×

Ksiądz wszedł na salę poporodową. Monika była zażenowana i skrępowana jego pytaniami

Rodzicielstwo stawia przed nami ogromne wyzwanie. Słowa te są jeszcze bardziej prawdziwe, kiedy przy dziecku zostaje tylko jedno z rodziców. W takiej sytuacji znalazła się autorka poniższego wpisu, Monika. Świeżo upieczona matka wychowuje maleństwo sama, bo uznała, że tak będzie po prostu lepiej. Rodzice zaakceptowali jej wybór, a to było dla niej najważniejsze. Zupełnie innego zdania był jednak ksiądz, który nie mógł pogodzić się z faktem, że dziecko nie będzie miało ojca i zaczął o wszystko dopytywać. To spotkanie nie zakończyło się najlepiej.

„Skoro moi rodzice zaakceptowali tę sytuację, to od księdza tym bardziej oczekiwałam wyrozumiałości”

Nie jestem przeciwko Kościołowi i nigdy nie walczyłam z klerem. Czasami chodzę na mszę, ale do wiary mam dość luźny stosunek. Korzystam z jej dobrodziejstw, kiedy czuję taką potrzebę. Znam wielu wspaniałych duchownych. Ostatnio spotkałam zupełnie innego

Dosłownie od kilku dni jestem mamą. Cieszę się, ale łatwo nie będzie. Wychowuję dziecko sama i jego tatuś nawet nie wie o jego istnieniu. Nie pytajcie dlaczego podjęłam taką decyzję. Po prostu wiem, że wtedy wpakowałabym się w jeszcze większe kłopoty

Zdarza się i nikt nie powinien tego oceniać. No, ale niektórzy próbują drążyć…

Skoro moi rodzice zaakceptowali tę sytuację, to od księdza tym bardziej oczekiwałam wyrozumiałości. Pojawił się kilka godzin przed akcją porodową i wydawał się w porządku. Później odwiedził mnie już po wszystkim. Już nie było tak fajnie

Zaczął dopytywać o ojca dziecka. Gdzie jest, dlaczego go nie było przy porodzie, jak ma na imię, czym się zajmuje, kiedy po mnie przyjedzie i tak dalej. Straszne wścibstwo. Próbowałam zakończyć temat: nie ma i nie będzie

No i się zaczęło. Jakże to tak, dziecko potrzebuje tatusia, to nienormalne, on musi się natychmiast tu pojawić. Jak nie, to będą problemy z ochrzczeniem i w ogóle dramat. Dla mnie to zbyt delikatna sprawa, żeby o niej dyskutować z obcym człowiekiem

Powiedziałam mu, że powinien już sobie pójść. Ze sporymi oporami, ale wreszcie wyszedł obrażony. I to ma być duchowe wsparcie? Raczej przesłuchanie i gnębienie człowieka

Monika

Co byście zrobiły na miejscu Moniki?

_________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować