×

Matka przywiozła 2-latkę w ciężkim stanie do szpitala. W trakcie operacji Lilianka zmarła

Lilianka miała 2 latka i mieszkała w Pile wraz ze swoim rodzeństwem – bratem i siostrą, matką oraz ojczymem. Pod koniec 2016 roku kobieta wyszła za mąż za Szymona. Mogłoby się wydawać, że wszystko układało się tak, jak powinno. Niestety, rzeczywistość była całkowicie inna.

Bardzo zmęczona i apatyczna

Dziewczynka jakiś czas po ślubie matki i ojczyma pojechała do biologicznego taty i dziadków. Tam jej zachowanie wydało się bliskim niepokojące. Była zmęczona i smutna, zasnęła nawet przy stole w czasie śniadania. Babcia zabrała ją do lekarza. Dziewczynkę przepadało 3 medyków, jednak żaden z nich nie był w stanie określić, co jej dolega. Wypisano ją.

Po kilku dniach 2-latka znów trafiła do szpitala z licznymi zmianami pourazowymi. Poddano ją natychmiastowej operacji. W czasie jej trwania dziewczynka zmarła. Gdyby lekarze od razu wiedzieli o uderzeniu w głowę, Liliankę, można byłoby uratować.

Nie wyszło w grze, wyżył się na dziecku

Po śmierci dziewczynki na jaw zaczęły wychodzić przerażające fakty. Sprawcą obrażeń okazał się być jej ojczym, który był miłośnikiem gier komputerowych. Właśnie to po części przyczyniło się do śmierci małej Lilianki. Angelika, matka dziewczynki, zeznała, że mąż popchnął 2-latkę po tym, jak coś w grze komputerowej poszło nie po jego myśli. Bezbronne dziecko wpadło na futrynę i uderzyło się w głowę. Okazało się, że nie był to pierwszy raz. Szymon już wcześniej znęcał się nad Lilą i jej rodzeństwem.

Wszystkiemu winna słaba krzepliwość krwi

Babcia dziewczynki wyznała, że zdarzało się, iż dziecko miało na ciele siniaki, ale matka zawsze tłumaczyła je chorobą – słabą krzepliwością krwi. Według niej właśnie to było przyczyną zmian skórnych nawet po najmniejszym uderzeniu. Babcia wierzyła w jej słowa do samego końca. Nie sądziła, że może tak perfidnie kłamać.

Sąsiedzi nie wierzyli w chorobę

Okazuje się, że niektórzy przeczuwali, że w tym domu dochodzi do przemocy. Sąsiedzi zawiadomili nawet Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Jednak matka bardzo chętnie współpracowała z pracownikami MOPS-u. Nie unikała kontaktów, wizyt, a dzieci wyglądały na spokojne i zadbane. To wszystko uśpiło ich czujność – nie było się do czego przyczepić. Im również siniaki tłumaczyła chorobą. Co więcej, potrafiła nawet umieszczać zdjęcia obrażeń córki w sieci i skarżyć się, że z powodu choroby jest nękana przez różnego rodzaju instytucje.

Jedna z sąsiadek mimo wszystko wciąż nie wierzyła w wersję Angeliki. Według niej wiele rzeczy wskazywało na to, że kobieta kłamie:

Ile razy tutaj u mnie się uderzyła, czy z moją córką jak się bawiła, czy jak się zderzyły głowami, czy zabawką jakąś, nigdy jej nie wychodziły siniaki. Dlatego ja od początku nie wierzyłam w tę chorobę

W końcu ruszyło śledztwo

Wszystko wyszło na jaw w tragicznych okolicznościach. Pierwszy raz dziewczynka trafiła z urazami do szpitala w połowie stycznia 2017 roku. Przeprowadzono jej wówczas badania na skazę krwotoczną. Wynik był negatywny. Sprawę zgłoszono do prokuratury. Ruszyło śledztwo. Niestety, niedługo później dziewczynka zmarła.

Matka jej nie chciała

Były partner Angeliki w rozmowie z reporterem Uwagi wyznał, że kobieta karała dzieci w bardzo okrutny sposób. Dodał też, że samej Lilianki nigdy nie chciała. Dziewczynka była „wpadką”. Według niego traktowała ją tak, jakby wcale nie była jej dzieckiem.

Nowe dowody – nowy akt oskarżenia

Początkowo prokuratura postawiła Szymonowi zarzut znęcania się nad dzieckiem, z kolei matce zarzut o nieudzielenie pomocy. Teraz jednak zmieniono kwalifikację i oboje zostali oskarżeni o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Wszystko dzięki zebranemu materiałowi dowodowemu. Dodatkowo mężczyzna odpowie też za znęcanie się fizyczne oraz psychiczne nad rodzeństwem 2-latki.

Szymon i Angelika wciąż nie przyznali się do winy

Może Cię zainteresować