×

Ludzie chorzy na albinizm nie mogą czuć się bezpieczni. „Polują na nas, jak na łowną zwierzynę”

Tanzania to jedno z najniebezpieczniejszych państw w Afryce. Ma najwyższy wskaźnik morderstw i napaści. Szczególnie zagrożeni są ludzie dotknięci albinizmem. Na albinosów w Tanzanii poluje się niczym na zwierzęta. Miejscowa ludność wierzy w magiczną moc amuletów zrobionych z kończyn albinosów i są w stanie zapłacić za nie ogromne pieniądze.

Bycie albinosem w Tanzanii to przekleństwo

Ciężko uwierzyć w to, co dzieje się w Tanzanii. Żyjemy w XXI wieku, jednak niektórzy Tanzańczycy nadal wierzą, że części ciała albinosów przyniosą im szczęście i bogactwo. Są w stanie zapłacić za takie „amulety” ogromne pieniądze. Od 3 do 4 tys. dolarów za kończynę, a nawet 75 tys. dolarów za całe ciało.

Albinizm, czy też bielactwo wrodzone, to choroba o podłożu genetycznym. Dotknięte nią osoby cechuje brak pigmentu w skórze, włosach i tęczówce. To oznacza, że są bardziej podatne na szkodliwe działanie promieni słonecznych. Jednak w przypadku Tanzanii, to nie sama choroba jest największym wrogiem tych osób.

Choroba zdarza się w Tanzanii nawet 20 razy częściej niż na zachodzie

Albinizm w Tanzanii i całej Afryce zdarza się częściej niż w innych rejonach świata. Dotyka jedną na 1,400 osób. Ludzie dotknięci albinizmem regularnie padają ofiarami napastników, którzy nie mają oporów przed obcięciem ich kończyn. Takie napaści zwykle kończą się poważnymi obrażeniami lub śmiercią. Nawet zmarli nie są bezpieczni. Policjanci odnotowują także przypadki, kiedy napastnicy wyciągają ciała albinosów z grobów. Niektórzy rodzice nie chcą się narażać i po prostu porzucają dzieci cierpiące na albinizm.

Za ataki często odpowiadają rodzice

Prześladowaniami albinosów w Tanzanii zajęła się chociażby Martyna Wojciechowska, w swoim nagrodzonym dokumencie „Ludzie Duchy”. Pokazała w nim historię Kabuli. Obecnie 20-letnia dziewczyna w przeszłości padła ofiarą ataku kilku mężczyzn. Obcięli jej rękę, by sprzedać ją na czarnym rynku. W sprawę najprawdopodobniej byli zamieszani jej bliscy.

Podobnie przedstawia się niedawna historia Pendo Emmanuelle Nundi. 4-latka w grudniu ubiegłego roku została porwana z domu. W organizacji ataku udział brał jej ojciec i wujek. Policja oferowała nagrodę około 7 tys. zł za informację na temat dziewczynki, jednak do tej pory nie udało się jej odnaleźć. Pracownicy organizacji zajmujących się wspieraniem osób z albinizmem nie są dobrej myśli. Twierdzą, że biorąc pod uwagę historie albinosów, którzy przeżyli takie ataki, dziewczynka została brutalnie zamordowana.

Albinosi w Tanzanii nigdy nie wiedzą, kto może być ich największym wrogiem

Za ataki na albinosów odpowiadają nie tylko chętni zysku rodzice. W lutym 2013 roku, 38-latka została w czasie snu zaatakowana maczetami przez grupę pięciu mężczyzn. Jednym z nich był jej własny mąż. Jej 8-letnia córka patrzyła, jak ojciec wychodzi z sypiali niosąc w dłoniach rękę mamy.

Ludzie cierpiący na albinizm w Tanzanii obawiają się tych którzy skuszą się na zarobienie kilku tysięcy dolarów. To trzy razy więcej niż płaca minimalna w ich kraju, więc niebezpieczeństwo jest ogromne. Nawet ze strony rodziny. Josephat Torner, który od lat walczy o prawa albinosów jest przerażony sytuacją, która pogorszyła się w ciągu ostatnich kilku lat:

Teraz coraz częściej widzimy, że w planowanie ataków są zaangażowani rodzice. W jakiej wojnie walczymy, skoro rodzice robią to własnym dzieciom? Komu mamy ufać? Nigdy nie wiemy kto jest wrogiem. Ludzie z albinizmem są jak łowna zwierzyna. Wszystko przez ludzi, którzy chcą się wzbogacić. Żyjemy w ciągłym poczuciu zagrożenia. Tylko dlatego, że ktoś w padł na pomysł, że powinien odciąć nam różne części ciała i je sprzedać. Dlaczego? Kto stoi za tym wszystkim?

Za całym procederem mogą stać najbardziej wpływowe osoby w państwie

Torner niejednokrotnie dostawał groźby śmierci za swoje działania. Sam został zaatakowany w 2012 roku. Jest przekonany, że za całym procederem stoją najbogatsi, ci którzy mogą najwięcej zapłacić. Twierdzi, że zamieszani mogą być nawet politycy. To dlatego problem jest ciągle nierozwiązany. W Tanzanii tylko 10 osób zostało kiedykolwiek postawionych przed sądem za ataki na albinosów. Jednak żaden z nich nie był kupcem i nikt nie wyjawił, kim miał być nabywca.

Niestety, w Tanzanii niedługo zbliżają się wybory, a to okres, w którym liczba ataków na albinosów zawsze jest wyższa. Już zaczynają się ukrywać, bo w ciągu ostatnich tygodniu ataki są coraz częstsze. Niedawno dzieci wracające ze szkoły odnalazły w trawie zbezczeszczone zwłoki 20-latka chorego na albinizm. Dzień później, matka siedmiorga dzieci została napadnięta maczetą. Oprawcy odcięli jej rękę.

Władze nie potrafią znaleźć rozwiązania

Rząd Tanzanii „rozwiązuje” problem w dyskusyjny sposób. Dzieci przenoszone są do bezpiecznych szkół z internatem znajdujących się w całym kraju. Dzieci mieszkają za drutem kolczastym i są strzeżone przez uzbrojonych strażników. Według działaczy, to miało być rozwiązanie krótkoterminowe, jednak nie ma żadnego długoterminowego planu. Teraz za wysokimi murami umieszcza się także dorosłych. Dla ich bezpieczeństwa.

Ostatnio władze obiecały zająć się problemem, jednak nie poczyniły żadnych konkretnych kroków. Rząd nie zakazał nawet działalności szamanów, którzy według działaczy nawołują do zbrodni na albinosów w imię tradycyjnych wierzeń.

Albinosi chcą po prostu prawa do życia

Josephat Torner mówi otwarcie, bycie albinosem nie tylko w Tanzanii, ale w całej Afryce, to jak kara. Ludzie naprawdę wierzą, że albinosi są duchami. Działacz od lat jeździ po wioskach tłumacząc oczywiste rzeczy – że osoby chore na albinizm są zwykłymi ludźmi, a ich ciała nie przynoszą szczęścia. Nie może zrozumieć, dlaczego ma być prześladowany we własnym kraju:

Czemu jesteśmy traktowani inaczej przez kolor naszej skóry? Przez to żyjemy jak uchodźcy we własnym państwie. Jesteśmy osądzani po naszej chorobie. Domagamy się tylko prawa do życia. To powinna być podstawa, ale nam się jej odmawia. Chcemy żyć, tak jak żyją inni.

Może Cię zainteresować