×

W czasie burzy na Giewoncie były osoby w japonkach. „Nie dały rady iść i blokowały szlak”

Burza w Tatrach, która miała miejsce w ostatni czwartek, okazała się nieść śmierć i ból. Pięć osób nie żyje, a ponad 150 jest rannych. Tragedia, o której turyści nie są w stanie mówić bez emocji. Wśród kilkuset osób, które uczestniczyły w czasie burzy, był pan Rafał Magner z Rudy Śląskiej. W rozmowie z Super Expressem zdradził, jak wyglądały chwile na szczycie. Wyznał, że kilka osób wchodziło w japonkach, przez co później tamowały ucieczkę z Giewontu…

Według wyznań pana Rafała, turysty, który przeżył burzę na Giewoncie, kilka osób wchodziło w japonkach na szczyt… Niestety, gdy trzeba było uciekać, to oni tamowali drogę

41-letni pan Rafał Magner cały czas przebywa w szpitalu. Piorun poraził jego rękę, brzuch i nogę. Żona pana Rafała także trafiła do szpitala, ale tuż po opatrzeniu przez lekarzy, została wypisana do domu. Mężczyzna w rozmowie z dziennikarzami opowiada o tym, co widział i przeżył.

kilka osób wchodziło w japonkach

Nic nie zapowiadało tego, że nagle zacznie szaleć burza. Gdy już byli na szczycie, w jednej chwili zrobiło się ciemno i nad Giewontem pojawiły się burzowe chmury

Zrobiło się piekielnie ślisko, a osoby, które były w japonkach i klapkach nie dały rady iść i blokowały szlak. Pierwszy piorun zmroził wszystkich. Wyładowanie poszło po łańcuchu, więc ludzie, którzy się go trzymali, zostali rozrzuceni jak piłki pingpongowe. Jedna kobieta przed nami straciła przytomność. Mąż reanimował ją przez czterdzieści minut. Potem i jego uderzył piorun. Kobieta niestety zmarła. Inna obok nas miała złamaną miednicę.

Byli ludzie mniej ranni, z połamanymi nogami i rękami. Byli tacy jak ja – porażeni. Ja nie trzymałem się łańcucha tylko skały. Mimo to poparzyło mi rękę, brzuch i nogę. Buty, które miałem na sobie, zostały rozerwane i spalone. Nie sądziłem, że coś takiego jest w ogóle możliwe

Pioruny na Giewoncie

Dalej pan Rafał mówi o tym, że widok był przerażający. Ludzie modlili się i płakali naprzemiennie. Byli też tacy, którzy z przerażenia nie robili nic

Ja zostałem zabrany przedostatnim śmigłowcem. Prosiłem, żeby ratownicy zabierali najciężej rannych, bo sam nie czułem bólu. A oni rozdawali nam folie termiczne, uspakajali, mówili co mamy robić. Akcja była zorganizowana naprawdę profesjonalnie

Wszystkie te relacje z przebiegu burzy na Giewoncie czyta się z ciężkim sercem…

Może Cię zainteresować