2022
Dzieci pochowały mamę
Wiaczesław zastanawiał się, jak powie rodzeństwu o tym, co się stało. Ale nie musiał nic mówić. Gdy dzieci zobaczyły jego twarz, już wiedziały.
Tylko Nicole spytała, czy mama mogła być ocalona
– przyznaje 18-latek. Dodaje jednak, że zrobił, co mógł.
Dzieci rozrzuciły prochy matki nieopodal domu, w miejscu, gdzie zabił ją rosyjski pocisk.
Wiaczesław został prawnym opiekunem młodszego rodzeństwa. Dzieci nie mają bliskich krewnych, kogoś, kto mógłby się nimi zająć. Dzięki pomocy przyjaciół, rodzina wydostała się z ostrzeliwanego Doniecka. Teraz mieszkają w akademiku w Drogobyczu (region lwowski). 18-latek przyznaje, że traktuje braci i siostry jak swoje dzieci, a nie rodzeństwo. Chce dla nich jak najlepiej.
Chcę, żeby mieli dzieciństwo. Nie chcę, by było ono w jakikolwiek sposób zakłócone. Chcę, żeby się rozwijali, żeby mieli przyszłość. Coś, z czego będą zadowoleni. Zrobię wszystko, żeby tak się stało
– zapowiada 18-latek.
Sam marzy o tym, żeby studiować medycynę. Ale Wiaczesław ma jeszcze jedno wielkie marzenie.
Chciałbym, aby wojna w Ukrainie się zakończyła
– mówi nastolatek.
❗️part 2. A shell fell 10 steps away from them. Vyacheslav's mom died in front of him. He and 4 younger siblings fled from #Donetsk r-n to Drohobych.
Now, at 18 he is raising his 4 younger brothers and sisters.
"My greatest wish is for the war in ?? to end," says Vyacheslav pic.twitter.com/6v2HBdKXI9— Anton Gerashchenko (@Gerashchenko_en) May 6, 2022