×

Lekarze skazali go na śmierć. Mama nie poddała się i w sekrecie podała mu olej z konopi indyjskich

Konopia indyjska budzi wiele kontrowersji. Na jej temat dziennie pada wiele złych, ale także i bardzo dobrych słów. Pewne jest jednak to, iż jest narkotykiem, ale coraz pewniejsze staje się także i to, że ma właściwości lecznicze i przekonuje się o tym coraz więcej pacjentów…

Deryn Blackwell jest jednym z nich.

Deryn w wieku 10 lat pokonał białaczkę. Niestety niewiele ponad rok później okazało się, że będzie musiał walczyć jeszcze dłużej. Zdiagnozowano u niego bardzo rzadki nowotwór – mięsak z komórek Langerhansa.

Chłopiec miał nieustające mdłości i uzależnił się od swoich leków. Co chwilę o nie pytał, gdy ich nie dostawał, zaczynał być agresywny na tyle, na ile pozwoliło mu jego własne ciało…

Ból stawał się coraz gorszy. Był nie do zniesienia. Czubki jego palców stały się czarne i twarde, paznokcie dosłownie się kruszyły, a ciało było pokryte sączącymi się ranami… Mama chłopca – Callie już prawie nie mogła znieść próśb swojego syna…

Mamusiu proszę, powiedz im, żeby odcięli mi tę rękę… Proszę, nie zniosę już dłużej tego bólu.

Nie licząc tych gorszych momentów jego walka była naprawdę zacięta.

Mimo, podjęcia agresywnej i długotrwałej chemii oraz kilku przeszczepów szpiku kostnego, stan chłopca nie poprawiał się. Jego rodzice powoli zaczęli godzić się z myślą, że ich ukochany synek w każdej chwili może umrzeć… Lekarze byli bezsilni i mówili wprost, że nie mają już niczego, co mogłoby pomóc Deryn’owi. Jedynie leki przeciwbólowe.

Rodzice postanowili działać

Po prawie czterech latach hospitalizacji kochający rodzice nie mogli już znieść cierpienia ich syna, dlatego postanowili, że coś z tym zrobią. Zdesperowana mama spędziła kilka godzin w sieci na poszukiwaniu sposobów na to, aby mu pomóc i znalazła coś… Konopię indyjską.

Nie widziałam nigdy niczego pozytywnego związanego z paleniem konopi. Pracowałam w nocnych klubach i widziałam co się tam działo, dlatego nielegalne używki były moim wrogiem. Jednak jeśli było coś, co mogło ulżyć cierpieniu mojego synka, byłam gotowa zaryzykować.

Rodzice postanowili, że odnajdą pewne źródło marihuany, a następnie dowiedzą się, w jaki sposób wykonać z niej być może leczniczy płyn. Do zdobycia rośliny zobowiązał się Simon – ojciec chłopca. W razie gdyby został złapany, jego żona pozostanie na wolności i będzie mogła opiekować się dziećmi.

Teraz opisuje to doświadczenie jako przerażające. Miał świadomość, że może mu grozić kara nawet do 14 lat pozbawienia wolności. Zatroskani rodzice wyznają, że widzieli w telewizji doniesienia o takich przypadkach i że sąd może odebrać im obydwoje dzieci…

Zaryzykowali

Kupili waporyzator ziół i przygotowali wszystko, aby podać dziecku konopię, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Ból ustąpił, lęki oraz niepokój odeszły. A zapachu marihuany nie udało się wyczuć nikomu z personelu medycznego. Niestety, poprawa nie trwała długo… Kilka dni później stan chłopca znów drastycznie się pogorszył. Postanowiono, że zostanie przeniesiony do hospicjum. Na miejscu Deryn planował już swój pogrzeb, a rodzice zrezygnowali z podawania konopi, do czasu…

Pewnej nocy, a właściwie w bardzo wczesnych godzinach porannych, chłopiec obudził się i zaczął płakać. Prosił swoją mamę, aby jego męki się skończyły, żeby coś z tym zrobiła…

Postanowiła, że tym razem poda mu olejek jeszcze raz i odrobinę większą dawkę bezpośrednio do ust, tuż pod język. Tak też zrobiła. Chłopiec po chwili był całkowicie inny… Uspokoił się, zrelaksował, a przy tym zachował pełną świadomość. Nie tak jak w przypadku leków podawanych w hospicjum.

Wtedy weszła pielęgniarka, aby podać mu środki przeciwbólowe, od których był uzależniony. Jego mama była przerażona tym, co będzie, jeśli wywołają niepożądaną reakcję wraz z olejem z konopi. Chłopiec jednak odmówił ich przyjęcia. Zdziwiło to pielęgniarkę, a mamę upewniło w przekonaniu, że postępuje słusznie…

Po niedługim czasie także bolące i sączące się rany na rękach chłopca zaczęły się goić. Kilka tygodni po rozpoczęciu kuracji chłopiec poczuł się już na tyle dobrze, że rodzice zabrali go do domu…

Mama chłopca podkreśla, że nie opowiada ich historii dlatego, aby zachęcić innych do narkotyku lub dlatego, że leczy on raka. Chce po prostu, aby przeprowadzono badania, które potwierdzą lub wykluczą, że może może on pomóc również i innym ludziom tak, jak jej synowi.

Napisała także i książkę na ten temat pt.The boy in 7 billion.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

Może Cię zainteresować