×

Historia miłości Uli Chincz. To niewiarygodne gdzie poznała swojego męża

Historia miłości Uli Chincz i jej męża jest niewiarygodna. Dziennikarka wprawiła internautów w osłupienie opowieścią o tym, w jakich okolicznościach po raz pierwszy spotkała swojego wybranka. Miłość dosłownie można znaleźć absolutnie wszędzie!

Historia miłości Uli Chincz

Ula Chincz należy do osób, które dość rzadko opowiadają publicznie o swoim życiu prywatnym. Tym razem jednak przeważyły względy finansowe i w związku z trwającą promocją książki pt. „Podaj dalej”, Ula Chincz postanowiła zdradzić wybrane szczegóły swojego życia prywatnego.

W wywiadzie prowadzonym przez Izabelę Janachowską na potrzeby programu „Śluby gwiazd”, dziennikarka opowiedziała o tym, jak poznała swojego męża. Okazuje się, że para po raz pierwszy spotkała się 14 lat temu. Ula wyznała, że poznała Sławomira Chincza na imprezie w klubie dla gejów. Wybierając się na zabawę, nie przypuszczała, że ten dzień całkowicie odmieni jej życie.

Zaczęliśmy dłużej rozmawiać przy barze i pamiętam, że tego poranka, bo nie oszukujmy się, że nie wracało się w nocy, a raczej rano, wróciłam do domu i już czekał na mnie SMS o treści: „No to kiedy ta kolacja?”. Klub mógłby być dumny, że jest autorem niejednego małżeństwa, także heteroseksualnego.

Dziennikarka stwierdziła, że znała ten klub na długo przed poznaniem Sławomira i bardzo go lubiła.

Ja się tam zawsze dobrze bawiłam, tam były najlepsze balety. I faktycznie tam zaiskrzyło. Jakoś dobrze musiałam wypaść na tle chłopaków.

Małżeństwo doczekało się syna, który dziś ma 11 lat. Niebawem rodzina Chinczów znów się powiększy, bowiem Ula spodziewa się drugiego dziecka.

Znamy płeć drugiego dziecka

Celebrytka niedawno wyznała, jakiej płci będzie jej drugie dziecko. Na swoim youtubowym kanale powiedziała:

To chłopak. Bardzo się z tego cieszę, bo to będzie mężczyzna. Będę już przegłosowana w domu, bo będzie już 3:1, ale ja sobie dam radę. Będą mnie nosić na rękach.

Ula przyznała, że nie było jej łatwo wybrać odpowiednie imię. Opowiedziała o tym, jakie kryteria wspólnie z mężem brała pod uwagę. 

Kryteria doboru imienia były bardzo złożone. Imię osadzone w tradycji, łatwe do zmiękczenia i proste do wypowiedzenia w obcych językach. A nasz synek Rysiek dorzucił 4 kryterium pod tytułem: „musi być na R” i lista nagle skróciła się bardzo mocno. Stąd pomysł na… Roberta! Ja się trochę upierałam przy Romanie, bardzo mi się podobał, ale mój mąż powiedział nie, nie wiem dlaczego…

Dziennikarka nie zarzeka się, że imię dziecka nie ulegnie jeszcze zmianie, bowiem po narodzinach potomka rodzice mogą dojść do wniosku, że wybrane imię zwyczajnie nie pasuje do dziecka.

Fotografie: Instagram (miniatura wpisu), Instagram

Może Cię zainteresować