×

Wybuch gazu w parafii w Katowicach. Ofiary zostawiły list pożegnalny

Wybuch gazu w parafii w Katowicach wstrząsnął lokalną społecznością i poruszył nas wszystkich. Po trzech dniach od eksplozji na jaw wychodzą nowe, wstrząsające fakty. Okazuje się, że osoby zamieszkujące na plebanii chciały umrzeć i zaplanowały swoją śmierć. Redakcja „Interwencji” telewizji Polsat otrzymała list pożegnalny…

Wybuch gazu w parafii w Katowicach

Do eksplozji gazu doszło w piątek 27 stycznia około godz. 8.30 przy ulicy Biskupa Herberta Bednorza w katowickiej dzielnicy Szopienice. Akcja ratownicza zakończyła się dopiero w piątek wieczorem. Przeszukiwano gruzowisko, mając nadzieję, że uda się ocalić życie wszystkich osób, przebywających w budynku. Niestety, po kilku godzinach nadeszły złe wieści… W katastrofie zginęły dwie kobiety w wieku 69 i 41 lat, siedem osób uratowano. Ofiary śmiertelne to matka i córka. Obie mieszkały w budynku plebanii.

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wybuchu, jednak rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej, prokurator Marta Zawada-Dybek poinformowała, że jest zbyt wcześnie by mówić o przyczynach wybuchu. Pojawiło się kilka hipotez, a jedna z nich dotyczyła sporu między lokatorką a parafią ewangelicko-augsburską. Teraz do mediów docierają wstrząsające wieści. Jak się okazało, dziennikarze „Interwencji” dostali list od rodziny, która zginęła w zdarzeniu. W nim zapowiedź rozszerzonego samobójstwa.

List pożegnalny

Pod listem, który wpłynął do redakcji, podpisały się trzy osoby: dwie kobiety, które zginęły oraz mężczyzna, który trafił do szpitala (to 75-letni mąż starszej i ojciec młodszej z kobiet).

Ofiary w liście wskazują, że będąc w ciężkiej sytuacji o pomoc zwróciły się do księdza, u którego zamieszkały i dla którego pracowały. Osoby, które napisały list wskazały, że w trakcie pracy czuły się oszukane przez duchownego.

— informuje portal Interia.

Ofiary opisały, w jaki sposób zamierzają odebrać sobie życie.

Nie pozostało nam nic innego jak rozszerzone samobójstwo, a tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu

– napisano w liście.

Wcześniej „Wirtualna Polska” informowała, że Halina D., była kościelna, od ponad sześciu lat była skonfliktowana z duchownymi z katowickiej parafii ewangelicko-augsburskiej. Kobieta miała nie opłacać czynszu i duchowni domagali się, by opuściła mieszkanie.

Natomiast z treści pisma, które otrzymali dziennikarz „Interwencji”, wyłania się nieco inny obraz tej sytuacji. Rodzina faktycznie miała szukać nowego lokum. Ofiary sugerowały jednak, że duchowny zażądał od nich pieniędzy. Miały wnieść opłatę za media, które już wcześniej miały zostać uregulowane.

Z Cmentarza Komunalnego nawet Malina nas nie wyrzuci. Jedynym naszym życzeniem jest to, aby podczas naszego pochówku nie było żadnego klechy. Żaden klecha już na nas nie zarobi, czy to na naszym życiu czy śmierci. Chcemy tylko aby nas skremowano wraz z naszymi pieskami i pochowano wspólnie na Cmentarzu Komunalnym, zresztą mamy już tam wykupione miejsce

– napisały w liście.

Fotografie: Twitter, Facebook (miniatura wpisu), twitter.com, www.facebook.com

Może Cię zainteresować