Skandal w szpitalu! Lekarz zataił przed pacjentką, że jej płód nie ma czaszki
Lekarz zataił przed pacjentką wadę płodu. Kobieta myślała, że urodzi zdrową dziewczynkę. Dowidziała się o tym, dopiero w 7. miesiącu ciąży. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, aborcja jest nielegalna. Oznacza to, że kobieta nosząca w sobie chory płód jest zmuszona urodzić, nawet jeśli nie będzie miał szansy na przeżycie. Reportaż o sytuacji Pani Mariny wyemitował TVN.
Lekarz zataił przed pacjentką, że jej płód nie ma czaszki
Pani Marina Jaworska dowiedziała się, będąc w 17. tygodniu ciąży, że urodzi dziewczynkę. Jednak lekarz zataił przed nią inną, bardzo ważną informację. Mianowicie to, że jej płód nie ma czaszki. Kobieta dopiero w 7. miesiącu ciąży odkryła prawdę. Lekarze odmówili wykonania aborcji, jednak w 33. tygodniu ciąży zmienili decyzję. Sprawę w reportażu „Miała mieć na imię…” przedstawiła stacja TVN24. Materiał ukazał się w środę 21 września. Według kobiety lekarz przez cały czas zapewniał, że wszystko jest w porządku.
Zmierzył nawet główkę i nie powiedział pani Marinie, że jej nie ma
– dowiadujemy się z reportażu TVN 24
W tej sytuacji, kiedy lekarze odmówili aborcji, musiał interweniować dyrektor warszawskiego szpitala, w którym przebywała kobieta.
Marina nie chciała kontynuować ciąży, bo każdy kolejny dzień umacniał jej więź z dzieckiem, które i tak miało umrzeć. Miała depresję i myśli samobójcze. Otrzymała zaświadczenie od psychiatry, który stwierdził, że kontynuacja ciąży może zagrażać jej zdrowiu i życiu
– relacjonuje Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA, która pomagała kobiecie
Wadę, którą miało dziecko Pani Mariny, da się bez problemu rozpoznać na USG między 10. a 14. tygodniem. Ginekolog, który nie przekazał informacji o wadzie dziecka, nawet nie tłumaczył się jedynie, jak dowiadujemy się z reportażu: „rozłożył ręce i powiedział, że takie rzeczy się zdarzają”.
Kiedy można wykonać aborcję w Polsce? Są dwa przypadki
Według orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego aborcja w Polsce jest legalna tylko w przypadku dwóch sytuacji. Pierwszą jest ciąża, będąca wynikiem gwałtu, zaś drugą, kiedy zagraża życiu kobiety. Przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, aborcja była przeprowadzana także w sytuacji wykrycia ciężkiej wady płodu. Jak relacjonuje Pani Marina, o wadzie dowiedziała się dopiero w 30. tygodniu ciąży, czyli w siódmym miesiącu, kiedy udała się do innego lekarza. Pytała się nawet lekarki, w jaki sposób zaopiekować się chorym dzieckiem. Nie była świadoma, jak poważna jest wada jej dziecka. A szczególnie tego, że nie ma ono szans na przeżycie.
To jest dziecko, którego głowa kończy się na wysokości oczu, które w miejscu czaszki ma olbrzymią ranę
– wyjaśniała w TVN 24 prof. Marzena Dębska, która poinformowała panią Marinę o wadzie płodu
Pani Marina nie chciała donosić ciąży, przywiązywała się do dziecka, a jej samopoczucie się pogarszało. W 31. tygodniu ciąży psychiatra stwierdził, że kontynuowanie ciąży może zagrażać życiu pacjentki, która miała myśli samobójcze. Mimo tego lekarze odmówili wykonania aborcji.
Ostatecznie dyrektor szpitala prof. Łukasz Wicherek nie zgodził się z decyzją lekarzy i stwierdził, że ciążę trzeba jak najszybciej przerwać, mając na uwadze dobro pacjentki. W 33. tygodniu ciąży został wywołany poród, a dziecko urodziło się martwe.