×

Kraj, który wygrał z koronawirusem. Było tam tylko 25 przypadków dziennie

Kraj, który wygrał z koronawirusem nigdy nie zastosował pełnego „lockdownu”. Wprowadzono tylko kilka prostych zasad. I nie, nie chodzi wcale o Szwecję.

2,5 tysiąca zakażeń od marca

Podczas gdy druga fala pandemii z wielką mocą uderza w kraje europejskie, a dzienna liczba nowych zakażeń w Polsce przekroczyła już 12 tysięcy, w liczącym 3 miliony mieszkańców Urugwaju na oddziele intensywnej opieki leży dwóch(!) pacjentów. Ogólna liczba zakażonych od początku pandemii wynosi tam… 2 501, czyli sześciokrotnie mniej niż w Polsce odnotowuje się dziennie.

Jak Urugwajczykom udało się to osiągnąć, bez zamykania gospodarki? Jak przypomina w rozmowie z Onetem Marta Guillermo-Sajdak, od 11 lat mieszkającą w Montevideo, początkowo nic nie zapowiadało sukcesu:

Pierwszy przypadek koronawirusa odnotowano w piątek, 13 marca. Dziesięć dni wcześniej Argentyna zaczęła zmagać się z COVID-19, więc wiedzieliśmy, że Urugwaju wirus też nie ominie. Dopiero co skończyły się wakacje letnie. Wielu Urugwajczyków nie zdążyło jeszcze wrócić z zagranicznych podróży. Warto dodać, że 1 marca został zaprzysiężony nowy prezydent oraz powołano nowy rząd. Nikt do końca jeszcze nie wiedział, jak się nazywa nowy minister zdrowia.

Czyli, można powiedzieć, nowa ekipa rządząca dostała na dzień dobry kontrowersyjny prezent w postaci światowej pandemii. Na szczęście, zamiast urządzać gabinety i kłócić się między sobą, zabrali się do roboty. Jak wspomina mieszkająca w Urugwaju Polka, przekaz od początku był jasny:

Prezydent poprosił o ograniczenie aktywności i w miarę możliwości pozostanie w domach. Bardzo szybko zamknięto granice lądowe. Tego samego dnia odwołano zajęcia w szkołach i na wyższych uczelniach. Przez pierwszy tydzień wszyscy, z własnej woli, zostali w domach. Poproszono, aby nie organizować żadnych imprez, nie spotykać się w dużym gronie. Urugwaj nigdy nie wprowadził obowiązkowej kwarantanny, ale od samego początku nakazano nam nosić maseczki zawsze i wszędzie. Muszę przyznać, że pod względem samodyscypliny Urugwajczycy spisali się na medal.

Kraj, który wygrał w koronawirusem

Dla Urugwajczyków, jak zresztą większości Latynosów, szczególnie dolegliwe było ograniczenie kontaktów międzyludzkich, w tym rodzinnych. Dla mieszkańców tego kraju rezygnacja ze spacerów Ramblą, imprez na plaży, podczas których wszyscy dzielą się jedną czarką yerby, „milongi” na placach, gdy dziesiątki par jednocześnie tańczą tango, czy asado – wielogodzinnych spotkań z bliskimi przy grillu, była trudna.

Jednak powstrzymanie się od nich przez pierwsze tygodnie pandemii okazało się zbawienne w skutkach. Obecnie w Urugwaju notuje się nie więcej niż 25 nowych zakażeń dziennie.

Jak tłumaczy Marta Guillermo-Sajdak, życie już w dużym stopniu wróciło do normy sprzed pandemii, za wyjątkiem maseczek, które nadal są w powszechnym użyciu:

Z asado nie da się zrezygnować. Weekendowe spotkania przy grillu nadal są, ale w nieco mniejszym gronie. Dzisiaj życie wygląda prawie normalnie, no może oprócz ciągłego obowiązku zakładania maseczek. Nikt już nie pije yerby przez tę samą rurkę. Ministerstwo Zdrowia wprowadziło zakaz dzielenia się yerba mate. Dystans między ludźmi zmienił się diametralnie. Wcześniej wszyscy się ściskali, poklepywali, całowali na przywitanie, dzisiaj Urugwajczycy przypominają bardziej Skandynawów.

Urugwaj nigdy nie wprowadził pełnego „lockdownu”, jednak większość Urugwajczyków przeszła na pracę w trybie zdalnym, a dzieci na nauczanie przez Internet:

Urugwajczycy pokochali zdalną pracę. Większość firm, które mogły sobie na to pozwolić, do dzisiaj funkcjonuje wyłącznie zdalnie. Od 2007 roku funkcjonuje w Urugwaju tzw. plan Ceibal, czyli platforma edukacyjna CREA, dzięki której dzieci i młodzież mają bezpłatny dostęp do Internetu oraz do wszystkich materiałów i podręczników. Każdy uczeń szkoły podstawowej i średniej jest wyposażony przez państwo w laptop. Ani rok szkolny, ani akademicki nie zostały w żaden sposób naruszone.

Obecnie Urugwaj ze swoimi 25 zakażeniami dziennie i dwoma pacjentami na oddziale szpitalnym, zyskuje status niemal raju dla mieszkańców okolicznych krajów, znacznie mocniej dotkniętych pandemią. Jak tłumaczy mieszkająca w Montevideo Polka, władze mogą nie zdecydować się na otwarcie granic z obawy o utratę kontroli nad sytuacją epidemiologiczną w kraju:

Zbliża się sezon letni, sektor turystyczny przeżywa kryzys – otworzyć granice dla turystów czy też nie? Dzisiaj wielu zdesperowanych sytuacją Argentyńczyków ma wielką ochotę na przeprowadzkę do Urugwaju. Ponoć urugwajski konsulat w Buenos Aires przyjmuje tygodniowo ok. 100 próśb o pobyt długoterminowy na terytorium Urugwaju.

Źródła: podroze.onet.pl, www.popularne.pl, sportowefakty.wp.pl, twitter.com
Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), Twitter

Może Cię zainteresować