Chciał znaleźć pracę w Polsce. Zamiast tego trafił na pracodawcę tyrana, przez którego stracił rękę
Dmytro Shutak przyjechał do Polski z Ukrainy w poszukiwaniu lepszej przyszłości dla siebie. Miał zaledwie 19 lat, gdy życie doświadczyło go w najokrutniejszy sposób. Chłopak za pośrednictwem internetu znalazł pracę w województwie wielkopolskim. Firma Kajan, której właścicielem jest Jan K., zapewniała, że jest dla Dimy zajęcie.
Nastolatek nie zastanawiał się długo i wyruszył w podróż, która na zawsze zmieniła jego życie…
Na początku pracował przy produkcji plandek do samochodów, ale po kilku tygodniach otrzymał telefon z propozycją zmiany pracy na bardziej dochodową. Dostał się do zakładu Wiel-Pol w Wielechowie, gdzie miał zajmować się produkcją pojemników do owoców.
Jak się później okazało, praca była wykańczająca nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Pobudka przed 6 rano i trwająca do godziny 21 dniówka, odbierała siły każdemu. Nie sprawdziły się także obietnice związane z lepszym wynagrodzeniem. Wszystko to było oszustwem, które miało zwabić 19-latka.
Dima jednak nie chciał się poddać, ponieważ marzył o samochodzie, dlatego wykonywał ciężką pracę i mieszkał w fatalnych warunkach. Obsługiwał maszynę do wytłaczania pojemników. Gdy się zacinała, Jan K. radził pracownikom, aby materiał wyciągali ręcznie i niczego nie wyłączali. Szkoda mu było czasu i pieniędzy…
12 kwietnia 2016 roku maszyna wciągnęła rękę Dimy, gdy ten próbował naprawić sprzęt, sugerując się tym, co mówił właściciel.
Gdy wyciągałem papier, maszyna wciągnęła moją rękę. A potem grzałki gotowały ją przez 15 minut.
19-latek krzyczał z całych sił, ale nikt go nie słyszał. Dopiero po chwili zdecydował się wysłać SMS-a do kolegi. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nikt nie dowiedział się o trwającej w piwnicy walce…
Zaraz po tragicznym wydarzeniu Jan K. wraz z synem zaczęli namawiać Dimę do tego, aby skłamał i nie przyznawał się do tego, że pracuje nielegalnie w ich firmie.
Gdy Dmytro Shutak trafił do szpitala, wszystkim opowiadał, że poparzył się, wkładając rękę do pieca. Nikt nie wierzył w tę wersję. Dima w końcu opowiedział, co spotkało go w firmie Wiel-Pol. Prawnik zajmujący się sprawą 19-latka domaga się sprawiedliwości. Przede wszystkim będzie walczył o to, aby Dima otrzymał dożywotnią rentę, zadośćuczynienie od pracodawcy i pieniądze na protezę ręki.
Oczywiście nic nie jest w stanie zrekompensować tego, co przeżył ten młody chłopak, który wyjechał z domu w poszukiwaniu lepszego jutra. Trafił na człowieka bez serca, który wykorzystał go jak niewolnika. Mamy nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość.